Popielec na Kalwarii w San Fernando

Złożyło się tak zupełnie niechcący. Wiedzieliśmy, że chcemy zobaczyć Wzgórze Kalwarii w San Fernando. To właśnie tutaj odbywa się Wielkopiątkowa Pasja Chrystusowa. Jest to jedyne miejsce na świecie, gdzie pątnicy przybijani są do krzyża prawdziwymi młotkami i prawdziwymi gwoździami. Zapewne każdy widział urywki relacji z tych uroczystości w naszych Wiadomościach telewizyjnych. Akurat wypadło nam odwiedzać to miejsce w Środę Popielcową. Jeszcze wczoraj wieczorem poszliśmy zapytać o której godzinie jest pierwsza msza święta, żeby pójść skoro świt, bo przecież musimy jeszcze dotrzeć pod wulkan Pinatubo. Wyobraźcie sobie, że pierwsza msza jest o… 4:00 rano. Ale później są co godzinę (!). Piękny kościół mamy w centrum, vis a vis naszego hotelu na godziny… Dziwicie się, że Arabowie ze swoim islamem mają dość wątpliwe zdanie na temat siły naszej wiary?

day17_3

Dzwony kościelne obudziły nas o 3 nad ranem. „Łoskot” wydobywający się z kościelnej dzwonnicy zanim dotarł do uszu mieszkańców przechodził wcześniej przez nasz pokój hotelowy. Nie mieliśmy więc problemu z wymeldowaniem się przed upływem dwunastu wykupionych godzin. Pozostawiliśmy plecaki w recepcji i poszliśmy na mszę o 7.30. W ten specjalny dzień uroczystość prowadził biskup.

day17_2

Nigdy nie widzieliśmy wcześniej równie szczupłego biskupa.

day17_1

Ba, nawet księdza! Zawsze ciekawie jest zobaczyć, jak różnią się od siebie obrządki mszy w różnych krajach. Nam najbardziej spodobał się sposób zbierania składki. „Wierne Róże” chodziły za składką wyposażone w coś, czego u nas używa się do zrywania jabłek w sadzie. Na długim kiju znajduje się dość długi worek wykonany z tkaniny naciągniętej na obręcz o średnicy 20 cm. Po wrzuceniu ofiary, przekręcając kij o 90 stopni można zamknąć dostęp do „skarbony”. Po mszy poszliśmy od razu w stronę Kalwarii. Kilometr przed naszym celem dotarliśmy do biura, w którym okazało się, że do odwiedzenie miejsca potrzebujemy specjalnej przepustki. Cóż było robić? Zrezygnować, bądź pójść do Departamentu Turystyki tutejszego urzędu. Poszliśmy. Wpisaliśmy się do rejestru odwiedzających ich Kalwarię jako pielgrzymi. Stwierdzili, że mieli już wcześniej turystów, ale nigdy nie mieli pielgrzymów! I to w dodatku z Polski! A Polska to ze względu na naszego papieża święty kraj. To musiało się odbić na sposobie naszego „pielgrzymowania”. Otrzymaliśmy klimatyzowanego busa, kierowcę i troje ludzi do obsługi. Pojechaliśmy na miejsce i tym razem bez przeszkód dotarliśmy do Filipińskiej Kalwarii.

day17_5

Nigdy byśmy jej nie znaleźli… Pośród domostw, śmieci i zagród zwierząt stał usypany kopczyk, który wyglądał jak kilka ciężarówek żwiru z ziemią wysypanych jakiś czas temu i nawet zbytnio nie uformowanych. Porośnięty trochę zdziczałą trawą. Pośrodku znajdowały się zabetonowane mocowania do przytwierdzenia trzech krzyży.

day17_4

To nie miejsce nadało znaczenia temu,co odbywa się tutaj w czasie Wielkanocy, ale realizm odtwarzanej męki Chrystusa. Zostaliśmy zapytani, czy chcielibyśmy się spotkać z człowiekiem, który był tu krzyżowany… Jakże by nie! Siedzimy w busie i jedziemy wąskimi uliczkami peryferii San Fernando na spotkanie z człowiekiem, który choć w drobniutkiej cząstce, ale zakosztował cierpienia Chrystusa. Przyjeżdżamy pod dom, już, już się cieszymy ze spotkania i… okazuje się, że Pan jest… w pracy i wróci wieczorem… Żałujemy… Na pociechę pracownicy Izby Turystyki pokazują nam jeszcze regionalne wyroby, z których są bardzo dumni. Najważniejszym z nich są ręcznie wykonywane lampy witrażowe, przypominające swym kształtem gwiazdę, jaką noszą kolędnicy w czasie naszych świąt Bożego Narodzenia. Na koniec zwiedzania otrzymaliśmy jeszcze transfer na dworzec. Dzięki uprzejmości pracowników wiedzieliśmy już dokąd i jak mamy jechać, aby dostać się jak najbliżej wulkanu Pinatubo. Z San Fernando busem dostaliśmy się do Tarlac Capas, a stamtąd trycyklem do Santa Juliana. Zarówno w pierwszym mieście, jak i w drugiej miejscowości nie udało nam się odnaleźć żadnych hoteli klasy budżetowej, więc śpimy dziś w bungalowie z ogromną kuchnią, salonem i trzema sypialniami w Santa Juliana. To najtańsze, co udało nam się znaleźć.

day17_6

Leave a Reply