Wyprawa rowerowa – Erhai Lake

Będąc w Chinach, szczególnie w małych miejscowościach, nauczyliśmy się korzystać z dobrodziejstwa, jakim są wypożyczalnie rowerów. To świetny sposób na spędzanie czasu i poznawanie okolicy. Również w Dali, skoro zdecydowaliśmy się zatrzymać tu na kilka dni, zaplanowaliśmy dwudniową wycieczkę rowerową, żeby z bliska poczuć klimat wsi Yunnan, zobaczyć jak wygląda codzienne życie mieszkańców i móc podziwiać niesamowite widoki (w wielu przewodnikach Yunnan jest uznawany za najpiękniejszą, jeśli chodzi o przyrodę, prowincję Chin). Dali leży w pobliżu siódmego co do wielkości jeziora w Chinach, więc za cel naszej wyprawy rowerowej obraliśmy dojechanie na drugą stronę jeziora, tam spędzenie nocy (podobno jest jakiś jeden hotel) i na drugi dzień powrót. Wyruszyliśmy przed południem kierując się na północ od Dali. Początkowo jechaliśmy bardzo ruchliwą drogą, na której tiry ścigały się z autobusami, wszyscy na wszystkich trąbili, pobocze było wąskie, a do tego bez żadnych zabezpieczeń stromym około metrowym urwiskiem. Zdecydowaliśmy więc przejechać na drogę równoległą, która wiedzie przez okoliczne pola i wsie, więc z pewnością będzie spokojniejsza. Rzeczywiście – droga, do której dotarliśmy po przejechaniu przez kilkukilometrową drogę polną, okazała się niemal nieuczęszczana. Wzbudziło to nasze ogromne zdziwienie ponieważ była to świetnie przygotowana, szeroka droga asfaltowa, z szerokim poboczem, znacznie lepsza niż ta, którą jechaliśmy wcześniej, a na której panował taki koszmarny ruch. Jednak po kilkuset metrach okazało się, że ta droga jest dopiero w budowie i nasza sielanka się skończyła 🙂 Jechaliśmy po koszmarnie zapylonej drodze wiejskiej, każdy mijający nas samochód albo motor pozostawiał za sobą tumany gęstego kurzu, przez który trudno było się przebić, a do tego co jakiś czas przejeżdżały wielkie ciężarówki dowożące materiały budowlane do budowy drogi. Oczywiście jak zawsze w Chinach praca wrzała na 120%! I niestety dla nas, na bardzo długim odcinku. Jednak mimo wszystko był to bardzo ciekawy kawałek naszej wyprawy, ponieważ mieliśmy okazję przejechać przez typowe chińskie wioski, przyjrzeć się nieustannej pracy na polach i w drobnych wiejskich zakładach usługowych a także przejeżdżaliśmy przez targ owocowo – warzywny.

Pola przy Erhai Lake

Market na wiosce niedaleko Erhai Lake

Na obiad natomiast zatrzymaliśmy się w przydrożnej, rodzinnej jadłodajni, w której jedyną pozycją w menu były na bieżąco robione pierogi na parze (dumplingi). Tak naprawdę dumplingi to coś pomiędzy pierogami, pyzami i kluskami drożdżowymi, ale dla ułatwienia można je nazywać po prostu pierogami.

Przygotowanie Dumplingi

Ponieważ region Dali i jeziora Erhai jest zamieszkiwany przez ludność Bai (tak jak u nas Górale czy Kaszubi), spotkaliśmy się tu z zupełnie nie chińską architekturą i strojami (które jak się okazuje, mimo że bardzo eleganckie, kolorowe i wymyślne są noszone na co dzień, nawet do pracy w polu).

Stroje Bai 1

Domy Bai

Domy Bai 2

Po kilkunastu kilometrach piaszczystej i zakurzonej drogi przez wsie, zdecydowaliśmy się wrócić do głównej szosy, którą jechaliśmy wcześniej. Jechało się dużo łatwiej, ale mniej przyjemnie.

Po paru godzinach od wyruszenia z Dali trochę zaczęły nas opuszczać siły i bolało wszystko co może boleć od jeżdżenia na rowerze, a do celu, czyli wioski rybackiej, w której mieliśmy się zatrzymać na noc nadal był kawał drogi. Byliśmy już co prawda na drugiej stronie jeziora, ale tu się okazało, że teren jest bardzo górzysty i ciągle przed nami podjeżdżanie pod górę! No a do tego niedługo zacznie zapadać zmrok. I jechaliśmy pogrążeni w tych rozmyślaniach, gdy nagle usłyszeliśmy za sobą znajomy klekot rozpadających się lokalnych autobusów i już z daleka krzyczącą do nas panią naganiaczkę „Bus, bus!”. Wskazaliśmy że przecież jesteśmy z rowerami Inie zostawimy ich tutaj, ale okazało się, że w autobusie było zaledwie kilka osób i spokojnie można je było zabrać do środka. Ogarnęło nas bezgraniczne poczucie ulgi i radość! Co prawda daliśmy się z tej euforii naciągnąć i trochę przepłaciliśmy za tę przyjemność, ale było warto. Autobus wiózł nas przez jeszcze bardziej strome wzgórza niż te, które mieliśmy już za sobą, a do tego okazało się, że do wioski było jeszcze kilkanaście kilometrów. Po dotarciu na miejsce rozpoczęliśmy poszukiwania hostelu, którego nazwę mieliśmy, ale okazało się, że mimo, że wioska jest niewielka to i tak nie sposób go znaleźć, tym bardziej, że na wizytówce nie znalazły się żadne bardziej szczegółowe dane, niż nazwa wioski i wszyscy pytani o drogę mieszkańcy wskazywali nam wioskę, mówiąc, że jesteśmy na miejscu. Zrezygnowaliśmy więc z szukania tego konkretnego miejsca i skupiliśmy się na znalezieniu jakiegokolwiek noclegu. Bardzo szybko znaleźliśmy coś w rodzaju „pokoi gościnnych”, gdzie bez problemu i w bardzo niskiej cenie udało nam się wynająć pokój z obłędnym widokiem na jezioro i wyspę. Szybko zrzuciliśmy bagaże i korzystając z ostatnich chwil słońca poszliśmy oglądać wioskę. A i tu bardzo ważna sprawa – na wschodnim brzegu jeziora Erhai słońce zachodzi ok. 2 godziny później niż na wschodnim, który jest bliżej gór i bardzo szybko znajduje się w ich cieniu. Mieliśmy więc trochę czasu, żeby powłóczyć się po wąskich, kamiennych uliczkach wioski.

Erhai

Piekno Erhai

Pagoda w wiosce nad jez. Erhai

Wioska okazała się przepiękna, bardzo zadbana i mająca niepowtarzalny klimat. Na jeziorze dryfowały rybackie łódki, na brzegach suszyły się sieci albo rybacy wyciągali swoje łowy. Wszystko było leniwe i spokojne.
Jakie to zaskakujące, że mimo, że wioska jest niecałe 50 km od Dali, miasta pełnego turystów (zarówno chińskich, jak i zagranicznych), tu niemal nikt nie dociera.
Nasz wieczorny spacer zakończyliśmy wymarzoną wręcz kolacją – grillowania ryba z pieczonymi ziemniaczkami, a wszystko to przyrządzane na ulicznym straganie 🙂 Po prostu pycha!
Na drugi dzień wstaliśmy wcześnie rano, wiedząc, że przed nami długa droga powrotna do Dali. Mieliśmy co prawda pomysł, żeby poszukać „transportu wodnego” na drugą stronę jeziora, ale jak usłyszeliśmy cenę 500 yuanów (wartość takiej imprezy szacujemy na ok. 50 yuanów), to już stwierdziliśmy, że żebyśmy mieli jechać do wieczora to nie skorzystamy z takiej usługi. Wyjechaliśmy z wioski i znowu z góry mogliśmy podziwiać wspaniałe widoki poranka i budzącego się nad brzegami jeziora dnia:

Erhai i wyspa z gory

Jednak przyznać musieliśmy, że po wczorajszej przejażdżce, słabo widzieliśmy przejechanie dziś kolejnych 50 kilometrów. Wyglądało jednak na to, że nie mamy wyjścia, gdy nagle, nadjechał znany nam autobus. Tym razem sami go zatrzymywaliśmy już z daleka. Oczywiście znajoma pani naganiaczka bardzo się na nasz widok ucieszyła. Tym razem autobus dopiero zaczynał trasę i rowery trzeba było wpakować na bagażnik na dachu, bo było wiadomo, że wkrótce będzie komplet pasażerów. Znowu poczuliśmy się uratowani. Po niecałych dwóch godzinach byliśmy z powrotem w Dali, szczęśliwi, że nie musieliśmy całego upalnego dnia spędzić jadąc kilkadziesiąt kilometrów po strasznie ruchliwej drodze.
Jak zwykle spotkał nas cały szereg szczęśliwych przypadków i zbiegów okoliczności a widoki, jakie mieliśmy okazję podczas tej wycieczki podziwiać – wprost bezcenne 🙂

3 komentarze to “Wyprawa rowerowa – Erhai Lake”

  1. Ewa Says:

    wspaniałe opisy a co ze zdjęciami? chyba jak rozumiem, trochę później. I to pożegnanie Chin, choć jak widzę zauroczyły Was i macie chęć wracać mimo, że jeszcze nie wyjechaliście… To naprawdę podróż życia!

  2. admin Says:

    Byly z tym spore problemy i faktycznie wczoraj zdjec nie bylo. Zlapalismy juz chyba ostatni Internet w wmiare cyilizownych warunkach i spedzilismy kilka godzin, zeby uzupelnic zdjecia i juz sa wszystkie! 🙂 Serdecznie pozdrawiamy!

  3. Małgorzata Bączyńska Says:

    no i co mam wam napisać: że jesteście wspaniali, odważni i trzymam kciuki żeby na tym świecie nic się nie pomieszało a ludy wszystkie żyły długo i szczęśliwie i jeśli jeszcze mogą poradzić sobie bez Geantów , Eclerc, Praktikerów to byle tak dalej.Moje podróże strasznie bledną przy waszej ekskursji i tylko „mlaskam” jęzorem że ja też bym chciała tam być.Pozdrawiam i czekam na dalej

Leave a Reply