Kuala Lumpur – od bałaganu po nowoczesność

Pierwsze dwa dni w Kuala Lumpur pokazały jak rozmaite jest to miasto. Wiedzieliśmy, że stolica państwa, które rozwija się bardzo dynamicznie i w całej Azji Południowo-Wschodniej stanowi chyba najbardziej otwarte dla imigrantów miejsce, musi dać niesamowitą mieszankę różnych kultur i różnych obrazów. I dokładnie takie są nasze wrażenia z tego miasta. Mieszkańcy Kuala Lumpur to nie tylko Malajowie, ale także Chińczycy, Hindusi i wyznawcy Islamu. Guesthouse w którym się zatrzymaliśmy znajduje się w Chinatown, czyli typowej dzielnicy chińskiej, ale tuż obok znajduje się tzw. Little India, a pośród tych kultur i co za tym idzie również architektur, przebijają się wieżowce stylizowane na islamskie meczety. Do tego typowo azjatycki zgiełk, tłok, hałas i dokuczliwe temperatury, do których tutaj dochodzi jeszcze wysoka wilgotność i duże ryzyko deszczu w porze popołudniowej. Tak więc natłoczenie tych wszystkich aspektów daje obraz jednego wielkiego tygla w którym nam przyszło się teraz „gotować” 😉
Chinatown i Little India to chyba najciekawsze pod kątem backpackerskim miejsca, bowiem tutaj można znaleźć najtańsze zakwaterowanie i najtańsze jedzenie.

Chinatown

Do tego dochodzi możliwość kupowania różnego rodzaju produktów naśladujących znane marki w ogromnej liczbie straganów i sklepików. W zasadzie wymarzone miejsce dla miłośników tego rodzaju klimatów. W porównaniu do Chatuchak w Bangkoku, które jest przecież najbardziej znanym targowiskiem w tej części świata, śmiało możemy powiedzieć, że ulica Petaling w Chinatown oraz jej okolice śmiało mogą z nim konkurować, a nawet powalczyć o zwycięstwo 🙂
Jakby na przeciwległym biegunie znajdują się nowoczesne i zadbane miejsca w którym prym wiedzie wsławiony Golden Triangle. To część Kuala Lumpur zdecydowanie zorientowana biznesowo z mnóstwem biur, sklepów, centrów handlowych oraz miejscami rozrywki, czyli restauracji i barów.

Golden Triangle

Czujemy się jednak w obowiązku ostudzić zapał tych, którzy chcieliby wybrać się do Malezji w celach rozrywkowych. Spośród wszystkich dotąd odwiedzonych krajów Azji Południowo-Wschodniej jest ono zdecydowanie najdroższe. Nie chodzi tutaj o typowe produkty „rynkowe”, które być może udałoby się zakupić w cenach podobnych do tych, które spotkamy w Wietnamie, Kambodży czy Tajlandii, ale o koszty noclegów, posiłków, a przede wszystkim alkoholu. Jest to zdecydowanie miejsce dla abstynentów. Piwo jest tutaj dwukrotnie droższe niż w Tajlandii i prawie czterokrotnie droższe od Kambodży czy Wietnamu. Nie wspominamy tutaj o mocniejszych alkoholach, bo to rozrywka zdecydowanie dla klienteli o zasobniejszych kieszeniach. Tak więc przyszedł okres „posuchy” 😉 Za to sucho nie jest bo deszcz regularnie przynajmniej raz dziennie musi spaść. I to nie jakiś tam deszczyk, tylko porządna ulewa. Jedyna pociecha, że trwa ona zazwyczaj krótko i zaraz potem przejaśnia się by znowu słońce robiło swoje.
Wracając więc do Golden Triangle można tutaj poczuć klimat nowoczesnej Azji zdecydowanie przypominającej Hong-Kong czy Makao. Nawet liczba wieżowców i wymyślnej architektury nasuwa pewne analogie do Hong-Kongu, choć nie jest to tak spektakularne jak to co można zobaczyć na tej wyspie.

Kuala Lumpur z Petronas Towers

Jest za to bardzo przyjemnie i kolorowo. Można też wybrać się do któregoś z centrów handlowych, by zjeść w food parku za w miarę sensowne pieniądze. Poruszanie się po Kuala Lumpur jest proste i poza ogromną liczbą różnych środków komunikacji publicznej można korzystać z taksówek czy miejskich pociągów umiejscowionych podobnie jak Skytrain w Bangkoku na szynach umieszczonych nad jezdniami (Monorail). Ceny nie są wygórowane a wygoda i łatwość korzystania godna polecenia.

Monorail

Hitem Kuala Lumpur są oczywiście najwyższe bliźniacze wieże świata, czyli Petronas Towers. Na liście najwyższych budynków świata jeszcze do 2004 roku zajmowały one pierwsze miejsce. Teraz zajmują czwarte miejsce, ale jako wieże bliźniacze są nadal na pozycji numer 1. Każdy kto widział te wieże na zdjęciach dostrzega zapewne klasyczność tych budowli, ale zobaczenie tego cudu z bliska dopiero pokazuje kunszt architektoniczny tych budowli i nowoczesność zastosowanych rozwiązań (mimo, że wieże w tym roku ukończą 12 lat życia). Wieże zbudowane są na planie ośmioramiennej gwiazdy a ich fundamenty sięgają aż 1500 m w głąb skał na których zostały osadzone! Do tego dochodzi 88 pięter w górę i przeszklone połączenie wież na wysokości 41 piętra w którym to można podziwiać panoramę Kuala Lumpur.

Petronas Towers

Trzeba przyznać, że wysokość wież wynosząca 452 metry robi niesamowite wrażenie! Najbardziej jednak działa na wyobraźnię niesamowita stalowa konstrukcja budynku, która połyskując w słońcu krzyczy do podziwiającego gapia: „Spójrz jaki potencjał ma Malezja. Dla nas nie ma granic!”. Do tego wszystkiego dochodzi piękne i zadbane otoczenie wież i to co się w nich znajduje. Ogromne centra handlowe, 76 wind, niezliczona liczba biur (jedna z wież w całości wykorzystywana jest przez inwestora wież – czyli firmę Petronas) i miejsc kulturalno-rozrywkowych. Tutaj ma również swoją siedzibę Filharmonia Kuala Lumpur.

Widok z Petronas Towers

Ponieważ Petronas jest firmą znaną nie tylko z słynnych wież, ale również z badań naukowych jakie prowadzi, przemysłu paliwowego a także sponsoringu sportów motorowych w tym najważniejszego: Formuły 1, można tutaj zwiedzać specjalne centrum naukowe, a także mając trochę szczęścia brać udział w wydarzeniach związanych z Formułą 1. Mieliśmy to szczęście, że akurat 28 stycznia o godzinie 18:00 w Petronas Towers odbywała się oficjalna prezentacja kolorystyki nowego bolidu F1, przygotowanego na sezon 2010. Dla osób nie interesujących się tym sportem śpieszymy wyjaśnić, że prezentacja bolidu przed rozpoczęciem sezonu wyścigowego jest najważniejszym wydarzeniem związanym z tym sportem. Na ten moment wyczekują miliony fanów F1. Każdy team ustala datę prezentacji bolidu i tego dnia odbywa się z tej okazji ogromna feta połączona z różnego rodzaju pokazami rozrywkowymi. Żeby podkreślić rangę akurat tego wydarzenia, które odbyło się w Petronas Towers śpieszymy donieść, że Petronas jest głównym sponsorem teamu Mercedes GP (w zeszłym roku sponsorował team BMW Sauber, w którym startuje Robert Kubica). Petronas wybrał tworzony od tego roku Mercedes GP spośród kilku innych teamów, które się o to ubiegały. Potem okazało się, że właśnie do tego teamu na głównego kierowcę przyjęto Michaela Schumachera, który jest absolutną gwiazdą tego sportu (ma na swoim koncie siedem zwycięstw mistrzostwa świata F1) i od tego roku po kilkuletniej przerwie postanowił wrócić do tego sportu. Tak więc zbieżność wszystkich tych czynników dała chyba najbardziej pikantne i pożądane przez miłośników F1 zestawienie. Mieliśmy tę niewątpliwą przyjemność uczestniczyć w tym wydarzeniu pełnym dziennikarzy, fleszy, fotoreporterów itd. A wszystko to odbywało się w Petronas Towers na położonej na poziomie -1 kondygnacji. Było ekscytująco! 🙂

Prezentacja bolidu Mercedes GP

Tak więc pierwsze dni w Kuala Lumpur dały nam możliwość doświadczenia różnych miejsc, pełnych skrajności. Podkreśla to jeszcze bardziej potencjał ogromnego rozwoju jaki drzemie przed tym miastem, ale także Malezją w ogóle. Kraj żyje przede wszystkim z przemysłu i usług, które coraz bardziej się rozwijają, jednak to ludzie według nas stanowią tutaj największy i najważniejszy kapitał. Malajowie są ludźmi wykształconymi i kulturalnymi, a do tego są bardzo otwarci i uprzejmi co niejednokrotnie sami mogliśmy odczuć w różnych sytuacjach.

Kilka porad praktycznych:
Noclegi: Zakwaterowanie w Kuala Lumpur jest niestety dość drogie w porównaniu do innych miejsc w Azji. Najpopularniejszą i najtańszą dzielnicą jest Chinatown gdzie znajduje się spora liczba guesthousów i hosteli. Generalnie ceny za pokój wahają się od 45 do 80 ringgitów (czyli od 8 do 15 USD). Warto jednak poszukać dłużej, ponieważ zdarzają się również miejsca gdzie można nocować za cenę 30-40 ringgitów.
Jedzenie: Najtańsze jedzenie można znaleźć w Chinatown i Little India, ale tutaj również trzeba sprawdzać ceny, ponieważ niektóre lokale mimo pozornego „ulicznego” charakteru mają ceny podobne do standardowych restauracji. Oczywiście najtaniej (a często i najsmaczniej) można jeść na ulicznych straganach. Uwaga: w Malezji często podaje się ceny netto, do których należy potem doliczyć podatek (najczęściej 5%), a czasem również opłaty za serwis (najczęściej 10%). Dotyczy to nawet restauracji sieciowych takich jak McDonalds czy KFC.
Transport: Całe centrum Kuala Lumpur (Chinatown, Little India oraz rejony Golden Triangle) można bez problemu pokonywać pieszo, ponieważ są to odległości nie większe niż 1-3 km. Jeżeli zależy nam na czasie można korzystać z kilku rodzajów pociągów z których najwygodniejszy jest monorail (pociąg jednoszynowy) posiadający jedną linię w ścisłym centrum. Ceny za monorail wynoszą od 1,20 do 2 ringgitów w zależności od liczby przystanków.

7 komentarzy to “Kuala Lumpur – od bałaganu po nowoczesność”

  1. Ewa Says:

    Hej, kochani, chyba jednak dobrze zrobiliście ruszając dalej, nie cumując na „rajskej wyspie” i zwiedzacie dalej, a my mamy z tego dalszą frajde; z poprzedniej korespondencji widać, że nie jestescie samotni i macie kontakt z innymi travelersami na trasie; tak trzymać, z informacji od Rysia wiem, ze następny wpis, to dopiero bedzie bomba!!!! serdeczności!

  2. Alicja Says:

    Miasto czterech kultur – jak to swojsko brzmi, całkiem jak nasza Łódź

  3. admin Says:

    Pewnie, że dobrze zrobiliśmy – jeszcze tyle miejsc przed nami 🙂 Co do naszych znajomych travelersów, to Jason i Alexa są z USA i poznaliśmy się w Laosie. Oni właśnie za kilka dni kończą swoją 14-miesięczną podróż dookoła świata (w linkach polecanych po prawej stronie mamy ich bloga, więc zapraszamy) a Malezja to ich ostatni przystanek. I akurat udało nam się jeszcze całkowicie przypadkiem tu spotkać! A kolejny wpis już za chwilę 🙂 buziaki!

  4. admin Says:

    Tak, rzeczywiście to miasto czterech kultur choć chyba jeszcze wyraźniej zaznaczonych niż w Łodzi. To imponujące, jak wszystkie obecne tutaj narodowości pielęgnują swoje tradycje i swoją kulturę, nie wchodząc jednocześnie w konflikt z innymi. Niesamowita mieszkanka strojów, typów urody, kuchni, szyldy na ulicach w różnych językach to właśnie kolorowa codzienność Kuala Lumpur. serdecznie pozdrawiamy!

  5. Alicja Says:

    No bo w Łodzi to już tylko mit z przeszłości – co się stało z Żydami, wiemy, są na polu gettowym, Niemcy niespolonizowani uciekli z końcem wojny, a spolonizowani zostali i spolonizowali się do końca, podobnie jak Rosjanie. Dopiero na pogrzebie mojego sąsiada, na prawosławnym cmentarzu, uświadomiłam sobie, że nosił przecież rosyjskie nazwisko! Teraz – w okolicach Ptaka zwłaszcza – możemy uświadomić sobie, jak niemałe są już u nas „mniejszości” chińska, wietnamska, turecka, a nawet indyjska… Jak wrócicie, to myk na Ptaka,zeby się swojsko poczuć w azjatyckich klimatach.

  6. admin Says:

    Może więc trzeba by rozważyć mocno surrealistyczny pomysł mianowania Łodzi miastem czterech kultur: chińskiej, tureckiej, wietnamskiej i indyjskiej? 🙂 Świat się robi coraz mniejszy a określenie „Miasto 4 kultur” nabrałoby nowego znaczenia 🙂 pozdrawiamy!

  7. Alicja Says:

    może na początek „Ptak czterech kultur” chińskiej, rosyjskiej, wietnamskiej i tureckiej.

Leave a Reply