Siem Reap i magia Angkor

Aby odwiedzić najbardziej magiczne i najsławniejsze miejsce w Kambodży, czyli Angkor udaliśmy się do Siem Reap, które jest drugim po Phnom Phen najważniejszym miastem w tym kraju. Z tego miasta bowiem można wybrać się do kompleksu Angkor, który znajduje się w odległości około 15 km licząc od centrum.
O Angkor słyszał chyba niemal każdy. To ogromny kompleks zabytków składający się z kamiennych budynków, świątyń i pozostałości miast. Powierzchnia ścisłego centrum tego kompleksu zajmuje aż 400 km2 ale są i takie, które leżą poza tym terenem w odległości kilkudziesięciu kilometrów. Zwiedzanie więc tych wszystkich cudów to czasochłonny proces i można na to przeznaczyć od kilkunastu godzin do kilku dni w zależności od wytrwałości i od środków transportu którym dysponujemy. Cały ten kompleks to miejsce gdzie historycznie na przestrzeni wieków VIII i XV n.e. kształtowało się państwo khmerskie i w tym obrębie ustanawiane były jego stolice. Zaobfitowało to w niesamowite budowle i świątynie, które można dzisiaj zwiedzać na terenie Angkor. Najwięcej podziwianych dzisiaj spektakularnych miejsc kompleksu Angkor powstało za panowania Dżajawarmana VII, czyli w okresie końca XII i początku XIII wieku. Ten władca wprowadził kult Króla-Buddy, czyli takiego władcy, który jest inkarnacją Buddy. Zaowocowało to wieloma architektonicznymi symbolami tego kultu, mianowicie pomnikami o czterech obliczach wyobrażającymi twarz Dżajawarmana. Do ciągłości dynastii z okresu angorskiego należą podobno również późniejsi władcy Kambodży włącznie z panującym obecnie Norodomem Sihamonim.
Nie da się opowiedzieć w krótkim wpisie jak wiele różnych nurtów religijnych oprócz samego Buddyzmu w różnych jego formach przewinęło się w okresie angkorkskim pozostawiając wpływ na architekturę podziwianych obecnie budynków. Dość powiedzieć, że przewija się tu również braminizm, kult Siwy i hinduizm.
Na nas miejsce to podziałało pełnią swojej magii i można śmiało powiedzieć, że w połączeniu z niesamowitą egzotyczną przyrodą i nieznośnym wręcz upałem, który nam towarzyszył od świtu do zmroku sprawiło, że jest to przeżycie warte każdego wyrzeczenia i nie dające się powtórzyć nigdzie indziej na świecie. Nawet kurz, pył, porozjeżdżane na drogach dzikie węże, latające nad głowami krzykliwe papugi i odgłosy dżungli, których nie potrafimy określić, czy ogromne pajęczyny, z którymi czasem trzeba powalczyć, żeby dotrzeć do niektórych miejsc sprawiają, że o tym miejscu nie da się zapomnieć! Po prostu m-a-g-i-a!
Najważniejszym obiektem kompleksu Angkor jest będąca jego wizytówką świątynia Angkor Wat. Powstała w XII wieku i obejmuje teren ponad 2 km2 otoczonych szeroką fosą. Na terenie świątyni znajdują się wysokie wieże z których najwyższa mierzy aż 65 m.

Angkor Wat

Niesamowite wrażenie robią ciągnące się na ścianach wewnętrznych kamienne płaskorzeźby przedstawiające ponad 20 tysięcy postaci, zwierząt i przedmiotów przedstawiających różne sytuacje z życia dworu. Podobno całkowita długość tych murów zdobionych płaskorzeźbami wynosi aż 900 m!

Sciany Angkor Wat

Drugim najważniejszym obiektem kompleksu Angkor jest Bayon pochodzący z lat panowania Dżajawarmana VII o którym pisaliśmy powyżej. To między innymi tutaj można podziwiać architektoniczne posągi i płaskorzeźby twarzy Dżajawarmana. Podobno są tutaj aż 54 wieże ozdobione 216 twarzami tego Króla-Buddy (czyli Awalokiteśwary). Sam Bayon jest kompleksem samym w sobie bo zamknięty od czterech stron świata murami i bramami obejmuje wiele świątyń, posągów Buddy, a także kamiennych tarasów.

Twarze Bayonu

Bayon

Bayon 2

Z pozostałych świątyń i miejsc na pewno warto podkreślić Preah Khan, Neak Pean, Ta Prohm, Banteay Kdei, Sra Srang East Mebon oraz Ta Keo.

Swiatynie Angkoru

East Mebon

Plaskorzezby Swiatyn Angkoru

Banteay Kdei

Ta Keo

Największe wrażenie robią chyba mury Ta Prohm, które zostały opanowane przez roślinność otaczającej ten kompleks dżungli. Tropikalne drzewa potrafiły wrosnąć w świątynie doskonale się z nią komponując. Długie na kilka a nawet kilkanaście metrów korzenie wpasowały się w mury szukając miejsca dotarcia do ziemi i stanowią teraz nieodłączną całość tych zabytków. Szczęka opada…

Ta Prohm

Drzewa Ta Prohm

W całym kompleksie Angkor trwają czynne prace odbudowywania świątyń gdyż wiele z nich to w większości ruiny. Dodatkowo do takiego stanu rzeczy przyczyniły się rządy Czerwonych Khmerów, którzy by przerwać naukowe prace rozłożyli budowle na części, wyrzucili cudzoziemskich konserwatorów (bo co się stało z miejscowymi to wiadomo :-() a dokumentację zniszczyli. Można sobie wyobrazić jak ogromnie trudnym (czasami wręcz niemożliwym) zadaniem jest teraz odbudowa różnych fragmentów tych budowli. Wiele z tych miejsc jest zamkniętych dla zwiedzających ze względu na niebezpieczeństwo zasypania fragmentami budowli. Dość powiedzieć, że wystarczył by tylko jeden kamienny blok z którego zbudowane są te zabytki by zwiedzający znalazł się wśród tych, których prochy tu spoczywają. W wielu miejscach patrzenie w górę to czynność tylko dla dysponujących silnymi nerwami, bowiem bloki kamieni wyglądają bardziej na luźno usypane stosy niż na związane ze sobą fragmenty budowli 🙂

Luźne sklepienia

Podsumowując naszą wizytę w Angkor chcemy podkreślić, że magiczność tego miejsca wykroczyła daleko poza wszelkie oczekiwania. A trzeba podkreślić, że nasze oczekiwania były wysoko postawione już zanim tutaj dotarliśmy. Jest to absolutny „must” dla odwiedzających Kambodżę. I nie da się tego przecenić nawet biorąc pod uwagę tysięczne tłumy turystów przyjeżdżających w to miejsce. Dla tych, którzy tak jak my najchętniej omijaliby szerokim łukiem miejsca gdzie pojawia się tak wielka liczba turystów należy podkreślić, że innego wyjścia nie ma. Za to, to co można w tym miejscu zobaczyć i jaką magię się tutaj odczuwa rekompensuje wszystkie niedogodności. Mamy zresztą kilka porad, które pozwolą na zwiedzanie Angkor w dużym stopniu omijając turystyczną sforę 😉 Ale o tym w garści porad na końcu tego wpisu.
Samo Siem Reap jest niewielkim miastem żyjącym przede wszystkim z turystycznego tłumu przyjeżdżającego zwiedzać Angkor. W południowej jego części jest bardzo dużo restauracji, guesthousów i barów oferujących rozrywkę mniej zamożnym trawelersom i mimo, że nastawione jest na turystyczny interes naprawdę daje się polubić.

Uliczne bary Siem Reap

Nawet night market, który zazwyczaj w takich miejscach jest miejscem wyłudzania pieniędzy od podatnych turystów jest tutaj bardzo miłym ryneczkiem gdzie można tanio zakupić jakieś towary. Jako miejsce gdzie i tak ze względu na bliskość Angkoru trzeba się zatrzymać, serdecznie je polecamy.

Kilka porad praktycznych:
Bilety: Każdy kto przybędzie do Angkor stanie przed istotnym dylematem: czy zakupić bilet jedno- czy trzydniowy (siedmiodniowe bilety mają jedynie sens dla tych, którzy interesują się historią i przyjeżdżają spędzić tutaj wakacje :-)). Bilet jednodniowy kosztuje 20 USD a trzydniowy 40 USD. Z doświadczeń trawelersów wynika jednak jednoznacznie, że bilet trzydniowy to spora przesada (służąca bardziej wyciągnięciu pieniędzy od bogatszych turystów przyjeżdżających tutaj do luksusowych hoteli, by zwiedzać „spokojnie” po kilka godzin dziennie omijając największe fale upałów). Za to bilet jednodniowy w zupełności wystarczy pod warunkiem dobrej organizacji trasy zwiedzania i przeznaczeniu na to całego dnia od świtu do wieczoru (o czym w dalszych poradach poniżej).
Transport: Oczywiście w celu napędzania machiny biznesowej każdy przyjeżdżający zachęcany jest do zwiedzania Angkoru przy pomocy tuk tuka lub taksówki. Cena takiego sposobu podróżowania po terenie Angkoru wynosi 10-15 USD za dzień. Dodatkowym argumentem ma być to, że panują tutaj nieznośne upały więc przewiewny tuk tuk czy klimatyzowana taksówka ma ulżyć w znoszeniu tego gorąca. My uważamy, że to kolejna spora przesada. Wystarczy pożyczyć rower (cena wynosi 1 USD za dzień) i przy jego wykorzystaniu można spokojnie dotrzeć z Siem Reap do Angkoru a potem przemieszczać się po Angkorze. Możemy też śmiało powiedzieć, że poruszanie się rowerem w upalnej atmosferze stanowi dzięki otaczającym większość miejsc drzewom i wiaterkowi w twarz, jeszcze większą ulgę niż jakikolwiek inny środek transportu.
Organizacja zwiedzania: Jeżeli chcemy zwiedzić wszystko co najważniejsze a przy tym uniknąć największego tłoku turystycznego należy:
1. Zakupić bilet jednodniowy po godz. 16:45 – umożliwia on bowiem wstęp tego samego dnia już tuż po zakupie (mimo, że wystawiona ważność biletu dotyczy dnia następnego).
2. Wyruszyć na zwiedzanie z samego rana (najpóźniej o godz. 6:00). Większość dysponujących biletami trzydniowymi jeszcze smacznie śpi jako, że mają oni przecież jeszcze czas 😉
3. Zwiedzać bez przerwy do wieczora; niektórzy robią sobie przerwę w godz. 10:30 – 15:30 by uniknąć największej fali upałów, ale właśnie w tym czasie dzięki temu w zwiedzanych zabytkach będzie luźniej 🙂 Jeżeli jednak będzie ciężko wytrzymać w południowym upale to można udać się do jakiegoś drewnianego baru, których pełno nieopodal ważniejszych zabytków i tam zamówić coś zimnego do picia a nawet uciąć drzemkę w hamaku (przywiązując do siebie ewentualny bagaż)
4. Zwiedzać poruszając się dobrze ustaloną wcześniej trasą. Naszym zdaniem optymalnie jest pierwszego dnia po zakupie biletu wieczorem zwiedzić Angkor Wat i tu (dla „fanów zachodów”) obejrzeć zachód słońca, a drugiego dnia zwiedzić po kolei: Angor Thom, Bayon, Preah Khan, Neak Pean, East Mebon, Sras Srang, Benteay Kdei, Ta Prom, Ta Keo (pozostałe zabytki można opuścić) a na koniec (dzięki temu, że jest to duża pętla drogami Angkor) wracamy przez Bayon w kierunku Angkor Watu, a po drodze możemy zatrzymać się w Phnom Bakheng i tam obejrzeć zachód słońca. To ostatnie jednak radzimy tylko dla odpornych na turystyczny tłok bowiem przed zachodem słońca udają się tam dzikie tłumy – naszym zdaniem (chociaż my widzieliśmy to miejsce) można je spokojnie odpuścić i nic na tym nie stracimy, bo sama świątynia nie robi wielkiego wrażenia, zachód słońca jest mocno przereklamowany 😉 a jedyną zaletą tego zabytku jest jego położenie na szczycie wzgórza.
5. Nie dawać się omamić żadnym lokalnym przewodnikom, którzy chcą opowiadać historie o zabytkach Angkor. W zasadzie wszystko co mówią (podsłuchiwaliśmy u innych) można przeczytać w każdym przewodniku o Angkor (również tych dostępnych za darmo!).
Jedzenie: Na terenie Angkoru każdy turysta atakowany jest zachętami do skorzystania z licznych tutaj drewnianych barów, ale ceny często są tutaj mocno wygórowane. Jeżeli do wieczora możemy obejść się bez jedzenia to najlepiej tego unikać. Jeżeli jednak musimy skorzystać z oferty takiego baru to z powodzeniem można wytargować cenę o wiele niższą niż w menu. My w jednym z takich miejsc kupiliśmy schłodzoną 2-litrową wodę, która w menu miała cenę 2 USD, po negocjacjach oferowano nam ją za 1 USD, a w rezultacie dalszej „walki” zakupiliśmy ją za cenę 50 centów 🙂 W Siem Reap najlepiej jeść przy skrzyżowaniu ulicy nr 11 i ulicy nr 8 (tzw. Pub Street). Znajduje się tutaj całe mnóstwo straganów gdzie lokalesi oferują przyzwoite jedzenie w cenie od 1 – 1,25 USD za porcję. Na dodatek jest ono przyrządzane na bieżąco pod zamówienie i smakuje bardzo pysznie.

6 komentarzy to “Siem Reap i magia Angkor”

  1. Konrad. Says:

    No, to po taniości pojechaliście. Ja sobie tego w 1 dzień nie wyobrażam, może dlatego, że strasznie dużo czasu poświęcam na robienie zdjęć. Czemu nie wpadłem na pomysł z rowerem, to sam nie wiem;) Myślę, że mając więcej czasu warto pojechać do mniej popularnych miejsc. Bardzo mi się podobała odległa i trochę zapomniana Batneay Srei, a żałuję, że nie widziałem małych zapuszczonych miejsc oddalonych od Angkor Wat, np tych wokół West Baray. No ale nie można mieć wszystkiego…

  2. rysiek Says:

    ja nie wierze! to nie istnieje. 😉 kazdy turysta przyhjezdzajacy do kambodzy na pewno przy wyrabianiu wizy dostaje do podpisania zobowiazanie, ze bedzie o Angkor opowiadal w zamian za cos. (tak btw – mozecie powiedziec, co dostaliscie w zamian ;P ) ale zeby cos takiego istnialo, nie, no przegiecie po prostu. to jest tak meeega, ze az nierealne. oslablem absolutnie. zaraz jade sprawdzic, czy to nie sa tylko tla lub makiety ;]
    a tak serio – magiczny kraj ta kambodza. calkiem niedawna nieslychanie przytlaczajaca historia ludnosci, z drugie strony robiace tak przeogromne wrazenie pamiatki z glebokiej przeszlosci. chyba jesli jej mieszkancy cos robia, daja z siebie wszystko…i to od zawsze: -„dzialamy?” -„ale na co najmniej 200%”
    swietnie 🙂 dziekujemy za kolejny swietnie napisany wpis, a ja jeszcze dodatkowo za extra foty.

  3. admin Says:

    Trafione-zatopione! Każdy turysta przyjeżdżający do Kambodży dostaje zobowiązanie, że wypije morze alkoholu po 1 USD za drink lub 2 USD za wiadro, a potem ma wizje drzew wplecionych w jakieś zmurszałe mury niesamowitych świątyń. Potem wystarczy, że przejedzie kilkadziesiąt kilometrów dalej i już wie, że to nie mogła być prawda. Po prostu to tylko efekty odlotów na haju. Mózg wytwarza sobie fajne makiety i wstawia w nie jakieś obrazy. Dobrze, że potem następuje przebudzenie. Można wypić spokojnie piwo i skonstatować, że się po prostu przegięlo… 😉 A zdjęcia… no cóż… „photoshop” sprawia cuda 🙂

  4. Basia Says:

    hej!! Wy znowu buszujecie po najpiękniejszych zakamarach świata a u nas proza życia (a właściwie zimy i świąt). Słoneczka prawie wcale nie ma, za to mrozy -15 stopni C…to jest zwyczajnie niesprawiedliwe 😉

    PS. Zamawiam zdjęcie z chłopcem i kozłem (?)

  5. Ewa Says:

    Rysiu, masz rację, na pewno to zwidy i jeszcze jakieś szachrajstwo! Na dodatek opoweści o tysiącach turystów a na zdjęciach ani pół takiej osoby. I jak w to uwierzyć!!??
    Tak jak napisała Basia, u nas zimta trzyma a Wy cierpicie z przegrzania – no może za dużo powiedziane o tym cierpieniu, z zimnym piwem na tarasie w hamaku.
    Ale za to my mamy prawdziwe choinki, barszcz z uszkami (wiesz z jaką zawartością niosącą szczęście) i góry prezentów od Świętego Mikołaja :)))
    Pozdrowienia pachnące świerkiem!

  6. Ewa Says:

    Ale nie martwcie się, następne święta też spędzicie pod choinką bogatsi o takie doświadczenia!!! Zazdroszczę!!

Leave a Reply