Geotermalna Kraina Czarów

Jak na zimę, pogoda na wyspie północnej w Nowej Zelandii jest wyjątkowo przyjazna. Zdarzają się dni całkiem ciepłe, a zdecydowana większość, nawet jeśli temperatury są dosyć niskie, pozwala cieszyć się słońcem od rana do późnego popołudnia.
Na jeden z takich dni zaplanowaliśmy wycieczkę do tego, co w okolicach Rotorua jest najpiękniejsze i najbardziej zachwalane, czyli Wai-O-Tapu (Sacred Waters), mieszczącego się niecałe 30 kilometrów na południe od Rotorua. To miejsce magiczne – pełne absolutnych cudów natury, źródeł geotermalnych, gejzerów, gorących jezior, basenów błotnych, a wszystko to w magicznym otoczeniu lasów pierwotnych, oczywiście pełnych najrozmaitszych paproci. Sam park Wai-O-Tapu, jako główna atrakcja turystyczna okolicy, jest wspaniały, ale również naokoło niego, można znaleźć mnóstwo magicznych miejsc.
Ale po kolei. Oczywiście w pierwszej kolejności zwiedziliśmy park. Już na parkingu widać było, że jest to miejsce cieszące się ogromną popularnością wśród turystów i mieliśmy małe trudności ze znalezieniem miejsca do zaparkowania, ale się udało. Jak wszystko w Nowej Zelandii, tak i park Wai-O-Tapu jest idealnie przygotowany, nawet dla najbardziej wymagającego turysty. Świetnie oznaczone ścieżki, trasy spacerowo – widokowe na „każdą kondycję”, dokładna informacja o okolicy i oczywiście sklep z pamiątkami, w którym łatwo stracić głowę (i mnóstwo pieniędzy), bo wszystko jest takie ładne (my oczywiście jako travelersi nie ulegamy takim pokusom) 🙂

Wai-o-Tapu

Jedną z najbardziej znanych atrakcji Wai-O-Tapu jest gejzer „Lady Knox”, który codziennie punktualnie o 10:15 wystrzeliwuje ku niebu wodę na wysokość nawet 20 metrów! Brzmi niewiarygodnie, prawda? Tym bardziej ciekawa jest więc historia gejzeru. Otóż na początku XX wieku na tym terenie otwarto pierwsze w Nowej Zelandii otwarte więzienie, w którym trzymano lepiej sprawujących się więźniów z zakładów zamkniętych w okolicy Rotorua. To właśnie oni znaleźli gorące źródło, a podczas codziennego mycia i prania ubrań, odkryli właściwości gejzeru – okazało się, że erupcję wywołuje dodanie do wody mydła! Zachwyceni, zaprosili gubernatora, by pokazać mu swoje odkrycie. Od tej pory gejzer nosi nazwę Lady Knox, na cześć drugiej córki gubernatora – Lady Constance Knox i, jako część parku Wai-O-Tapu, jest jedną z największych atrakcji okolicy.
My po raz kolejny wykazaliśmy się nadmiernie luzackim podejściem do pojęcia „czasu” i gdy dojechaliśmy na miejsce okazało się, że spektakl już się rozpoczął i oczywiście spóźnialscy nie są wpuszczani.
Odwiedziliśmy oczywiście Lady Knox już po głównej atrakcji, gdy tłumy turystów opuściły to miejsce i nawet poczuliśmy lekką ulgę, że nie zdążyliśmy na 10:15. Z naszym nabytym i głęboko zakorzenionym wstrętem do wszelkiego rodzaju „najważniejszych i najdroższych atrakcji turystycznych”, naszym oczom ukazało się miejsce przygotowane tylko dla turystów – amfiteatr, z wygodnymi drewnianymi ławeczkami, na których zasiadają widzowie i oglądają erupcję gejzeru. Trochę jak w kinie, tyle że na bardzo krótkim, bo raptem 15-minutowym filmie. Sama Lady Knox przesadnie imponująca nie jest, ale pewnie w czasie głównego występu robi większe wrażenie

Lady Knox

Co prawda Lady Knox znajduje się już na terenie parku Wai-O-Tapu, ale to oddzielna atrakcja, oddalona o kilka minut jazdy samochodem od głównego wejścia. Więc po występie Lady Knox udaliśmy się na spacer wśród pozostałych cudów natury zgromadzonych w tym parku.
Rozpoczynając swoją wędrówkę po „geotermalnej krainie czarów” możemy wybrać długość spaceru – od 30 do 75 minut. To tylko czas orientacyjny i robiąc dużo zdjęć i wnikliwie napawając się pięknem otaczającej przyrody można tam spędzić bodajże cały dzień (na szczęście bilet nie ogranicza nas czasowo :-)). Rzeczywiście park jest piękny. Zachwyca na każdym kroku różnorodnością kolorów, gorącymi źródłami, błotnymi basenami itp., jednak jego największą i najbardziej zachwycającą atrakcją jest Champagne Pool.

Champagne Pool

Nazwa – Basen Szampana, pochodzi od dużych ilości dwutlenku węgla, które bąbelkują jak szampan w kieliszku i wygląda bardzo smakowicie 🙂 Ale temperatura wody jest zupełnie „nieszampanowa” – od 73 do 75 st.C (wody gruntowe osiągają tu temperaturę do 250 st.C!). A kolory, jakie się dzięki obecności różnych związków chemicznych tworzą przy brzegach zapierają wręcz dech w piersiach.

Jednak tak, jak wspomnieliśmy na początku, nie tylko to, co mieści się w okolicach parku Wai-O-Tapu jest piękne. Postanowiliśmy na własną rękę odkryć, co ta okolica ma jeszcze do zaoferowania! I bardzo się opłacało. To, co nas absolutnie urzekło to gorące rzeki… tak tak rzeki! Nie źródła, ale najprawdziwsze rzeki o temperaturze ok. 38 st.C. Dzień mimo, że słoneczny, to był bardzo chłodny, a temperatura nie przekraczała 5 st.C, jednak to nie powstrzymało nas od natychmiastowej kąpieli 🙂 Było wspaniale! Po długich spacerach, podczas których porządnie zmarzliśmy, wreszcie mieliśmy możliwość się rozgrzać. W darmowym, gorącym „basenie”, który sami odkryliśmy spędziliśmy prawie godzinę. Porastający brzegi gęsty las oraz para unosząca się nad powierzchnią rzeki wprowadzały magiczną atmosferę.

"Nasze spa"

Rozgrzani po kąpieli udaliśmy się na dalsze poznawanie okolicy. Głęboko w gęstwinach roślinności w miejscu gdzie mało kto się kieruje, odkryliśmy kolejną gorącą rzekę, nawet jeszcze ładniejszą niż poprzednią, a na niej wspaniały, parujący naokoło wodospad. To miejsce jeszcze bardziej nadawało się na „prywatne spa” 🙂

"Inne prywatne spa"

Dodatkowo ukryte pośród gęstwiny lasu gorące źródła i wielkie baseny gotującego się wręcz błota, którego fragmenty strzelały wysoko w powietrze.

Gotujace sie blotko

Cały niemal dzień spędzony w Wai-O-Tapu był wyjątkowy i pełen niespodzianek. W drodze powrotnej do Rotorua zatrzymaliśmy się jeszcze na krótki spacer w rezerwacie Rainbow Mountains. Tęczowe skały tuż nad jeziorem o intensywnym, zielonym kolorze, wyglądały imponująco (choć na naszych zdjęciach nie udało się tego oddać, ale bardzo się staraliśmy :-)).

Rainbow Mountains

Wrażenie piękna tych kolorowych, tęczowych skał potęgowało soczysto zielone jezioro znajdujące się tuż u stóp tych gór.
Po wielu kilometrach spacerów i kąpielach w gorącej rzece, wyczerpani wróciliśmy do Rotorua. Możemy z całą pewnością potwierdzić, że geotermalna kraina czarów – Wai-O-Tapu jest cudem natury i z całą pewnością warto ją odwiedzić.

Na koniec tego wpisu bardzo prosimy o udzielenie pomocy dla niedożywionych dzieci z Polski przez kliknięcie w brzuszek Pajacyka na stronie www.pajacyk.org.pl. W imieniu dzieci dziękujemy!

Porady praktyczne:
Wai-o-Tapu: Do Wai-O-Tapu można udać się drogą łączącą Taupo i Rotoruę. Znajduje się ono w odległości około 30 kilometrów od Rotory, a jakichś 60 km od Taupo. Tam należy kierować się oznaczeniami przy głównej drodze, które wskażą skręt do Wai-O-Tapu. Od tego miejsca do źródeł jest już tylko kilka kilometrów. Wstęp do parku kosztuje 30 NZD.
Odkryte przez nas naturalne spa do którego nie trzeba żadnych biletów jako, że znajduje się poza obrębem parku znajdują się odpowiednio: na przedłużeniu drogi tuż przy budynkach biurowych parku z lewej i prawej strony mostku, oraz drugie, o wiele ciekawsze z wodospadem ukryte w gęstej roślinności mniej więcej w połowie drogi do gejzeru Lady Knox.

One Response to “Geotermalna Kraina Czarów”

  1. Justyna Says:

    Oluś ściskam mocno mocno!!!!!!!!!

    .. oczywiście z okazji zbliżającej się rocznicy bitwy pod Grunwaldem 😉
    j.

Leave a Reply