Archive for styczeń, 2009

Od poziomu do pionu, czyli ołówkiem po mapie… :-)

piątek, styczeń 16th, 2009

No i stało się. Opracowaliśmy już design stron www, design blogu, galerii itd.
Tak więc technicznie jesteśmy przygotowani na publikowanie zapisków z naszych podróży, doświadczeń itd., no i reklamowania naszych sponsorów 🙂
Zachęcamy, zachęcamy! Każdy grosz się przyda, skoro rzucamy pracę, pakujemy się i wyjeżdżamy w nieznane…
Jesteśmy pełni optymizmu. Ludzie, którzy podróżują bądź już wrócili z „wojaży” po Azji, Ameryce Południowej i różnych zakątkach świata twierdzą, że to najwspanialsze chwile życia… a jeszcze jak się ma obok ukochaną osobę… no to nic dodać nic ująć! Trzeba więc działać. Zbieramy doświadczenia, pieniądze i planujemy. Choć akurat wg mnie najlepszym planem w takiej podróży jest… brak planu! 🙂 Tzn. wiadomo, że zarys musi być (gdzie, którędy itp.) no i odpowiednie przygotowania formalnościowe (szczepienia, wizy…).
Dobrze, że nasz „travel manager” w osobie kochanego koteczka ma rękę na pulsie i ciągle się konsultuje z „fachowcami”, którzy już te etapy dawno mają za sobą 🙂 Mamy więc pod kontrolą tematy wszelkich formalności i nie ma mowy o tym, żebyśmy obudzili się „z ręką w nocniku”… Szczepienia będą, podstawowe „papierki” wyjazdowe, które trzeba załatwić tutaj na miejscu – też.

Plan trasy też już wyznaczony. Google Maps jest jak zwykle w tym przypadku nieocenionym narzędziem. Wymiata po prostu i tyle! (pierwsza wersja do wglądu we wcześniejszym wpisie). Ściana z mapą u koteczka też daje możliwości wizualizacji więc ołówek poszedł w ruch i „trejsruta” już naszkicowana 🙂
Jesteśmy świadomi, że taka „wersja alfa” planu podróży będzie pewnie zweryfikowana przez życie i wiele się na tej trasie może pozmieniać. Bo i po co się ograniczać skoro gdzieś może nam się spodobać na tyle, że nie będziemy chcieli się stamtąd ruszyć 😉 Nie po to zamiatamy po sobie w kraju, żeby potem gdzieś gonić jakby było gdzie i po co… Spodoba się gdzieś no to „zapuścimy kotwicę” na tak długo jak pozwoli nam sytuacja i możliwości prawno-formalne (ale mądre sformułowanie 😉 ).
Po całodniowym spędzeniu czasu na dyskusji w pionie przy mapie i w poziomie na tapczanie mamy więc efekt w postaci miejsc do których będziemy podróżować a także sposobu w jaki chcemy pokonywać tę trasę. W zasadzie pierwszy przelot chcemy zrobić dopiero z Malezji na Borneo. Do samej Malezji będziemy docierać po ziemi. Super sprawa. Zobaczymy jak się ten chytry plan powiedzie już „w praniu”…
Zaglądajcie więc i czytajcie. Będziecie wiedzieć na ile życie potrafi zweryfikować plany kreślone ołówkiem i myszką… 🙂

Pierwsze plany – czyli poszły konie po betonie… ;-)

czwartek, styczeń 15th, 2009

No więc plan jest! Co prawda wszyscy mówią, żeby jak najmniej planować a i tak do planów się zbytnio nie przywiązywać, żeby nie czuć szczególnego rozczarowania jak się okaże że na szybko trzeba coś zmieniać, coś pominąć, pojechać inną trasą. Ok., zgadzam się, ale jak już wiemy, że jedziemy, to nie da się nie myśleć o tym i nie planować! I tak bohaterstwem jest codzienne chodzenie do pracy i w miarę rzetelne wywiązywanie się z wszystkich obowiązków 🙂
Ale do rzeczy – właśnie dziś spędziliśmy cały dzień na myśleniu dokąd i którędy byśmy chcieli pojechać. Plan przedstawia się mniej więcej następująco (a dla wzrokowców – mapka):

swiat_pod_stopami_ver1

Pierwsza wersja naszego planu podróży

Warszawa – Moskwa
Moskwa – Pekin przez: Nowosybirsk, Irkuck, Ułan Bator
A następnie:
Wietnam
Laos
Tajlandia
Malezja
Indonezja
Australia
Fidżi
Ameryka Południowa (Chile, Argentyna, Peru…a może coś jeszcze? Się zobaczy!)
Meksyk
USA

Ładnie, prawda?
(BTW: ta trasa już jest namalowana wprawną ręką Miśka na wielkiej mapie, która wisi u mnie na ścianie :-))

Wyruszamy w lipcu 2009 i będziemy on the road jeśli wierzyć naszym planom ok. 13 miesięcy.

Na razie wiemy dokąd chcemy jechać, robimy listę wiz które musimy uzyskać w Polsce a które po drodze, planujemy szczepienia i co najważniejsze poznajemy ludzi, którzy albo właśnie są gdzieś we świecie albo już wrócili. Zbieramy ich rady, gromadzimy różne doświadczenia, ja ciągle piszę maile i wypytuję o różne szczegóły, a  wszyscy oni zgodnie mówią: „taka podróż to najlepsze, co można w życiu zrobić”. No więc skoro tak, to raczej nie mamy wyjścia 🙂