Lenin wiecznie żywy i inne atrakcje :-)

 

Pierwszego dnia w Moskwie, podczas spaceru wieczornego obadaliśmy, że „godziny urzędowania” Lenina w Mauzoleum to 9.00 – 13.00. Trzeba było więc dobrze tę wizytę zaplanować bo wiązała się ona z wcześniejszą pobudką rano. Wczoraj nastawiliśmy się na wstanie dziś o 8.00, żeby wszystko zdążyć i… na planach się skończyło, bo obudziliśmy się o 10.30. Na szczęście nie tracąc zapału zdecydowaliśmy, że jedziemy na Plac Czerwony i będziemy próbowali zdążyć. No i jak się okazuje grunt to pozytywne myślenie – oczywiście wszystko się udało a do tego byliśmy o 2,5 godziny bardziej wyspani!

Po dotarciu na Plac Czerwony w pierwszej chwili przeraziła nas gigantyczna kolejka i nawet byliśmy skłonni zapłacić jakiejś lokalnej przewodniczce żeby nas przeprowadziła do środka bez kolejki, ale zanim się zdecydowaliśmy, to przewodniczka zniknęła. I znów, jak się okazało, nie ma tego złego, ponieważ kolejka posuwała się bardzo sprawnie. Zresztą przyznać trzeba, że zwiedzanie zorganizowane jest świetnie. W kolejce staliśmy ok. 20 minut, później oddanie całej elektroniki do depozytu (oczywiście za „ochronę” sprzętu zostawić też trzeba kilkadziesiąt rubli J), następnie przejście przez bramki, pokonanie alei pomników „zasłużonych” i już staliśmy twarzą w twarz z Włodzimierzem Iliczem Leninem! Wygląda nieźle jak na tyle lat w tym lodowatym Mauzoleum ale i tak uważamy, że to jakaś mistyfikacja i nie jest to oryginał 😉 W sumie wygląda tak świeżo i zgrabnie (włoski wygolone, broda przystrzyżona, garnitur nienagannie ułożony), że jesteśmy przekonani, że któregoś dnia zejdzie ze swojego piedestału, otrzepie się i poprosi o szklaneczkę wódki i odkurzenie mu jakiegoś biurka na Kremlu, żeby mógł przegonić te MacDonalds’y i inne imperialistyczne badziewia J

Będąc na fali oglądania obowiązkowych atrakcji Moskwy, w następnej kolejności zwiedziliśmy Katedrę Świętego Bazyla – na pewno każdy ją kojarzy, bo występuje na większości zdjęć z Moskwy – bajecznie kolorowy budynek z niezliczoną ilością kolumn i wieżyczek, przypominający tort (dla przypomnienia zdjęcie zamieszczamy poniżej).

 

Bazylika Sw. Bazylego

 

W środku przepych, złoto i piękne ikony. Wszystko sprawiało wrażenie niesamowitego bogactwa i „rozmachu” J ale naprawdę niesamowite bogactwo sakralne zobaczyliśmy w następnym punkcie naszej wycieczki czyli w Cerkwi Chrystusa Zbawiciela która jest największą cerkwią prawosławną na świecie i może poszczycić się bardzo ciekawą historią (dociekliwych zachęcamy do poszukiwań chociażby w Wikipedii ;-)). Tam złoto aż kipi ale zdecydowanie warto to zobaczyć! Sami spójrzcie:

 

Chrystusa Zbawiciela

 

Aha, ważna uwaga – panowie nie są wpuszczani w szortach – obowiązkowo muszą mieć długie spodnie.

Po takiej dawce architektury sakralnej zdecydowaliśmy, że ostatnim punktem dzisiejszego zwiedzania będzie dla odmiany Galeria Trietiakowska którą Misiek nazwał „Luwrem Moskwy”. Zebrane tam dzieła robią ogromne wrażenie a powierzchnia wystawowa wydaje się nie mieć końca. Kolejne miejsce które koniecznie trzeba odwiedzić będąc w Moskwie!

Oczywiście cały dzień poruszaliśmy się w większości pieszo, więc dodatkowo obserwowaliśmy życie codzienne tego miasta. Po raz kolejny próbowaliśmy lokalnych specjałów kulinarnych (dziś były to bliny i pirogi – jedzone na ławce w parku) obowiązkowo popijając to kwasem J

Moskwa bardzo nam się podoba. Jest miastem pełnym sprzeczności i rozmachu ale ma swój niepodważalny urok. O skali rozmachu świadczy nie tylko to kipiące złoto na dachach cerkwi (BTW: na deptaku znaleźliśmy nawet „supermarket ze złotem” czyli koszyczek w rękę i jazda po sklepie z samym szlachetnym kruszcem na półeczkach ;-)) i ogrom budynków oraz cechy o których mowa była w poprzednim blogu, ale też liczba maybachów, lamborghini czy innych ekstremalnie luksusowych samochodów, których w Polsce znajduje się kilka a tutaj kilka można zobaczyć w ciągu paru minut J Całodniowe spacery po bardziej i mniej znanych miejscach Moskwy pokazały nam, że jest piękna i warto ją bliżej poznać.

 

Widok na Kreml

 

Pewnie jeszcze kiedyś tu wrócimy.

Ale póki co musimy się pakować, bo dziś wyruszamy w dalszą drogę – o 14-ej wsiadamy do pociągu Kolei Transsyberyjskiej, którym ponad 2 dni będziemy jechać do Nowosybirska. I już zaczyna się kolejny rozdział tej przygody J O wrażeniach będziemy pisać na bieżąco.

3 komentarze to “Lenin wiecznie żywy i inne atrakcje :-)”

  1. Asia K. Says:

    Nie, no Olinku, już Wam zazdroszczę tej Moskwy! Aż starach pomyśleć, co będzie jak pokażecie bardziej egzotyczne miejsca… Niemniej podglądam regularnie i trzymam kciuki za udaną wyprawę. Początek jest jak widzę fantastyczny. 🙂 Buzia.

  2. ola Says:

    Hello! teraz juz jestesmy w Nowosybirsku! to dopiero egzotyka:) zdjecia i relacje (w tym z kolei transsib) beda jak tylko uda sie nam gdzies na dluzej dorwac do netu (bo tu juz srodek Syberii to nie tak latwo 😉 sciskamy mocno!

  3. Ewa Says:

    okazuje się, że na 7 piętze mam hot spota, więc będę regularnie Was podglądać! Wpisy suuuper!!! Najlepszego i dzięki za wieści, całusy!

Leave a Reply