Archive for marzec, 2012

Delhi czyli finisz naszej podróży

poniedziałek, marzec 5th, 2012

Po kilku dniach spędzonych na zachodnim wybrzeżu Indii pora na finisz naszej tegorocznej podróży. Do Europy wracać będziemy z Delhi. Postanowiliśmy więc spędzić tutaj dwa ostatnie dni jakie przyszło nam doświadczyć na Półwyspie Indyjskim.
Delhi nie jest wybitnie atrakcyjnym miejscem do zwiedzania. To co jest ogólnie znane i popularne mocno ustępuje wspaniałym zabytkom jakie widzieliśmy w czasie podróży po Indiach. Ale jest to bez wątpienia jedna z bardziej popularnych destynacji. Głównie z dwóch powodów: 1) jest to stolica Indii więc pozycja obowiązkowa 😉 2) Tutaj dociera większość międzynarodowych linii lotniczych więc łatwo o bilet.
Nie będziemy więc rozwodzić się nad tym co można zobaczyć w Delhi, bo w zasadzie większość osób łatwo może to sprawdzić na większości portalów podróżniczych a także przeczytać w wielu dostępnych przewodnikach turystycznych o Indiach. Chcemy tylko podkreślić nasze wrażenia, które wynieśliśmy z pobytu w tym miejscu.
Najbardziej oczywistym, ale też praktycznym jest to, że na targach w Delhi można kupić niemal wszystko co spotyka się w pozostałych częściach Indii w dodatku w cenach – nazwijmy je – „głęboko negocjowalnch” 😉 Tak więc jeśli ktoś planuje trip po Indiach i doładowuje plecak kolejnymi pamiątkami mając w perspektywie wylot z Delhi to powiedzmy sobie otwarcie popełnia typowy błąd turysty. Będąc w innych miejscach tego ogromnego kraju warto przede wszystkim wypatrzeć sobie to czym jesteśmy zainteresowani a potem dokonać zakupu tych cudów np. na Market Street tuż przed odlotem 🙂

delhi_market

delhi_market2

Do miejsc obowiązkowych w Delhi należą bez wątpienia:
Red Fort – czyli ogromna forteca zbudowana w XVI wieku wzdłuż rzeki Jamuny. Wśród budynków wchodzących w skład tego kompleksu należy pałac Szacha Dżahana oraz oczywiście wysokie na 16 metrów mury okalające ten kompleks budynków. Od 2007 roku jest to kompleks wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Powiedzmy sobie jednak szczerze, że dużo większe wrażenie robią forty w Jaipurze i w Agrze.

delhi_red_fort

Największy meczet w stolicy czyli Jama Masjid. Jednak nie jest to wdzięczne miejsce do zwiedzania bowiem mimo tego, że można tam przebywać za darmo to przed wejściem od turystów wymusza się pozostawienie obuwia (co w tym wypadku oczywiste), ale również wszelkich toreb, aparatów, kamer a także telefonów komórkowych. Nie ma jednak żadnej przechowalni więc w zasadzie trzeba zdać się na lokalnych „pilnowaczy” (nie polecamy!) albo podzielić się i wchodzić na przemian.

delhi_jama_masjid

Brama Indii – ogromna brama zbudowana w 1921 roku przez Brytyjczyków ku czci wszystkim poległym na wojnach Hindusom.

delhi_brama_indii

Akshardham – to przepiękna świątynia, która zadziwia swoim ogromem i rozmachem z jakim została wykonana. I tu ciekawostka: mimo, że świątynia stylem nawiązuje do tradycyjnych świątyń indyjskich otwarcie świątyni miało miejsce stosunkowo niedawno, bo w listopadzie 2005 roku. Otawrcie nastąpiło z udziałem Pramukh Swami Maharaj, przywódcy duchowego organizacji BAPS. Całość budowy, wykonania i wykończenia zajęła zaledwie 5 lat. Jest to największa hinduistyczna świątynia jaką mieliśmy okazję zobaczyć (główna świątynia ma 43 metry wysokości).

delhi_akshardham

Wybierając się do świątyni Akshardham trzeba uzbroić się w dużą dawkę cierpliwości bowiem mimo, że wejście na teren świątyni jest darmowe to nie można tam wnieść w zasadzie nic poza ubraniami i biżuterią. W przeciwieństwie do Jama Majid jednak przygotowane są specjalne pomieszczenia-przechowalnie gdzie należy zdeponować swój „dobytek”.

delhi_akshardham_zakazy

Potem trzeba odstać kolejny dłuuuugi czas w kolejce do rewizji osobistej. Całość tych procedur z pewnością można by uprościć, ale widocznie Hindusom takie przeszkody zbytnio nie przeszkadzają bo oni zawsze mają przecież dużo czasu. Nasze wejście na teren świątyni przez te procedury trwało prawie dwie godziny, bo kolejki były niemiłosiernie długie.
Ulice Delhi zmieniają się na lepsze. Mniej jest tutaj żebraków i brudu niż można było widzieć jeszcze kilka lat temu. Być może to efekt działań władz miasta, które podjęte zostały kilka lat temu przed organizacją Igrzysk Wspólnoty Narodów (ang. Commonwealth Games), które zorganizowane były w Delhi w 2010 roku. Podobno wywożono wtedy bezdomnych samochodami ciężarowymi daleko poza miasto dając im jakąś drobną gotówkę na życie z informacją o zakazie powrotu do Delhi. Tym, którzy mieli rodziny w odległych miejscach Indii fundowano bilety w jedną stronę by mogli odwiedzić swych bliskich. Na ile jest w tym prawdy nie wiemy, ale trzeba przyznać, że mimo wszechobecnego brudu, smrodu itd. liczba bezdomnych wyraźnie spadła. Ulice oczywiście nadal trzymają hinduskie standardy więc jest czym się rozkoszować 😉

delhi_ulice

delhi_ulice2

Na licznych stoiskach rozkładanych na chodnikach można znaleźć nie tylko „zakłady” fryzjerskie, obuwnicze itd. ale także – uwaga – „zakłady” protetyki dentystycznej. Widzieliśmy na własne oczy jak w tumanach kurzu na kocach porozkładane były sztuczne szczęki i inne elementy uzębienia (zapewne już z dużym „przebiegiem”), które ochoczo były mierzone przez potrzebujących. Dla nas szok. Tutaj to norma.

delhi_dentysta

To doskonale oddający klimat Indii obrazek, który śmiało może być symbolem tego kraju. Z takimi wrażeniami wracamy do Europy. Pięć tygodni podróży rozpoczętej od Sri Lanki, poprzez Batu Caves, Bangladesz i Indie dało nam moc wrażeń i zastrzyk energii na dalsze miesiące. Teraz więc czekają nas loty, zmiana stref czasowych i szybka asymilacja do zimy od której udało się nam na jakiś czas uciec 🙂
Najpierw lot do Brukseli, potem do Berlina a potem Polskim Busem do ojczyzny. Koszt za całą tę trasę w wysokości 567 zł daje wyobrażenie o tym jak tanio można zorganizować sobie wyjazd do miejsc odległych o wiele tysięcy kilometrów. Dla chcącego nic trudnego. Wystarczy samozaparcie, zamiłowanie do podróży i przygotowanie się na trudy podróży gdzie przewodnikiem jesteśmy sami dla siebie. Gorąco polecamy!

W tym miejscu prosimy o udzielenie pomocy dla niedożywionych dzieci z Polski przez kliknięcie w brzuszek Pajacyka na stronie www.pajacyk.org.pl. Z góry za to bardzo dziękujemy.

Porady praktyczne:
Transport w Delhi nie jest skomplikowany. Najlepiej na dalsze odległości korzystać z metra. Jest dobrze zorganizowane i proste w korzystaniu. Można kupić sobie kartę dobową z której można korzystać na wszystkich liniach metra przez całą dobę.
Mniejsze odległości najlepiej pokonywać pieszo lub autorikszą. Ale tutaj uwaga: najlepiej tzw. prepaid autorikszą. To pomysł rządu jak walczyć z naciągaczami, którzy próbują wydusić z turystów wygórowane stawki wielokrotnie przewyższające wartość cen wynikających z norm. W wielu miejscach miasta znajdują się kioski w którym kupuje się bilet na autorikszę do konkretnie wyznaczonego miejsca. Stawka wyliczana jest z cennika a następnie na podstawie tego biletu wskazywany jest numer autorikszy, który ma wykonać usługę przewozową 🙂 Kierowcy autorikszy nie płaci się ani jednej rupii. Po prostu po dotarciu na miejsce daje się kwitek (bilet) na podstawie którego kierowca będzie później miał wypłacone pieniądze. To działa! Oczywiście wszyscy wokoło nawet tuż obok kiosku będą wmawiać, że nie ma czegoś takiego jak prepaid autoriksza, albo wymyślać inne historie (że dziś jest zamknięte itp.), ale to standard. Po prostu trzeba iść w zaparte i poszukać tego stanowiska. Można zapytać policję. Często potrafi wskazać właściwe miejsce i problem mamy załatwiony.

Plaolem – czyli smak Kambodży na wybrzeżu Indii :-)

sobota, marzec 3rd, 2012

Wybór Palolem na nasz finisz podróży okazał się strzałem w dziesiątkę. Wspaniałe piaszczyste plaże, mnóstwo słomiano-bambusowych shacków (czy jak kto woli bungalowów) i oczywiście bary wzdłuż całego wybrzeża. Wszystko co potrzebne by odpocząć od trudów podróżowania w wątpliwych pod względem higieny warunkach. Tutaj bez problemu znaleźliśmy bungalow tuż przy plaży (cena jaką wynegocjowaliśmy okazała się niższa niż za brudne pokoje w wielu hostelach z których mieliśmy okazje korzystać) i to w dodatku w otoczeniu pięknych kwiatów i obok taniego i dobrego baru.
Temat barów to tutaj osobna historia. Jedzenie takiej jak kochają miłośnicy Azji i wybrzeża, czyli świeże owoce morza podawane w najrozmaitszych postaciach, cudownie pikantne zupy i odkryty przez nas hit jedzeniowy Indii czyli Naan i to w tej ulubionej przez nas wersji Stuff Naan (czyli placki z nadzieniem) z serem i czosnkiem. W dobrze przyrządzonej wersji smakuje lepiej niż najlepsza pizza, którą można kupić w naszym regionie świata. Polecamy.
W ogóle pobyt tutaj przypominał nam najlepsze chwile spędzone nad wybrzeżem w Sihanukville w Kambodży gdzie drewniane budy i leżaki wprost na plaży otoczone były stolikami gdzie serwowano tanie piwo i smaczne owoce morza. Tutaj w prawdzie piwo jest droższe niż w Kambodży, ale i tak tańsze niż w Polsce. Wszystko dzięki temu, że takie browary jak Kingfisher czy inni lokalni producenci mają inne ceny przeznaczone na ten region Indii. Na butelkach oprócz ceny (niższej niż w pozostałych częściach Indii) wyraźnie napisana jest wzmianka, że te piwa mogą być sprzedawane jedynie na Goa. Nie omieszkaliśmy to wykorzystać obficie korzystając z chłodzących właściwości tego napoju 😉
Plaża w Palolem to typowy „long beach” leżący wzdłuż wybrzeża zatoki. Woda czysta i ciepła. W otoczeniu piękne, wysokie palmy a w jednym końcu zatoki znajdują się piękne skały a w drugim końcu tuż przy skalnym nabrzeżu do morza wpada rzeczka.

palolem_bungalows

Na rzeczce można sobie popływać w głąb lądu korzystając z gościnności lub usług lokalsów. Widoki bezcenne.

palolem_rzeczka

Nad rzeczką znaleźliśmy piękny bambusowy mostek o długości kilkudziesięciu metrów. Klimat pełnej egzotyki pod upalnym niebem tuż obok pięknego morza. Można poczuć smak wakacji marzeń 😉

palolem_mostek

Podstawowym źródłem utrzymania lokalnych mieszkańców oprócz oczywistej turystyki są połowy ryb i owoców morza. W zasadzie plaża oprócz leżaczków, stoliczków itp. usiana jest gęsto łódkami, które przypominają te z Indonezji. Z tym, że łódki indonezyjskie mają dwie wyciągnięte z dala od łódki płozy po obu stronach kadłuba natomiast te, których używa się tutaj (a także na Sri Lance) mają taką wyciągniętą płozę tylko po jednej stronie kadłuba.

palolem_lodki

O świcie łódki wyruszają na połowy oddalając się od brzegu na kilka kilometrów by po kilku godzinach połowów wrócić na ląd. Taki sam proces powtarza się późnym wieczorem. Mieliśmy okazję tym życzliwym lokalsom niejednokrotnie pomagać w wyciąganiu łódek na brzeg lub wypychaniu ich w kierunku wody.

palolem_pomoc

Ryby i inne dobra oceanu łowi się też prostszymi i tańszymi metodami. Czasami z zainteresowaniem obserwowaliśmy jak kilku mężczyzn ciągało długie sieci wchodząc do morza wprost z plaży i zataczając koła w wodzie w odległości kilkunastu metrów od brzegu. Połowy mimo, że o wiele skromniejsze niż te uzyskiwane z łodzi, mogą nakarmić niejedną rodzinę.

palolem_sieci

Dzięki tym działaniom wszystkie bary plażowe mają świeżutkie ryby i owoce morza do serwowania na życzenia klienta wprost z grilla lub w dowolnej formie jaką sobie smakosz wybierze 🙂
Najwspanialsze były chyba krewetki, których gigantyczny rozmiar wprawił nas w osłupienie. Krewetki wielkości naszych ryb słodkowodnych muszą robić wrażenie. Tym bardziej, że ich smak nie dobiega od tych małych, które można jeść w innych regionach świata (tygrysich i królewskich). Można sobie wyobrazić jakie to „niebo w gębie” gdy zamiast drażnić podniebienie pojedynczymi małymi sztukami duże kawały krewetki gryzie się niemal jak kawały kurczaka 😉

palolem_krab

palolem_krewetki

Nie ma co tu się nad tym tematem rozwijać. To bez wątpienia miejsce, które możemy polecić z pełną odpowiedzialnością dla tych, którzy chcą zaznać smaku egzotyki bez ponoszenia wysokich kosztów. Trzeba tylko złapać tanie przeloty i voila! Zapraszamy!

Naszym dobrym zwyczajem prosimy w tym miejscu o udzielenie pomocy dla niedożywionych dzieci z Polski przez kliknięcie w brzuszek Pajacyka na stronie www.pajacyk.org.pl. W imieniu dzieci bardzo za to dziękujemy.

Porady praktyczne:
Wybierając się na Goa nie ma sensu rezerwować coś „z góry”. To co można znaleźć w Internecie zazwyczaj odbiega cenowo (oczywiście w górę) od tego co można znaleźć bezpośrednio poszukując po dotarciu w miejsce gdzie chcemy się zatrzymać. W dodatku oferowane w Internecie miejsca na ogół leżą dalej od plaży a przecież każdy chciałby budzić się przy szumie oceanu a po otworzeniu drzwi obserwować wybrzeże, głęboko wdychając świeżość porannej bryzy 🙂