Archive for kwiecień, 2011

Powrót do „nie”normalności… :-)

wtorek, kwiecień 19th, 2011

Witamy wszystkich po dłuższej przerwie! Wybaczcie, że nie zdołaliśmy wcześniej napisać obiecanego podsumowania, ale dwa istotne powody uniemożliwiły nam to skutecznie. Po pierwsze, jak już pisaliśmy, spędziliśmy odrobinę czasu w Hong Kongu i Chinach, a po drugie, powrót na ten Polski padół łez i płaczu odebrał nam na chwilę mowę… No bo jak wyjaśnić to, że po kilku tygodniach nieobecności, nie możemy poznać własnego kraju?
Pustki na ulicach, w sklepach, autobusach, a przecież mieliśmy przedweekendowy piątek. Wszyscy, którzy jednak pojawiają się w miejscach publicznych są jacyś poważni, tak jakby tsunami miało miejsce w Polsce, a nie w Japonii. Ale nie!! Nie wszyscy! Mijamy salon RTV i widzimy szczęście na twarzach… naszych polityków! Udało im się! Bariera 5 złotych została pokonana. Paliwo i cukier idą łeb w łeb. Patrzymy i niedowierzamy. Może faktycznie w kampanii przedwyborczej gdzieś umknęło nam hasło „wszystko po 5 złotych”. Trzymamy kciuki. Jeszcze odrobina wysiłku Panowie!
Niedobrze nam od karmienia kłamliwą propagandą. Takiego tupetu i fałszu nie udało nam się zobaczyć nigdy i nigdzie!!! Pozdrawiamy wszystkich, którzy po obejrzeniu WIADOMOŚCI potrafią przespać spokojnie noc. Jesteście niezłymi luzakami! Dla podrażnienia Was mamy poniższe zdjęcie 🙂

11

Nie jest to nadzwyczajna wystawa. Takie w Hong Kongu występują średnio co 50m. Na pocieszenie możemy tylko dodać, że ceny podane są w dolarach Hong Kongu, a ich przelicznik w stosunku do złotówki to 1$HK = 0,40zł.

Wracając do przyjemnych chwil zapomnienia o „naszej władzy”, które przeżywaliśmy na Filipinach…

POGODA
Nie rozpieszczała. Ci, którzy śledzili blog wiedzą, że anomaliami pogodowymi zaskoczeni byliśmy nie mniej, niż Filipińczycy. Tak dużych ilości deszczu w samym środku ich lata podobno najstarsi nie pamiętają. Zabrane kurteczki przeciwdeszczowe okazały się być naprawdę nieodzowne tym razem.
ELEKTRYCZNOŚĆ
Prąd niby ten sam, ale dobrać się do niego było czasem dosyć trudno. Nasze europejskie standardy wpasowują się tylko w część Filipińskich gniazdek. W niektóre na siłę 😉 Często jednak nieodzowna staje się przejściówka. W kilku hotelach nie było gniazdek elektrycznych i tutaj jedynym sposobem na doładowanie akumulatorków była fantastyczna przejściówka, którą wkręca się w miejsce żarówki. Dobrze jest mieć ze sobą kawałek drutu. Z takim doposażeniem, z prądem będziecie mogli zrobić wszystko 😉
JEDZENIE
Nie polubiliśmy się… Słodko i w klimacie fast-food. Jeśli kochacie ciastka, lody, desery i Mc Donald’s – jedziecie do raju. W innym przypadku macie problem. Myśleliśmy, że jadąc na Filipiny, zastaniemy tam kuchnię bogatą w dania z olbrzymią ilością owoców morza, warzyw i aromatycznych przypraw. Wszystko miało być podawane z ryżem, bądź makaronem ryżowym. Aha i koniecznie zasmażane na woku. Nic z tych rzeczy. Na mieście, w lokalnych knajpkach możecie zjeść co najwyżej kurczaka z ryżem, lub jakieś tego pochodne. Wszystko prosto i bez przypraw. Zupki chińskie w marketach „SEVEN ELEVEN” w Hong Kongu smakowały nam dużo lepiej. Jedyną alternatywą dla żołądka pozostawały owoce. Mango były FANTASTYCZNE!!! Banany i ananasy takie sobie. Od czasu do czasu owocowego miksu dopełniał świetny durian.
LUDZIE
Wszyscy bardzo mili i życzliwi. Niesamowicie pomocni. Niejednokrotnie spotkaliśmy się z zachowaniami, które wydawały się wręcz zastanawiające, no bo jak ocenić sytuację, gdy jakiś Filipińczyk nie mając ani „grosza” interesu, poświęca czasem sporo czasu i wysiłku, aby zaprowadzić nas w poszukane miejsce, czy zaangażować w rozwiązywanie naszych problemów. Dodatkowo nie ma kłopotów w porozumiewaniu się. Wszyscy mniej lub bardziej posługują się językiem angielskim.
MIEJSCA
Wszyscy doskonale wiedzą, że nie ma miejsc, które nie są warte odwiedzenia, ale wrażenia z wielu tych odwiedzonych miejsc są wspanialsze, niż sugerowała to wcześniej nasza wyobraźnia. BARDZO polecamy Wam wysepki północnego Palawanu, tarasy ryżowe okolic Banaue, wulkan Mayon i podziemną rzekę na Palawanie. Całkiem niezłe są wulkany Pinatubo, Taal i rezerwat 100 wysp nieopodal Alaminos. Rzeczywistość Boholu i Sagady nie sprostała wyzwaniu naszej wyobraźni. Byliśmy odrobinę rozczarowani.
CENY
Jak na rejon Azji południowo-wschodniej przystało, ceny są bardzo przystępne dla Europejskiego turysty, nawet takiego, ze skromnym budżetem. Podajemy kilka przykładów. Pepsi Cola 2l. – 38PHP, banany 1 szuka – od 1PHP, mango 1 kg – 40PHP, woda 5l – 47PHP, obiad – od 35PHP. Bilety wstępów: podziemna rzeka – 200PHP, Tarsjusze w Corelli – 40PHP, Czekoladowe Wzgórza – 50PHP, Fort San Pedro w Cebu – 30PHP, ruiny Cagsawa – 10PHP, łódka na wulkan Taal – 800PHP (za łódź), wulkan Taal – 50PHP, wycieczka na Pinatubo 1500PHP (!!!), rezerwat 100 wysp – 1000PHP za całodzienny czarter łodzi (dla niewtajemniczonych podajemy kurs PHP = 0,065 zł). Wszystkie inne miejsca, bądź wycieczki są bezpłatnie, chyba, że chce się za coś zapłacić, co często skutecznie starają się doradzać spragnieni europejskiej kasy lokalsi. Tarasy ryżowe można przecież zwiedzać do woli i bezpłatnie, ale sporo pieniędzy może pochłonąć przewodnik czy transport, jeśli dacie sobie wmówić, że są wam one niezbędne.
ZDJĘCIA
Galeria wybranych zdjęć z wyjazdu do obejrzenia na www.picasaweb.google.pl/optant123
INFORMACJE
Jeśli będziecie potrzebować jakichkolwiek informacji dotyczących Filipin, organizacji transportu, cen – postaramy się odpowiedzieć lub doradzić najlepiej, jak będziemy potrafić. Piszcie śmiało! 🙂