Stolica Rosji u stóp po raz pierwszy ;-)

 

No to pierwsze dni drugiego rozdziału tej historii mamy za sobą. Wszystko poszło zgodnie z planem, a nawet lepiej 😉
Pociąg do Moskwy przyjechał na czas a wagony okazały się być „Made in Russia” więc od początku stanowiło to nie lada atrakcję.

Pociąg do MoskwyWbrew powszechnym opiniom o jakości tych wagonów okazało się, że są całkiem znośne (z małymi wyjątkami oczywiście w stylu: brak gniazdek sieciowych, brak zaczepu jednego łóżka itp.). Klasa druga a więc trzy łóżka w przedziale oznaczała, że do przedziału zapewne dosiądzie się dodatkowy pasażer. Mieliśmy skromną nadzieję, że nikt już się nie dosiądzie, ale na trzeciej stacji do przedziału z ogromnymi torbami wkroczył Rosjanin.
Sielanki polegającej na okupowaniu wszystkich siedzeń, wykładaniu nóg na stoliku itp. koniec. Trzeba było się ścieśnić by dodatkowy pasażer miał gdzie usiąść. Początkowe obawy szybko poszły precz bo „nowy” okazał się bardzo sympatycznym Ormianinem z obywatelstwem rosyjskim, pracującym w Polsce więc można było z nim prowadzić konwersacje w języku polskim i co nieco dowiedzieć się o tym jak „robi się biznes” sprowadzając meble z Chin, samochody z USA i mrożone przetwory spożywcze w Rosji. I to wszystko w biznesie trzyosobowym 🙂

Kamo

Kamo – bo tak miał na imię nasz nowy kolega – nawet miał ochotę zawieźć nas w Moskwie na dworzec na którym planowaliśmy zakupić bilety na dalszą podróż do Nowosybirska (a którego nazwy Kamo niestety nie pamiętał) ale miał niewiele czasu, dużo toreb, i niewielką orientację w mapie Moskwy 🙂 Poza tym musiał jechać dalej jakieś 1700 km na południe by dotrzeć do swojego rodzinnego miasta.
Tak więc sami zorganizowaliśmy sobie transport metrem do Jarosławskiego Wakzala gdzie nabyliśmy bilety na dalszą podróż. Oczywiście nie ma mowy by przy kasie można było używać języka innego niż rosyjski ani o płaceniu żadną kartą kredytową. Gotówka i język rosyjski to absolutny wymóg 🙂 Chciał nie chciał trzeba było poszukać bankomatu – ten odmówił posłuszeństwa a innych już nie było więc z pomocą przyszły dolary zamienione w okolicznych kioskach 🙂 Potem już szybka organizacja miejsca na nocleg by pozbyć się uciążliwych bagaży i odpocząć choć chwilę i Moskwa stawała się coraz bardziej swojska i piękna 🙂
Metro, którym szybko i niedrogo (25 rubli za przejazd) można się przemieszczać jest świetnie zorganizowane (jest kilkanaście linii przeplatających się w wielu miejscach) i w zasadzie załatwia każdy temat. Są trolejbusy, autobusy i tzw. marszrutki (małe busiki) więc wszędzie da się dojechać.
Już pierwszego dnie po zorganizowaniu się udaliśmy się w tourne po Moskwie i zaliczyliśmy centrum stolicy po drodze jedząc niezły posiłek i popijając lokalne piwko 🙂 Ciekawa sprawa, że lokalni pracownicy metra a nawet młode osoby pytane o to jak dojechać do Placu Czerwonego, który jest wizytówką stolicy nie potrafili udzielić jednoznacznej odpowiedzi! 😮 Sami daliśmy więc radę i odkryliśmy którędy i gdzie należy się przemieszczać 🙂 W razie czego służymy pomocą Moskwiczom i im powiemy jak mają dotrzeć do ważnych miejsc 🙂
Kolejnego dnia mieliśmy już więcej energii więc po dojechaniu do centrum miasta postanowiliśmy powrócić wspomnieniami do czytanki z książek do języka rosyjskiego z podstawówki „Ja szagaju pa Maskwie) i przejść całe centrum Moskwy pieszą wycieczką by bliżej poznać uroki tego miasta. Moskwa jest piękna. Bogactwo przeplata się z ubóstwem, ale wszystko ma ręce i nogi. Ulice w centrum mają czasem nawet po dziewięć pasów ruchu (sic!) w jedną stronę co przy warszawskich Jerozolimskich czy innych Marszałkowskich z których z trzech pasów jeden jest jeszcze wyłączony dla autobusów i taksówek budzi absolutny szacunek. Stacje metra to dzieła sztuki, każda inna i każda ma swój klimat (wprawdzie są mocno zaniedbane, ale i tak dają się lubić). Nie mówiąc już o „Pałacach Kultury”, których widzieliśmy tutaj kilka (cytując Siarę: „Mają k… rozmach! :-)).

Palac Kultury nr 1Pałac Kultury nr 1 😉

Palac Kultury nr 2Palac Kultury nr 2 😉

Palac Kultury nr 4

Palac Kultury nr 3 😉

Palac Kultury nr 4Palac Kultury nr 4 😉

W trakcie naszej pieszej wycieczki posmakowaliśmy sobie ulubionego napoju Rosjan jakim jest KBAC (kwas chlebowy) i żeby dobrze się wkomponować w otoczenie poleżeliśmy obowiązkowo na trawie w Aleksandrowskim Sadzie gdzie młodzież i dorośli tłumnie wylegują się w słońcu popijając piwko lub kwas. Przeszliśmy dziś co najmniej 10 km (mapka do wglądu na dole) i naprawdę było warto bo rozmach to dobre słowo by opisać te monumentalne budynki, piękne pomniki i ogromne przestrzenie, którymi może się pochwalić Moskwa.

Spacerek po MoskwieO tym, że wszystko tu musi być duże przekonaliśmy się widząc ludzi w parkach trzymających puszki piwa o pojemności co najmniej jednego litra, a także wstępując do klubu bilardowego gdzie znajdowało się multum stołów bilardowych, ale uwaga: do bilardu rosyjskiego, czyli o wiele większych niż normalne, z dużo większymi bilami. Stół do snookera był tylko jeden (właśnie my go zajęliśmy). No mają rozmach! 🙂
Jutro atakujemy Mauzoleum Lenina i inne atrakcje, które na razie podziwialiśmy od zewnątrz 😉

3 komentarze to “Stolica Rosji u stóp po raz pierwszy ;-)”

  1. Ewa Says:

    Kochani, nie mogłabym Was nie podglądać – znalazłam dostęp i jestem z Wami, to co pokazujecie i opisujecie robi wrażenie! to jest super, brakuje mi tylko wiadomości na kiedy macie bilety na kolej transsyberyjską. Tak trzymać, będę Was śledziła, już pokazałam stronę kilku osobom, robi wrażenie, milion buziaków, trzymajcie się i okrążajcie świat, bo z każdym kilometrem jesteście bliżej nas!!! 🙂

  2. admin Says:

    Fajnie, że masz dostęp do sieci i czytasz nasz blog. Jest już kolejny wpis więc można czytać dalej 😉 Dzisiaj ruszamy dalej do Nowosibirska – po 14:00 wg czasu moskiewskiego. Trzymaj się ciepło!

  3. Ewa Says:

    Hej, co w Mongolii, wszyscy czekamy na jakiś wpis, już niekoniecznie zdjęcia, napiszcie kochaniPozdrowienia i ucałowania m.

Leave a Reply