Środkowa Java – Yogyakarta, Borobudur, Prambanan

Z brudnej i zatłoczonej Jakarty udaliśmy się do centralnej części wyspy Java. Naszym kolejnym przystankiem stała się Yogyakarta z której można udać się w inne ciekawe miejsca w tej części Javy. Do Yogyakarty najprościej udać się koleją. Dzień przed wyjazdem upewniliśmy się, że są odpowiednie pociągi i że nie będzie problemu z zakupem biletów. To miał być nasz pierwszy przejazd koleją indonezyjską. Naszym zwyczajem wybraliśmy najtańszą z możliwych opcji, czyli przejazd tzw. klasą „economy”. Jeżdżą nią lokalesi i w zasadzie nie ma tu obcokrajowców. Z dworca Pasar Senen pociąg wyruszył o godzinie 21:30 z półgodzinnym opóźnieniem. Z ledwością upchaliśmy nasze plecaki na wąską półkę nad głowami stłoczonych pasażerów i ruszyliśmy w nocną podróż. Nie było lekko. Pociągi tej klasy zatrzymują się na niemal każdej małej stacji a do wagonów wlewają się wtedy kolejne strumienie ludzi wypełniając każdą wolną przestrzeń. W każdym wagonie ustawione są dwa rzędy siedzeń, ale z jednej strony są po trzy miejsca a z drugiej po dwa. Miejsca są numerowane i dostępne dla tych co zdążyli kupić bilety z numerkiem. Jednak to tylko teoria. Ludzie tłoczą się na siedzeniach tyle ile się da. Na potrójnych miejscach siadają po cztery, pięć a nawet sześć osób. My mieliśmy na szczęście swoje miejsca ze strony posiadającej po dwa numery więc nikt nie próbował się „dosiąść”. Ale na podłodze pomiędzy naszym rzędem, a sąsiadującym naprzeciwko siedziało sporo osób, a część z nich nawet próbowało przyjąć pozycję leżącą wykładając na podłogę stare gazety.

pociag

Nocny pociąg nie oznacza jednak sennej atmosfery ani jakiegokolwiek spokoju. Przekonaliśmy się, że w Indonezji w przeciwieństwie do innych państw tej części świata życie toczy się wartko całą dobę. Przez całą noc na stacjach na których się zatrzymywaliśmy widać było handlarzy, mnóstwo osób, a z meczetów dobiegały głośne śpiewy. Nawet jeśli ktoś próbuje spać to szanse są niewielkie jako, że w pociągach oprócz samych pasażerów tłoczą się dziesiątki (a może nawet setki!) handlarzy oferujących niemal wszystko. Od pluszowych miśków, poprzez czapki, ciastka, zakąski, zupy, kawy, napoje itd. Do tego dochodzą czasem grający na gitarach chłopcy zbierający pieniądze za swoje „międzysiedzeniowe koncerty” a czasem jacyś żebrzący staruszkowie. Najdziwniejsze jest to, że jest ich tak wielu, że przepychają się w zasadzie między sobą (chociaż nikt do nikogo nie ma żadnych pretensji robiąc sobie nawzajem konkurencję). Krzyczą przy tym głośno zachwalając swoje produkty sprawiają, że nie ma chwili spokoju. W takim tłoku i ciasnocie przechodzą ze swoimi towarami noszonymi w koszach nad głowami umiejętnie „przepływając” między ciałami leżących i siedzących wszędzie pasażerów. Około 7:00 rano dotarliśmy do Yogyakaty i udaliśmy się w centralne jej miejsce – na ulicę Malioboro wokół której można znaleźć hostele i guesthousy.

Yogyakarta

Po znalezieniu odpowiedniego lokum, które standardem nie odbiegało od tego co widzieliśmy już w Jakarcie (zmurszałe ściany, odrapane tynki, stare drewniane łóżka itd.) wiedzieliśmy już, że mimo warunków lokalowych jest to miasto zdecydowanie o wiele ciekawsze niż Jakarta. Przede wszystkim jest o wiele mniejsze i bardziej rozwinięte a poza tym jest w pewnym sensie centrum kulturalnym i naukowym Javy. Jest tutaj mnóstwo producentów batiku (pięknie tkanej i malowanej tkaniny) oraz wiele uniwersytetów i szkół. Ulica Malioboro pełna jest sklepów i wystaw a wzdłuż chodników ustawiają się handlarze ze stoiskami pełnymi towarów. Oczywiście niemal każdy wita turystów swoim „Hello Mister!” (często bez względu na to czy skierowane jest to do mężczyzny czy kobiety) 😉 i proponuje jakieś usługi – najczęściej transport rowerową rykszą lub konnym powozem.

riksza

W Yogyakarcie znajduje się też duży rynek, muzea i Pałac Sułtana – Kraton. Jeśli chodzi o Pałac Sułtana to nie ma w nim żadnego przepychu i poza eksponatami w postaci kukieł dworskich sług sułtana oglądanymi w pomieszczeniach zza szyby, wystawy dworskich instrumentów muzycznych, historii kolejnych sułtanów i głównej sali zwanej Bengsal Kencana (Złota Sala) z bogato dekorowanym sufitem podtrzymywanym kolumnami, w zasadzie nawet tutaj widać biedę. Dość powiedzieć, że po trzęsieniu ziemi, które miało tu miejsce w 2006 roku (miało 6,3 stopnia w skali Richtera i zginęło wtedy około 6 tysięcy osób) część zrujnowanych budynków pałacowych została już wzniesiona jako drewniana. Pozostałą część kompleksu pałacowego, niedostępną już dla turystów zamieszkuje obecny sułtan. Całość budynków ma ciekawą architekturę typową dla Javy zbudowaną głównie w początkach XVIII wieku.

palac sultana

Oprócz tych miejsc na uwagę zasługuje jeszcze Pasar Ngasem (Ptasi Rynek) na którym handluje się przede wszystkim ptakami, ale również różnego rodzaju zwierzętami, gadami i owadami. Nie są to jednak widoki dla osób o słabszych nerwach bo warunki w jakich się tutaj trzyma te zwierzęta często wołają o pomstę do nieba. Tuż za Pasar Ngasem znajdują się ruiny Taman Sari (Pałacu Wodnego) na które można się wspiąć po schodach i zobaczyć dachy niskiej zabudowy Yogyakarty. Wokół tych ruin można pobłądzić w bardzo ciasnych uliczkach zabudowy mieszkalnej mieszkających tu lokatorów.

obrzeza Yogyakarty

obrzeza Yogyakarty

Wieczorami na ulicach Yogyakarty jest równie gwarno jak w dzień, a na Malioboro w miejscach gdzie w dzień handluje się odzieżą i pamiątkami pojawiają się często stragany z indonezyjskim jedzeniem. Do niskich stoliczków przysiada się bez obuwia wprost na dywanikach a do takich miejsc przychodzą często grający na różnych instrumentach grajkowie. Jest miła atmosfera a „instrumentaliści” nie nalegają nawet by za tę przyjemność im płacić jak to często zdarza się w innych miejscach Azji. Przechadzając się wieczorem po Malioboro spotkaliśmy dwóch Polaków: Mariusza i Ryśka, którzy wybrali się w półtoramiesięczną podróż po Indonezji. Miło było porozmawiać w polskim języku z osobami ciekawymi tej części świata 🙂

koncert

Z Yogyakarty warto udać się 45 km na północ do miejsca zwanego Borobudur gdzie znajduje się ogromna i przepiękna świątynia buddyjska przypominająca rozmachem świątynie Angkor Wat. Jest jednak starsza bo pochodzi z VIII wieku a jej architektura jest bardzo interesująca. Zbudowana z bloków kamiennych o objętości 60 tys. m3 na podstawie powierzchni o rozmiarach 118 x 118 metrów posiada osiem pięter kwadratowych tarasów (po trzech z nich można spacerować dookoła budynku) zakończonych trzema kolejnymi ale o okrągłym kształcie zakończonych wysoką stupą na samym szczycie. Na każdym z tarasów po których można spacerować znajdują się charakterystyczne dla Borobudur stupy przypominające odwrócony dzwon w którym znajdują się posągi Buddy. W sumie jest ich aż 72, a niektóre z nich ze względu na uszkodzenia odsłaniają posągi Buddy. Ściany świątyni zawierają piękne płaskorzeźby przedstawiające różne tradycyjne sceny buddyjskie. W to miejsce przybywają czasem rozmodleni buddyści zasiadający pośród stup i składający modły w kierunku centralnej części świątyni.

Borobudur

Drugim wartym uwagi miejscem w pobliżu Yogyakarty jest Prambanan. Wioska Prambanan znajduje się w odległości 17 km od Yogyakarty a znana jest przede wszystkim z pięknej hinduskiej świątyni pochodzącej podobnie jak Borobudur z VIII wieku. Właściwie nie jest to pojedyncza świątynia ale kompleks świątyń z których najwyższa o nazwie Shiva Mahadeva znajduje się w centralnym miejscu i otoczona jest przez cztery inne świątynie: Candi Brahma, Candi Vishnu, Candi Nanu i Candi Sewu. W każdej z nich znajdują się posągi bóstw odpowiednie nazwie poszczególnych świątyń. Niestety niektóre znich ze względu na zniszczenia i prace rekonstrukcyjne są zamknięte i nie można do nich wejść. Podczas naszej wizyty również główna świątynia tego kompleksu była zamknięta więc jej posągi pozostały dla nas tajemnicą. Również w tym kompleksie ściany są bogato zdobione płaskorzeźbami przedstawiającymi sceny różnych historii religijnych – tym razem oczywiście hinduskich.

Prambannan

W Yogyakarcie i jej okolicy spędziliśmy trzy dni. Czasem dopadał nas intensywny rzęsisty deszcz, który o tej porze na Jawie jest normalnym elementem pogody, ponieważ panuje tutaj tzw. pora mokra. Jednak na ogół upały i ciężkie wilgotne powietrze mocno dawały się we znaki i do wczesnych godzin popołudniowych potrafiły mocno nas wymęczyć. Potem często przychodziły opady i powietrze nabierało odrobinę „oddechu”. W dalszą podróż zdecydowaliśmy udać się lokalnym autobusem by dotrzeć do wulkanu Bromo a stamtąd dalej na wschód Javy.

Na koniec bardzo prosimy o kliknięcie w brzuszek Pajacyka aby zapewnić w ten sposób posiłek niedożywionym dzieciom z Polski.

Kilka porad praktycznych:
Zakwaterowanie: Najwięcej guesthousów znajduje się na ulicach Pajeksan, Yojonegran i Sosrowijayan, które znajdują się po zachodniej stronie ulicy Malioboro. Ceny rozpoczynają się od 70 tys. ruppiah w górę.
Jedzenie: Jeżeli chcemy posilić się lokalnym indonezyjskim jedzeniem to najlepiej skorzystać z ulicznych barów umiejscowionych wzdłuż ulicy Malioboro w jej północnej części po wschodniej stronie drogi. Dobre i niedrogie jedzenie można zakupić w restauracjach indonezyjskich znajdujących się w centrum handlowym przy ulicy Malioboro po stronie zachodniej przed ulicą Ahmad Dahlan. Restauracje te znajdują się na najniższym poziomie sklepu.
Transport: Do Borbudur i Prambanan można dojechać lokalnym środkiem autobusem publicznym, ale cena biletu do jednego z tych miejsc wynosi 20 tys. ruppiah. Jeżeli chcemy więc odwiedzić oba te miejsca to musimy wydać co najmniej 80 tys, ruppiah na osobę. Do tego dochodzi dojazd do dworca autobusowego lokalnym autobusem miejskim za około 3 tys. ruppiah w jedną stronę. Lepszym rozwiązaniem jest skorzystanie z przejazdu przez dowolne biuro turystyczne, które za podróż minivanem w oba te miejsca w najtańszej opcji pobiera opłatę 60 tys. ruppiah. Najtańsza opcja oznacza wyjazd o godz. 5:00 rano (powrót około godz. 13:00). Oczywiście bilety wstępów na teren kompleksów świątynnych musimy nabyć we własnym zakresie.
Bilety wstępu: Uwaga: biety wstępu do Borobudur kosztują 15 USD na osobę! Taka sama cena dotyczy wstępu do Prambanan. Jedyną tańszą opcją jest zakup biletu wcześniej przez agencję u której kupujemy przejazdy (ale cena i tak wynosi ponad 12 USD) lub za okazaniem międzynarodowej legitymacji studenckiej (wtedy bilet kosztuje 8 USD o czym w Borobudur nikt nie mówi i nie ma żadnej informacji przy kasie, a warto o tym wiedzieć, żeby nie „przepłacać”).

Leave a Reply