Chongqing czyli drapacze chmur nad Jangcy

(Uwaga: na razie została umieszczona tylko część zdjęć ponieważ mamy spore kłopoty z dostępem do Internetu)
Podróż z Chengdu do Chongqing okazała się najbardziej przypominającą tę w pociągach europejskich. Może dlatego, że był to pociąg klasy T (czyli najwyższa w chińskiej kolei) i odległość naszej podróży była stosunkowo niewielka bo wynosiła 340 km. Wagony z miejscami siedzącymi były dwupokładowe (z piętrem). Ta „europejskość” polegała przede wszystkim na tym, że w pociągu było sporo wolnych miejsc siedzących i wreszcie nie trzeba było urządzać wyścigów do wagonu 😉
Do Chongqing dotarliśmy późnym wieczorem więc było już kompletnie ciemno. Zanim wybraliśmy się do tego miasta wysłaliśmy prośbę o rezerwację miejsc w hostelu. I tu niespodzianka: po raz pierwszy w czasie naszej podróży nam odmówiono. Odpowiedź była niejasna i powoływała się na problemy z energią elektryczną, zmianą systemu itd. Generalnie w skrócie brzmiała tak: „przepraszamy, ale nie możemy przyjmować gości”. W związku z tym wysłaliśmy kolejne zapytanie do innego namierzonego wcześniej hostelu. Otrzymaliśmy odpowiedź, że ze względu na późną porę musimy dotrzeć do nich taksówką, która kosztuje około 35 yuanów. Poza zwiększonym wydatkiem w niczym to nam nie przeszkadzało bo mieliśmy adres tego hostelu zapisany również w „krzaczkach” więc z ewentualnym domówieniem się z taksówkarzem nie przewidywaliśmy komplikacji. Po przybyciu na miejsce i wyjściu na dworzec ni stąd ni zowąd pojawił się człowiek z logo hostelu, który odmówił nam przyjęcia i zaczął łamaną angielszczyzną nam tłumaczyć, że mimo, że nam odmówiono przyjechał po nas bo mogą jednak nas przyjąć 🙂 Ponieważ oprócz logo na banerze miał również logo na koszulce wzbudził nasze zaufanie i udaliśmy się z nim do samochodu. W drodze próbowaliśmy wyjaśnić co tak naprawdę się stało, że początkowo odmówiono nam przyjęcia. Z długich i zawiłych wyjaśnień zrozumieliśmy tyle, że hostel zorganizowany jest w jakichś budynkach należących do fabryki i jakieś organizacje (być może związki zawodowe) wkroczyły do hostelu bojkotować jakieś decyzje. W hostelu przy recepcji rezydują wysłani przedstawiciele tego zakładu pracy, ale ponieważ wiedzieli, że przyjedziemy to postanowiono nas przyjąć 🙂 Trafione w dziesiątkę! Nie dość, że nie musieliśmy inwestować w transport do hostelu to okazało się, że byliśmy jedynymi gośćmi w całym hostelu więc traktowano nas niemal jak VIP’ów. Dostaliśmy pokój klasy porządnych hoteli i pełne wsparcie we wszystkim czego nam brakowało. Już w drodze do hostelu pokazywano nam downtown tego miasta i trzeba przyznać, że zrobiło to ogromne wrażenie. Miasto naszpikowane było drapaczami chmur przypominającymi największe metropolie świata. Chongqing ma prawie 10 mln mieszkańców i stanowi w zasadzie samodzielną prowincję chińską. Położone jest na wzgórzach otaczających dwie rzeki: Jialing i Jangcy. Rzeki spotykają się przy wschodnio-północnej części miasta, a centrum miasta znajduje się pomiędzy obiema rzekami.

Plan Chongqing

Również nasz hostel znajdował się w tej części centralnej. Można więc było podziwiać ogromną zabudowę miasta i zobaczyć jak rozwija się najszybciej wzrastająca aglomeracja na świecie. Gdyby oprócz ścisłego miasta przyjąć za liczbę mieszkańców całe otoczenie tego zurbanizowanego centrum wyniosłaby ona prawie 35 milionów, a to czyni to miasto największą aglomeracją na świecie! Całe to miasto to ogromny plac budowy pełny budowlanych żurawi przeplatających się ze starszymi już i brudnymi od pyłu wysokościowymi blokami i osiedlami apartamentowców. Wielkie mosty przerzucone nad Jangcy i Jialing, ogromne ilości dróg i tuneli przewierconych przez góry, krótko mówiąc toczą się tutaj prace, które w Europie zajmowały dziesiątki a nawet setki lat tutaj zostały zintensyfikowane by osiągnąć ten sam efekt w lat kilka! Wysokich drapaczy chmur jest tutaj całe stado. Ocenia się, że jest ich prawie 400. Najwyższe z nich osiągają wysokość ponad 260m. Gdy wyszliśmy z hostelu na pierwszy spacer po mieście musieliśmy zadzierać głowy by zobaczyć co nas otacza, a mieszkaliśmy w zasadzie pośród budynków mieszkalnych, a nie biurowców.

Chongqing1

Inna sprawa, że zaraz po wyjściu trzeba było iść ostro pod górkę. Górzysty teren sprawił, że w Chongqing nie ma rowerów! Obraz zupełnie niepodobny do Chin gdzie rowery i skutery zalewają każdą drogę. Na początku kompletnie nie rozumieliśmy dlaczego. Ale oględziny miasta i rozmowy z lokalesami wyjaśniły zagadkę. W zasadzie logiczne.
Spacer po mieście pozwolił zauważyć, że ceny w ścisłym centrum tak ogromnego miasta wcale nie muszą być wysokie.

Chongqing2

W zasadzie takie artykuły jak ubrania czy obuwie w wysokiej jakości sklepach można było zakupić taniej niż w niektórych „małych” mieścinach chińskich. Możliwe, że te ceny są efektem dobrego położenia gospodarczego Chongqing. Jest tu bowiem ważny port lądowy na Jangcy. Niedaleko od jego wschodnich granic kończy się zbiornik zalewowy Tamy Trzech Przełomów.

Trzy Przelomy

Wzbudzającego ogromne kontrowersje największego projektu budowlanego na świecie. Nic dziwnego. Zalanie ponad 1200 miejscowości i przesiedlenie ponad 1,5 mln ich mieszkańców by podnieść wodę do ponad 170m, co według krytyków nieodwracalnie zakłóci ekosystem regionu dorzecza Jangcy, które zamieszkuje 40% ludności Chin (czyli więcej niż w całej Europie!) musi budzić ogromne kontrowersje i niepokoje. Sprawa jest o tyle bardziej bolesna, że pod wodami Jangcy zniknęły całe miasta z ich infrastrukturą, ulicami, sklepami itd., ale co najgorsze wraz z nimi zniknęły też starożytne świątynie i klasztory z czasów Dynastii Ming sprzed 350 lat, kamienne budowle Dynastii Hań z czasów Chrystusa oraz 30 miast z epoki kamienia. W sumie zalanych zostało ponad 1300 obiektów światowej klasy. Rany! Takie rzeczy mogą dziać się tylko tutaj!
Z Chongqing można popłynąć na kilkudniowy rejs statkiem po Jangcy by zobaczyć wszystkie te cuda na własne oczy. Taki był też nasz zamiar, ale oryginalne plany naszej podróży po Chinach się nieco zmieniły i postanowiliśmy w związku z tym udać się teraz od razu na południowy-wschód Chin, a do tematu rejsu po Jangcy jeszcze wrócimy. Póki co postanowiliśmy więc na razie zobaczyć na tyle na ile pozwala nam nasza kondycja fizyczna, bo trzeba wiedzieć, że to co zastaliśmy tutaj jako warunki pogodowe mocno dało nam w kość. Temperatury nie spadały tutaj poniżej 37 st. C przy wilgotności ponad 45%. Efekt był taki, że pot lał się non stop strumieniami z każdej części ciała, zupełnie jak w saunie 🙂 W dodatku przy takich warunkach pogodowych – jak wyjaśnia międzynarodowy portal pogodowy – temperatura odczuwalna jest na poziomie 44 st. C. Oczywiście nie zastopowało nas to w klimatyzowanym hostelu, ale wejście do jakiegokolwiek lokalu powodowało, że chciało się tam siedzieć jak najdłużej. Chwila wyjścia z budynku sprawiała, że fala gorąca sama wpychała nas znowu do wewnątrz 🙂 Po prostu walka z żywiołem. Taka wilgotność sprawiała zresztą, że nawet widoczność nad Jangcy była nieco ograniczona poprzez unoszącą się w powietrzu parę. Nawet mieszkańcy tego miasta męczyli się mocno tymi warunkami pogodowymi. Wystarczyło popatrzeć na schody wewnątrz klimatyzowanych budynków, gdzie zasiadały tłumy by ulżyć sobie w tej męczarni.
Nie zrażając się tymi wszystkimi niedogodnościami dzielnie eksplorowaliśmy centrum miasta. Trzeba przyznać, że chodzenie po takim mieście daje największe wyobrażenie o prawdziwym życiu miasta. Plątanina ulic, zawiłości różnych zakamarków okazały się zatrważające. W wielu miejscach drogi prowadziły w tak skomplikowany sposób, że nie widząc słońca można było się mocno zakręcić i stracić orientację w terenie. Tym bardziej, że różnice w wysokościach poszczególnych ulic czasami były niesamowite. Pokonywanie schodów w dół i w górę w tym mieście to standard 🙂 Swoim celem jednej z takich wędrówek po mieście uczyniliśmy kolej linową zawieszoną nad Jangcy. Wędrówka „na orientację” do tego miejsca dała sporo frajdy, bo mogliśmy przedzierać się przez dzielnice slumsów, w których tłumy lokalesów zajadały się dziwnie pachnącymi przysmakami, smażyły różne potrawy wprost na wychodzących na ulicę podwórkach wśród biegającymi po górach śmieci kurami i innym inwentarzem. I to wszystko w centrum ogromnego miasta nazywanego „chińskim Chicago”.

Chongqing3

Mieliśmy też okazję podziwiać różnego rodzaju mięsa na straganach wystawianych na ciasnych ulicach w formie małych targów. Tam też znaleźliśmy wreszcie kolej linową, która poruszała się szybko na ogromnej wysokości wprost nad tymi slumsami.

Chongqing4

Okazało się więc, że aby dotrzeć do stacji z której rusza kolej, trzeba się udać kolejnymi ciasnymi ulicami ostro pod górę. Ba! Żeby to były tylko ulice. Trzeba było wspinać się po różnych dziwnych schodach i górach osmolonych gruzowisk. W pewnym momencie nawet zwątpiliśmy czy na pewno taką drogą trzeba iść by dojść do tej stacji. Wtedy jedna ze schodzących z góry Chinek zdecydowanym ruchem potwierdziła, że należy iść drogą, którą obraliśmy. Po dalszej wspinaczce w górę w strugach spływającego z nas potu wreszcie znaleźliśmy się przy stacji i za jedyne 5 yuanów mogliśmy zakupić bilet by przedostać się na drugą stronę Jangcy i z góry podziwiać wszystkie slumsy, które dopiero co pokonywaliśmy, a potem znad samej rzeki podziwiać wieżowce i mosty Chongqing.

Chongqing5

Lokalnych pasażerów było tutaj niewielu więc bez przeszkód można było podziwiać panoramę miasta. Kolej linowa określana tutaj również jako „bus in the air” łączy dwa brzegi Jangcy zapewniając przejażdżkę na długości 1200m. Ponieważ daje ona możliwości duże możliwości widokowe sprawia, że korzystają z niej często różne ekipy filmowe. Wg notatki, która zamieszczona była na stacji z której ruszyliśmy korzystało już z niej 20 ekip filmowych.
Po przedostaniu się na drugą stronę Jangcy podziwialiśmy wybrzeże centrum już z drugiej strony rzeki.

Chongqing6

Można było zauważyć, że biegający po gruzowiskach drób to żaden wyjątek bo co sprytniejsi „chodowcy” trzymają go nawet na dachach domostw i to wprost pod koleją linową 🙂 Oprócz niesamowitych widoków centrum można było zauważyć, że w mieście sporo jest jeszcze do wykorzystania a ruiny i gruzowiska ciągle powstają by na ich miejscu wyrastały nowe wysokościowce.

Chongqing7

Po takich widokach wcale nie wyszliśmy ze stacji tylko w cenie przejazdu, który zakupiliśmy ruszyliśmy w drogę powrotną. Było to jak najbardziej w porządku, bo niby kto przedostaje się na drugi brzeg Jangcy by zaraz z powrotem wracać do punktu wyjścia? 🙂 Dla nas było to zupełnie logiczne bo powrót „na nogach” do centrum z którego przyjechaliśmy oznaczałby wielokilometrową wędrówkę w nieznośnym upale. Po takich wędrówkach aż miło wracało się do klimatyzowanego pokoju w hostelu.
Oczywiście by dopełnić swojego wglądu w życie miasta podobne wędrówki – tym razem już w ścisłym centrum wykonaliśmy również po zmroku. Widok kolorowych reklam, neonów i piękne oświetlonych budynków robie niesamowite wrażenie i co zupełnie zrozumiałe mrok zakrywa te brudne i mniej ciekawe zakamarki z którymi zderzaliśmy się w ciągu dnia.

Chongqing8

Nasz pobyt w tej modernistycznej metropolii zakończyliśmy następnego dnia udając się w podróż do Quanzhou – miasta położonego o dalsze 1300 km w linii prostej na południowo-wschodnie wybrzeże Chin…

Leave a Reply