Powrót na niziny

Coraz trudniej wskakuje nam się ranem w buty. Dziś jednak musieliśmy być czujni. Chwila nieuwagi i możemy nie zdążyć na powrotny transport do Banaue. W skutkach byłoby to fatalne. Wieczorem mamy wykupiony autobus do CUBAO – następnego z miast aglomeracji Manilii. Co ciekawe podczas naszej wędrówki po Filipinach raz tylko spotkaliśmy na Palawanie parę z Polski. Potem była wielka przerwa. Dopiero w Sagadzie nadrobiliśmy to statystyczne niedopatrzenie losu. Najpierw spotkaliśmy dwie podróżujące razem pary, a potem 11 osób, które właśnie rozpoczynały tramping po Filipinach z jednym z polskich biur. Miło było powymieniać się doświadczeniami i spostrzeżeniami na temat tego co tu spotkaliśmy. Zdarza się, jak w tym przypadku, że miło łechta nas świadomość tego, że znów udało się w bardzo krótkim czasie zobaczyć więcej i duuużo taniej niż inni, ale o tym w podsumowaniu naszej wyprawy już wkrótce… Dzisiaj pogoda znów przestała nam dopisywać, ale to już pomału przestaje być naszym problemem. Wszystko co chcieliśmy zobaczyć i wszystko, czego chcieliśmy tutaj doświadczyć – już zostaje za nami. Odrobina słońca przydałaby się jednak, aby… dosuszyć nasze pranie, które pozostało do wyschnięcia na tarasie naszego hotelu. Przez 2 dni nasze t-shirty miały fantastyczny widok na tarasy ryżowe w Banaue 🙂 Z jeepneya do jeepneya i po wyczerpującej podróży w nabitym jak słój z ogórkami „luku” pasażerskim dojechaliśmy do Banaue. Warto dodać, że średnia prędkość jeepneyem po górskich, okolicznych drogach to ok 15-20 km/h. Drogi, pomimo, że całkiem niezłe, są często niedokończone, lub zasypane przez osuwiska. Beton w trakcie deszczu robi się dość śliski, a brak tu właściwie jakichkolwiek zabezpieczeń przed przypadkowym osunięciem w NAPRAWDĘ kilkusetmetrowe miejscami przepaści. Jadąc pojazdami w takim stanie technicznym, że nie weszlibyśmy tam z najbliższymi i z ogumieniem, któremu do rozprucia wystarczyłaby sucha igła sosnowa, wiedzieliśmy, jak niedużo trzeba, aby po metrowym poślizgu wylądować 200m niżej i zawisnąć wspartym na drzewach jak kolejna metalowa trumna na skale w Sagadzie. Aż taka tragedia się nie wydarzyła. Pojawiła się tylko inna, mniejsza. Jechały z nami 4 Niemki, które prześcigały się w układaniu głupich żartów i dowcipkowaniu na temat… tutejszej biedy, brudnych dzieci czy ich ubioru. Ale miały radochę!!! Śmiechom nie było końca… Zawstydzeni za Wspólną Europę wyszliśmy w Banaue wściekli za takie zachowanie. Ubrania na szczęście wyschły. Zdążyliśmy jeszcze coś zjeść i kupić owoce na powrót do Manilii. Wsiedliśmy do autobusu i tak oto kończymy naszą przygodę z Filipinami. Jutro wieczorem wylatujemy jeszcze na chwilkę do Hong Kongu i Chin, ale nie będziemy powielać pięknych i wypełnionych po brzegi treścią relacji z ubiegłorocznej wyprawy. Będąc tam postaramy się o jakieś fajne podsumowanie całości wyjazdu. Spróbujemy podać wszystkie ważne informacje dotyczące cen i najważniejszych zagadnień, które dotyczą każdego turysty na Filipinach.

One Response to “Powrót na niziny”

  1. Borys Says:

    Pozdrowionka od jednej z tych Par w Sagadzie 🙂

Leave a Reply