Ko Phayam – Thai paradise

Tajlandia od kilkunastu lat stała się bardzo popularnym miejscem dla turystów szukających egzotyki. Szczególnie w czasie gdy w Europie i USA panuje zima. Tutaj w tym okresie temperatury rzadko kiedy spadają poniżej 30 st.C a często osiągają dużo wyższe pułapy. Jednak ten turystyczny ruch spowodował, że mało jest już miejsc gdzie można znaleźć spokój i odpoczynek od wszędobylskich turystów. Ci którzy chcą udać się na wyspy by znaleźć relaks na pięknych piaszczystych plażach najczęściej wybierają jedną z trzech wysp w Zatoce Tajlandzkiej: Ko Tao, Ko Samui lub najbardziej obleganą Ko Pha-Ngan. Bardzo duży ruch turystyczny panuje też na wyspach położonych na południe od popularnego Puketu oraz na Ko Chang położonym w pobliżu granicy z Kambodżą. My postanowiliśmy udać się na wyspy znajdujące się nieopodal granicy z Birmą (Myanmar). Tutaj w odległości kilku kilometrów od Birmy znajdują się trzy wyspy z których najdalej położoną jest Ko Phayam.

To co tutaj zastaliśmy przeszło najśmielsze nasze wyobrażenia. Zanim tutaj dotarliśmy najpierw przez kilkanaście godzin jechaliśmy autobusem z Bangkoku do miasteczka Ranong w którym znajduje się przejście tajsko-birmańskie. Oczywiście nie mogło być łatwo i zwyczajem, z którym spotkaliśmy się już wcześniej w drodze do Bangkoku najpierw autobus wyjechał o dwie godziny później niż się spodziewaliśmy, a potem po męczącej nocy o godz. 4:00 nad ranem poproszono nas o opuszczenie autobusu. Okazało się, że w Chumphon mamy czekać na przesiadkę do kolejnego autobusu zaplanowanego na godz. 5:30. Ten autobus okazał się być małym vanem w który upchano 10 osób i ruszyliśmy w dalszą drogę – właśnie do Ranong. Tak więc po dotarciu do tego miasteczka odczuwaliśmy już spore zmęczenie po nieprzespanej nocy w ciasnych autobusach. Tutaj uzgodniliśmy warunki dotarcia do miejsca skąd wypływają statki i kolejnym vanem udaliśmy się w kierunku zatoki. Statek udający się w kierunku wysp około godz. 9:30 był już zacumowany do brzegu więc po krótkich odprawach mogliśmy już zająć miejsca i czekać na ponad 2-godzinną podróż Morzem Atamańskim w kierunku Ko Phayam. Morze Atamańskie jest częścią Zatoki Bengalskiej na Oceanie Indyjskim i jest zaskakująco czyste (choć woda w pobliżu samego Ranongu miała mocno błotnisty kolor, ale spowodowane to było zapewne rzeką wpływającą do morza właśnie w tym miejscu i obfitymi połowami morskimi jakie odbywają się z licznych tutaj statków rybackich).

Statek rybacki

Płynąc w kierunku Ko Phayam mijaliśmy po drodze dwie inne sporej wielkości wyspy na których widać piękne dżungle i palmowe wybrzeża. To co jednak zastaliśmy po dotarciu do celu naszej podróży, czyli Ko Phayam wynagrodziło nam trudy całej podróży. Słońce było już niemal w zenicie, a wyspa witała nas małą przystanią przy której rozciągają się piaszczyste plaże. Na wyspie nie ma samochodów, ani innych dużych pojazdów mechanicznych, a podstawowym środkiem transportu są tutaj motorowery i rowery.

Ko Phayam

Jeśli ktoś chce się przedostać na drugą stronę wyspy może skorzystać z taksówki motorowerowej 🙂 Kierowca motoroweru ma ubraną kamizelkę z dużym napisem „taxi” i właściwym numerem taksówki na plecach. Może zabrać jednego turystę z jednym plecakiem, który umieszcza się pomiędzy kierownicą a kierowcą. My chcieliśmy przedostać się na drugą stronę wyspy ponieważ tam znajduje się najpiękniejsza, długa na kilka kilometrów plaża i tam można znaleźć bungalowy w których chcieliśmy się zatrzymać. Wyspa Ko Phayam nie jest duża. Odległość do brzegu po przeciwnej stronie wyspy wynosi około 7 km. Na wyspie jest tylko jedna wioska (od strony przystani morskiej). Pozostali mieszkańcy mieszkają w porozrzucanych po wyspie drewnianych chatach na palach. Podobno w sumie mieszka tutaj około 2 tys. osób.

Tak więc po ustaleniu ceny dwoma motorowerami udaliśmy się na przeciwny brzeg wyspy by tutaj poszukać odpowiedniego cenowo bungalow w którym spędzimy kilka najbliższych dni rokoszując się urokiem wyspy. Jazda wąskimi drogami po których co jakiś czas mijały się jedynie motorowery uświadomiła nas jeszcze bardziej jak cudowne panują tutaj warunki. Ma wyspie znajdują się piękne egzotyczne drzewa i roślinność, pomiędzy którymi przedzierają się gorące promienie słoneczne.

Owocki

To co po kilkunastominutowej jeździe zobaczyliśmy po drugiej strony spowodowało opad szczęki jeszcze większy od tego, który mieliśmy na kambodżańskich wyspach Koh Russei i Koh Rong. Długa i piękna z białym, drobnym jak mąka piaskiem plaża, cudownie krystaliczna, turkusowa woda, egzotyczna roślinność na wybrzeżu i co najważniejsze pusto. Na całej kilkukilometrowe plaży znajdowało się nie więcej niż dziesięć osób!

Plaza na Ko Phayam

Na wybrzeżu znajduje się tutaj kilka różnych guesthousów z bambusowymi bungalowami więc dość szybko znaleźliśmy właściwe miejsce za właściwą cenę 🙂 Co najważniejsze ceny w tym rajskim środowisku są niższe niż pokojów w najtańszych miejscach Bangkoku tak więc znaleźliśmy dokładnie to czego szukaliśmy: rajską egzotykę za grosze. Bungalowy mają podstawowe wyposażenie i co wygodne, każdy z nich ma prysznic i ubikację więc jest wszystko co potrzeba przy takim zakwaterowaniu. W dodatku bliskość natury i spokój jaki tutaj panuje powoduje, że jest to wymarzone miejsce do odetchnięcia od tłoku i zgiełku z jakim spotkaliśmy się w Bangkoku. Ceny posiłków też nie są tutaj wyższe niż w innych częściach Tajlandii więc jest to idealne miejsce do relaksu na łonie natury.

Widok z bungalow

Widok z otwartego okna bungalow wprost na przepiękne morze i jego szum, przy ciszy od wszelkich przejawów cywilizacji daje poczucie relaksu o jaki już coraz trudniej w tym zglobalizowanym, kurczącym się świecie. Nie ma tutaj prądu (generatory uruchamia się tylko wieczorem na około 3-4 godziny), a na plaży (w przeciwieństwie do innych miejsc jakie już widzieliśmy) nie ma handlarzy oferujących wszelakiej maści usługi i produkty. Szum morza jaki słychać w nocy przy otaczających bungalowy ciemnościach daje spokojny sen rodem wprost z dziecięcych marzeń 🙂

Może jedynie znaki ostrzegające przed ewentualnym tsunami lub trzęsieniem ziemi, wskazujące kierunek potencjalnej ewakuacji mogą u osób z bujną wyobraźnią wywołać chwilową gęsią skórkę 😉 Oczywiście w tej części świata takie potencjalne zagrożenie istnieje zawsze więc miejscowe władze nauczone przejściem kilka lat temu tsunami w południowej części Tajlandii dbają o właściwe ostrzeżenia i oznakowania dla zapewniania właściwego poziomu bezpieczeństwa.

Tsunami

Najciekawsze dla nas jeśli chodzi o warunki plażowo kąpielowe jest zachowanie wody przy tutejszym wybrzeżu. Właściwie jest ona wyjątkowo spokojna (czasem niemal gładka tafla) z regularną co jakiś czas tworzącą się piękną falą grzebieniową. Nie trzeba chyba opisywać jaką frajdę sprawia poddawanie się takiej fali 🙂 Posługując się prostą deską można płynąć, dając się ponieść na grzbiecie takiej fali w kierunku plaży, lub też poddać się naturalnemu jacuzzi masującemu całe ciało.

Zachód słońca obserwowany z hamaka lub huśtawki wprost przy plaży nie ma w sobie równych.

Zachod slonca na Ko Phayam

Możemy śmiało powiedzieć, że trafiliśmy do raju. W dodatku pozwalającemu rozkoszować się naturą za naprawdę groszowe pieniądze na miarę typowej kieszeni trawelersa 🙂 Jeżeli więc ktoś z drogich czytelników potrzebuje wskazówek jak tutaj dotrzeć – z chęcią pomożemy!

Na koniec prosimy o kliknięcie w brzuszek Pajacyka aby zapewnić w ten sposób posiłek niedożywionemu dziecku z Polski.
Przypominamy też, że pozostał ostatni dzień głosowania na Blog Roku 2009. Do przejścia do kolejnego etapu brakuje nam dosłownie paręnaście głosów więc jeśli drogi czytelniku masz komórkę z której możesz oddać na nas swój głos bardzo prosimy o przesłanie SMS’a o treści D00124 (po literce „D” znajdują się dwa zera) na numer: 7144 (koszt 1,22 zł). Z góry dziękujemy!

4 komentarze to “Ko Phayam – Thai paradise”

  1. Ania Says:

    trafilam na waszego bloga przypadkiem- szukalam w google informacji o durianie i trafilam przez wyszukiwarke na posta o chinskim jedzeniu i durianie wlasnie.. przeczytalam jednym tchem i tak mi sie spodobalo ze zaczelam czytac bloga od poczatku… jestem pelna podziwu! wspaniala podroz 😉 tylko pozazdroscic wam spelnienia marzen!

  2. admin Says:

    Niezależnie od tego co znajdziesz w internecie na temat duriana my nadal stoimy na stanowisku, że spróbowanie go (przy jego intensywnym zapachu) wymaga nie lada odwagi 🙂 Ale warto! Cieszymy się, że jesteś wśród naszych czytelników i zachęcamy do komentowania kolejnych wpisów Aniu! 🙂 Pozdrowienia z Ko Phayam.

  3. Jolanta Kowalewicz Says:

    Piękne fotki i jeszcze piękniejsze wasze wspomnienia!Serdecznie pozdrawiam zapalonych wędrowników!

  4. admin Says:

    A my pozdrawiamy Ciebie Jolu! 🙂

Leave a Reply