Wiza do Chin
Każdemu kto wybiera się do Chin przez Mongolię doradzamy uzyskanie wizy Chińskiej w Ułan Bator.
Takie rozwiązanie ma same zalety, bo jest dużo prostsze niż w Polsce a w dodatku nic nie kosztuje 🙂 Z tego co wiemy, ambasada Chin w Warszawie wymaga przedstawienia masy dokumentów związanych z wyjazdem – takich jak bilety wjazdowe i wyjazdowe oraz rezerwacje hoteli na czas pobytu a i tak niejednokrotnie pojawiają się dodatkowe trudności i zastrzeżenia co przedłuża cały proces.
Sekcja wizowa ambasady Chin w Ułan Bator jest czynna w poniedziałki, środy i piątki w godzinach 9.30 – 12.00.
My do stolicy Mongolii dotarliśmy w czwartek, więc pierwszą rzeczą kolejnego dnia było pójście do ambasady zorientować się co i jak. Byliśmy na miejscu o 9.10 i okazało się, że przed bramą stał już całkiem pokaźny tłum ludzi:
Ustawiliśmy się więc w kolejce i obserwowaliśmy co się dzieje, rozmawiając z tym obcokrajowcami, z którymi udało się porozumieć po angielsku, chcąc uzyskać jak najwięcej informacji odnośnie procedury przyznawania wiz. Już na początku zorientowaliśmy się, że Ci, którzy chcą złożyć wniosek o wizę, mają przy sobie komplet dokumentów – formularz aplikacyjny, stosowne bilety i rezerwacje (czyli w zasadzie dokładnie tak jak w Polsce). My nie mieliśmy nic, jednak zdecydowaliśmy się czekać w kolejce aż uda nam się porozmawiać z konsulem. Wiedzieliśmy, że będziemy musieli przyjść tu jeszcze raz, ale chcieliśmy wszystkie informacje dotyczące wymagań formalnych uzyskać z pierwszej ręki.
Po ponad godzinie stania w kolejce udał nam się dotrzeć do okienka. Wręczyliśmy konsulowi wypełnione „w międzyczasie” formularze wizowe i paszporty, czekając co będzie dalej. Konsul rzucił okiem na formularze i poprosił nas o bilety wjazdu do Chin. Oczywiście nie mieliśmy, ale to był dobry moment do zapytania, jakie jeszcze dokumenty musimy przynieść, jak wrócimy tu w poniedziałek. Okazało się, że nic, nie potrzeba nic więcej, poza biletem przejazdu z Mongolii do Chin, a ponieważ jesteśmy Polakami, to wiza jest dla nas bezpłatna, chyba, że byśmy chcieli ekspresowo, czyli na ten sam dzień, to wtedy 30$ (tylko opłata za przyspieszony tryb).
Bardzo nas ta informacja ucieszyła, choć w miarę oddalania się od ambasady dopadał nas wątpliwości – to przecież niemożliwe, żeby to było takie proste, wszyscy obcokrajowcy składający dziś wnioski mieli masę dokumentów, każdy mówił nam o opłacie 43$, na żadnej tablicy ogłoszeń nie było informacji o wyjątkowo łagodnym traktowaniu Polaków.
Zdecydowaliśmy kupić bilety do Chin (bo i tak ich potrzebowaliśmy i musieliśmy to zrobić), natomiast na wszelki wypadek i żeby uniknąć ewentualnych konsekwencji niezrozumienia się z konsulem, po dotarciu do guesthouse’u samodzielnie stworzyliśmy i wydrukowaliśmy potwierdzenie rezerwacji hotelu w Pekinie, a także elektroniczne bilety lotnicze do Hanoi. Tak na wszelki wypadek 🙂
W poniedziałek zaatakowaliśmy ambasadę jeszcze wcześniej – byliśmy na miejscu już o 8.50 i okazało się, że przed nami były tylko 2 osoby 🙂 Niezły początek. Dokładnie o 9.30 brama została otwarta i już po kilku minutach przedstawialiśmy konsulowi nasze formularze aplikacyjne i bilety do Pekinu. Pobieżnie rzucił na nie okiem, wziął paszporty i mówiąc OK. wydał nam kwitek na podstawie którego mieliśmy za tydzień przyjść odebrać wizy. A więc dobrze zrozumieliśmy, nikt nie chciał od nas niczego więcej poza biletami wjazdu do Chin. Nasze home – made rezerwacje na nic się nie przydały. Cały czas jednak nie chciało nam się wierzyć, żeby wizy miały być bezpłatne, ale już nie dopytywaliśmy.
Po odbiór paszportów z wizami zgłosiliśmy się nawet po 1,5 tygodnia, ponieważ byliśmy na wycieczce na Gobi. Tym Razem znowu przed ambasada był dziki tłum (tym bardziej, że postanowiliśmy się nie spieszyć i dotarliśmy na miejsce o 10.30). Około 11:00 atmosfera wśród oczekujących stała się mocno napięta (stawało się jasne, że wszyscy dziś mogą nie zdążyć) i gdy strażnik otworzył drzwi, żeby wpuścić kolejne kilka osób tłum go staranował wdzierając się do budynku. Strażnikowi udało się zamknąć jednak kolejne drzwi, nie wypuszczając nikogo do sali w której urzędował konsul. Po kilku minutach wyszła mówiąca po angielsku pani i powiedziała, że w pierwszej kolejności mają wchodzić obcokrajowcy. Ha! Czyli znowu nam się udało! Teraz już poszło szybko – w ambasadzie ustawiliśmy się w kolejce „odbiór paszportów”. Dokładnie przyglądaliśmy się wszystkim osobom przed nami – każdy płacił! Trzymaliśmy więc nasze dolary pod ręką, żeby uniknąć nerwowego jak przyjdzie nasza kolej. No i jesteśmy przy okienku. Podaliśmy Pani kwitek, Pani oddała nam paszporty z wizami, a na wyświetlaczu kasy pojawiło się „0”.
Wszystko poszło więc nawet lepiej niż się spodziewaliśmy!
<== Powrót do strony “Wizy – czyli o formalnościach” ===