Kuta – czyli „Pożegnanie z Azją”

Powrót na Bali ze wspaniałej wyspy Gili Trawangan przebiegł bardzo sprawnie i w zasadzie tego samego dnia późnym wieczorem byliśmy już na miejscu w Kucie po całodziennej podróży najpierw łodzią z Gili, potem minivanem do portu Lembar, następnie kilkugodzinną przeprawą promem na Bali, a potem znowu minivanem już do samej Kuty.
Już wjeżdżając do Kuty widać było ile złego lokalnemu klimatowi może przynieść lawinowo rosnąca turystyka na Bali. Kuta w zasadzie rozrosła się do tego stopnia, że pomiędzy stolicą Denpasar a Kutą nie ma żadnej przerwy w zabudowie. W zasadzie również od północy już od samego Ubud w którym byliśmy wcześniej widać było, że zabudowa ciągnie się do Denpasaru, teraz jadąc na południe widać, że powstała w ten sposób wielka aglomeracja w której podział na miejscowości jest już tylko umowny. W dodatku cała ta zabudowa im dalej na południe w kierunku lotniska (jako ciekawostkę należy dodać, że lotnisko, które nazywa się Denpasar nie znajduje się wcale przy stolicy Bali, ale w odległości 3 km za Kutą) mało przypomina balijską, a zaczyna wyglądać jak centrum nowoczesnego miasta. Skomercjalizowano te rejony do tego stopnia, że są tu chyba wszystkie możliwe sieciowe restauracje fastfoodowe. No cóż. Pieniądz napływa i lokalesi starają się zaspokoić potrzeby zachodniego klienta podsuwając mu pod nos wszystko co może przynieść pieniądze. Dobrze, że im dalej na wschód Indonezji tym dalej od cywilizacji a bliżej do dzikiego naturalnego życia w zupełnie prymitywnej formie.
Nie zrażając się jednak tym komercjalizmem postanowiliśmy spędzić tutaj ostatnie dwa dni naszego pobytu w Azji na tyle miło na ile to będzie możliwe. Obawialiśmy się przede wszystkim rozdmuchanych cen i zbyt „wysokich poprzeczek” na travalerską kieszeń. Zostaliśmy jednak mile zaskoczeni, bo w przeciwieństwie do Ubud już w pierwszych guesthousach, które sprawdziliśmy, otrzymaliśmy satysfakcjonującą nas cenę. Znaleźliśmy więc taki guesthouse, który oferował najrozsądniejsze warunki i tam się ulokowaliśmy. Wokoło życie tętniło nawet późną nocą, a uliczki obfitowały w niezliczone liczby sklepów, barów, restauracji, bankomatów i szkół surfingu.

Uliczki Kuty

Szkoły surfingu robią tutaj prawdziwą furorę, bowiem wybrzeże Kuty ma rewelacyjne warunki do surfowania. Fale układają się w równomierne długie zwały niosące deski w kierunku brzegu. Ich liczba i wysokość jest naprawdę zadziwiająca. W dodatku czasem fale tworzą się jedna po drugiej tuż obok siebie więc możliwości do pływania i zabaw jest bardzo wiele. Wszystkie ważniejsze firmowe szkoły surfingu mają tutaj swoje siedziby zaspokajając w ten sposób potrzeby napływających klientów. Dość powiedzieć, że tacy potentaci z zupełnie innych branż jak np. Hard Rock mają tutaj swoje hotele i właśnie szkoły surfingu. Potrzeba matką wynalazków! 🙂
Obraz plaży w zdecydowanej większości wypełniają więc osoby z deskami surfingowymi a w wodzie aż roi się od desek. W ogóle w Kucie zastaliśmy mimo teoretycznego okresu posezonowego największą liczbę turystów i plażowiczów w całej Indonezji. Tak więc widać, że to typowe miejsce dla młodych przyjeżdżających poszaleć na deskach a wieczorem posiedzieć w pubach i klubach.

Plaża w Kucie

Najważniejsze jednak, że komercjalizacja nie doprowadziła tutaj jeszcze do totalnej zwyżki cen i nadal można tu wydawać tyle co w innych popularnych częściach Indonezji. Zaskoczeniem dla nas były np. bary z jedzeniem w najniższych cenach jakie widzieliśmy w całej Indonezji. W dodatku z bardzo dużym wyborem smacznych dań. Tak więc nasze ostatnie chwile w Indonezji a zarazem całej Azji okazały się całkiem miłe. Kuta nie zniszczyła obrazu Indonezji jaki zdążyliśmy już w sobie utrwalić. Pięknego, w większości jednak bardzo biednego kraju rozrzuconego po tysiącach wysp z niesamowitą przyrodą i kulturą jakże różną na poszczególnych wyspach.
Tutaj w Kucie zakończyliśmy naszą ponad 7-miesięczną podróż poprzez całą Azję. To czego tu doświadczyliśmy i wydarzenia w jakich braliśmy udział na zawsze pozostaną w naszych głowach, a magia tego regionu świata sprawia, że bez wątpienia będziemy tutaj wracać. We wszystkich dwunastu krajach, które odwiedziliśmy spotkaliśmy środowisko tak różne kulturowo od naszej europejskiej, że trudno nam sobie to wszystko poukładać w rozsądną całość. I właśnie ten tygiel kulturowy i ta odmienność we wszystkim czego tutaj można doświadczyć sprawia, że Azja jest regionem absolutnie magicznym, a w dodatku mimo rosnącej popularności ciągle miejscem bardzo tanim.
Z lotniska w Kucie udajemy się teraz na kolejny kontynent: Australii. Udało nam się już wcześniej zakupić bilety na lot bezpośrednio z Bali do Perth, które leży na południowo-zachodnim wybrzeżu Australii. Zobaczymy co też nas tam czeka. Adios Azja – Welcome to Australia! 😉

Na koniec bardzo prosimy o kliknięcie w brzuszek Pajacyka aby zapewnić w ten sposób posiłek niedożywionym dzieciom z Polski. To naprawdę działa! A ponieważ nie kosztuje to wiele wysiłku gorąco zachęcamy do udzielania takiej pomocy.

Kilka porad praktycznych:
Transport: Loty do Australii nie są tanie, ale istnieją budżetowe linie lotnicze, które oferują preferencyjne ceny do mniej popularnych destylacji. My kupiliśmy bilety w liniach JetStar do australijskiego Perth, ponieważ były one najtańsze z wszystkich oferowanych w tym okresie. Cena z wszystkimi opłatami wyniosła 1,32 mln ruppiah co daje równowartość około 127 USD.
Uwaga: jak się jednak okazało już w trakcie odprawy, lotnisko Denpasar pobiera od każdego pasażera dodatkową opłatę w wysokości 15 USD! Nie ma o tym żadnej oficjalnej informacji ani podczas kupowania biletów, ani na samym lotnisku! W dodatku należy mieć tę kwotę przygotowaną w gotówce w dolarach lub ruppiah. Tak więc osoby planujące wylot z tego lotniska muszą wziąć pod uwagę jeszcze ten dodatkowy koszt.
Noclegi: W Kucie można znaleźć noclegi w cenie około 80 tys. ruppiah za pokój dwuosobowy w dodatku cena ta obejmuje śniadanie a nawet (jak było w naszym przypadku) bezpłatną możliwość korzystania z basenu zaprzyjaźnionego hotelu znajdującego się tuż obok. Taki powiew luksusu na koniec pobytu w Azji 😉

Leave a Reply