Nha Trang, czyli wietnamskie Miami

No i okazało się, że wystarczy pozytywne nastawienie i odległość niecałych 450 km na południe by po deszczu zostało tylko wspomnienie. Nha Trang przywitało nas ciepłym powietrzem i przedzierającym się przez chmury słońcem. Tak było rano o godz. 6:30 kiedy to przyjechaliśmy na miejsce. Po znalezieniu miejsca do noclegu i odświeżeniu się po całonocnej podróży autobusem, jeszcze przed południem udaliśmy się na plażę, sprawdzić jak wygląda sytuacja. Chmury zaczęły się rozjaśniać a słońce przedzierając się pomiędzy nimi zaczęło dawać się we znaki więc zgodnie ustaliliśmy, że trzeba dać szansę temu słońcu i idziemy po kocyk by poleżeć na plaży i zażywać kąpieli.

Plaza Nha Trang

Sprawa była o tyle prosta, że nasz hotel znajduje się w zasadzie kilkadziesiąt metrów od plaży więc to żaden wysiłek 🙂 Ciekawa sprawa, ale jedna z głównych ulic Nha Trang biegnie właśnie wzdłuż brzegu oceanu w odległości jakichś 20-30 m więc wybór hoteli, z dobrym położeniem jest ogromny. Powstają tutaj coraz bardziej luksusowe hotele więc sprawia to, że w bądź co bądź biednym państwie jakim jest Wietnam miasto w tej części zaczyna wyglądać jak wybrzeże Miami. Na dodatek przez całą kilkukilometrową długość tego brzegu ciągnie się piękna piaszczysta plaża więc miejsce do takiego wypoczynku jest wymarzone.

Nha Trang

Po południu słońce już mocno grzało a temperatura dochodziła do 30 st.C więc wizja plaży nad wietnamską częścią oceanu zaczęła się realizować 🙂 Prognozy pogody na kolejne dni są jeszcze ciekawsze (bezchmurnie i temperatura rzędu 32 st.C) więc być może zatrzymamy się gdzieś nad oceanem na kilka dni. Ocean Spokojny w tym miejscu jest wyjątkowo wzburzony (chyba tylko z nazwy jest więc spokojny ;-)) i kąpiel to walka z ogromnymi falami więc jest przy tym sporo frajdy i sporo ludzi wbiega do wody przede wszystkim powalczyć z ogromnymi masami wody mając w tym niezłą rozrywkę 🙂
Wieczorem centralna część miasta zamienia się w niezliczoną liczbę kafejek i barów zachęcających do korzystania z lokalnego bufetu i drinków więc gwar na ulicach trwa do późnych godzin.

Deserek

Nha Trang

Przy wybrzeżu święcą się latarnie oświetlające plaże więc ludzie chętnie korzystają z możliwości posiedzenia ze znajomymi przy szumie oceanu i wypicia przy tym czegoś mocniejszego 🙂

Plaza Nha Trang nocą

Miasto jest więc godne polecenia dla tych, którzy chcą w Wietnamie odpocząć w typowych tropikalnych warunkach pod palmami 🙂
Kolejnego dnia wybieramy się gdzieś poza miasto poszukać jakichś ciekawych i spokojnych miejsc nad oceanem i zobaczyć jak wyglądają okolice Nha Trang.

9 komentarzy to “Nha Trang, czyli wietnamskie Miami”

  1. Ewa Says:

    i znów Wam się udało uciec w lato a już miałam nadzieję, że trochę pomokniecie 🙂

  2. Nguyen Bang Giang Says:

    Dzień dobry,
    Czytam wasze artykuły (nie tylko o Wietnamie) z dużą przyjemnością. Cieszę się ogromnie, że Wietnam Wam się podoba. Wniosek ten wyciągałem z pozytywnych i sympatycznych tekstów opisujących podróż. Mam nadzieję, że nie tylko kraj ale i pogoda będzie dla Was uśmiechnięta 🙂
    Serdeczne pozdrowienia z Toronto.
    Giang.

  3. Nguyen Bang Giang Says:

    Ps. Nha Trang zwiedzałem na początku 2009. Trafiłem wówczas na burzę na morzu. Nic groźnego, poza zmoknięty sprzęt fotograficzny (no i jego właściciel). Zapraszam do obejrzenia moich zdjęć z Nha Trang:

    http://www.banggiang.net/gallery/main.php?g2_itemId=3177

    Pozdrowienia,
    Giang.

  4. admin Says:

    Piękne zdjęcia Giang. Dziękujemy za linki i za komentarze. Nha Trang bardzo nam się podobało. Pojechaliśmy też poza miasto na Bai Dai long beach i byliśmy zachwyceni. Tak pięknej wody i niemal idealnej plaży jeszcze nie wiedzieliśmy! Tym bardziej jesteśmy tym miejscem zachwyceni, że nie było tam ani jednego turysty 🙂 Twoje zdjęcia są piękne. Jakim aparatem je wykonujesz? Czy tym Lumixem G1 o którym piszesz na swoich stronach? Pytamy tylko tak z ciekawości bo nam do profesjonalnej fotografii tak daleko jak z Ziemi do Marsa 🙂 Pozdrawiamy bardzo serdecznie z Sajgonu!

  5. Ewa Says:

    Hej, to do Gianga, jeśli mnie przeczytasz, chciałam zapytać czy byłeś studentem Studium w Łodzi, bo na Twojej stronie jest Łódź; podróż sentymentalna? Jeśli tak to przejrzyj wcześniejsze wpisy a znajdziesz tam wśród komentujących również nauczycielkę Studium, może rozpoznasz? Pozdrawiam i autorów bloga i Ciebie!

  6. Nguyen Bang Giang Says:

    Dziękuję za dobrą opinię za moje zdjęcia. Mnie do profesjonalizmu także jest daleko. Ja zajmuję się fotografią amatorsko. Te zdjęcia były akurat wykonane aparatem Nikon D300+NKK17-55/2,8. Jeśli jesteście w Sajgonie to polecam „Mũi né” i „Côn đảo”.
    Do Ewy, tak, uczyłem się języka w Studium JP w Łodzi. Nie muszę szukać nauczycielki bo to właśnie Pani Alicja mi poleciła te artykuły 🙂 Serdeczne pozdrowienia dla Pani Alicji i dla Was wszystkich.
    Giang.

  7. admin Says:

    Za pozdrowienia dziękujemy – korekty wprowadzone 🙂

  8. Basia Says:

    hej! dla takiego łasucha jak ja wystarczy zdjęcie tego fantastycznego deseru, by chcieć się tam znaleźć razem z Wami 🙂

  9. rysiek Says:

    heh…czyli zima w pelni, u mnie juz snieg zaczyna niesmialo o sobie przypominac, grrr. no ale za to o nartach, snowboardzie czy kuligu mozecie zapomniec :P:P:P a mnie sie uda chociaz troche, mam nadzieje (zreszta wiadomo, przez kogo zaczalem przygode z deska 😉 ) buźki wielkie

Leave a Reply