Varanasi – życie i jego finisz w świętej rzece

Kolejny odcinek koleją był już mniej emocjonujący chociaż nie mieliśmy wskazań numerów naszych miejsc niemal do ostatniej chwili. Jeżeli są tylko potwierdzone rezerwacje bez wskazania miejsc to o przydzielonym miejscu pasażer dowiaduje się dopiero po stworzeniu listy pasażerów (tzw. „chart”) na 1-2 godziny przed odjazdem pociągu. Listę tak jak pisaliśmy wcześniej wywiesza się na tablicach w budynku dworca oraz na każdym wagonie. Nasz pociąg przyjeżdżał gdzieś z trasy więc na wagonach nikomu nie chciało się przykleić kartek a wcześniej w budynku dworca były listy różnych pociągów, ale nie tego, którym udawaliśmy się w podróż. Całe szczęście wcześniej sprawdziliśmy miejsca na internetowej stronie kolei indyjskich i wiedzieliśmy gdzie mamy się udać. W ogóle oczekując na pociąg stanowiliśmy niebywałą atrakcję, ponieważ będąc świadomi długiego czasu oczekiwania (na dworcu byliśmy około godz. 21:00 a pociąg miał odjechać o godz. 1:00) postanowiliśmy zwyczajem tutejszej ludności ułożyć się na podłodze w holu dworca. Niektórzy kładą się wprost na brudnej posadzce ale niektórzy Hindusi wyciągają jakieś kartony, koce czy folie na których z całą rodziną i bagażami układają się w pozycji leżącej. My postanowiliśmy zakupić za 10 rupii dużą folię opakowaniową z jakiejś linii opakowaniowej batoników, którą oferował lokalny biznesmen i po znalezieniu wolnego fragmentu podłogi wśród tłumu Hindusów (co wcale nie było łatwe bo ze względu na porę robiło się chłodno i niemal wszystkie skrawki podłogi były już zajęte :-)) na niej urządziliśmy sobie typowo hinduskie „koczowisko”. Inni patrzyli na nas z niedowierzaniem obserwując dobrze przystosowanych do miejscowych warunków Europejczyków 😉
Do Varanasi dotarliśmy po godzinie 5:00 rano więc już w pierwszym dniu mogliśmy udać się na wschód słońca nad Gangesem, który jest porą szczególną i podobnie jak wieczór podczas zachodu słońca gromadzi największą liczbę wiernych, którzy przychodzą tutaj dokonywać rytualnych kąpieli służących oczyszczeniu ducha (ciała niestety chyba mniej bo biorąc pod uwagę „zawartość” Gangesu można mieć poważne wątpliwości co do efektów takiego zabiegu).

varanasi_wschod

varanasi_wschod2

varanasi_kapiele

Varanasi w swojej najbardziej popularnej części miasta położonej przy nabrzeżu Gangesu jest miastem wyjątkowym. Budowane tuż nad brzegiem rzeki schody prowadzące wprost do jej nurtu zazębiają się z kolejnymi ghatami (zejściami do rzeki) w sposób zupełnie nieprzewidywalny tworząc przedziwne formacje, ale jednak stanowiące ze sobą spójną całość. Nad ghatami znajdują się często różne świątynie, budynki o interesującej architekturze, a także wejścia do gailis czyli plątaniny bardzo wąskich uliczek wciśniętych między wysokie budynki. Wszystko to tworzy niesamowity labirynt, który dla mniej wprawnego w orientacji w terenie człowieka może stanowić spore wyzwanie. Warto jednak pokluczyć po gailis bowiem stwarza to niepowtarzalną okazję przyjrzenia się życiu tego przedziwnego miasta. O wczesnych i późnych porach trzeba zachować szczególną ostrożność bowiem w ciasnych uliczkach znajduje się wszystko: od psów, kóz, poprzez krowy, szczury, sterty śmieci, pozostawiane przez zwierzęta odchody, małe straganiki a nawet kapliczki, po ludzi z bagażami, rowery a nawet motocykle z wciśniętym klaksonem. W niektórych miejscach przejście może być sporym wyzwaniem (zarówno pod względem fizycznym jak i psychicznym – nerwy czasem puszczają gdy w tym całym galimatiasie zewsząd docierają jeszcze klaksony, okrzyki czy wydzierająca się na cały regulator muzyka z głośników). Jeżeli jednak będziemy trzymać się jednego kierunku to po długich labiryntach zawsze wyjdziemy, albo do ulicy albo do jakiegoś ghatu nad Gangesem.

varanasi_gailis1

varanasi_gathy

varanasi_gathy2

Na schodach i ghatach spotkać można różnych świętych, którzy udzielają błogosławieństw i zbierają pieniądze. Ot, taki sposób zarabiania we współczesnych Indiach 🙂 Należy uważać na tych, którzy wychodzą naprzeciw wyciągając ręce z przywitaniem „namaste” bo jeśli już podasz rękę nie będzie łatwo odczepić się od pragnącego przepowiedzieć Ci przyszłość, udzielić Ci błogosławieństwa a przy okazji wyciągnąć jak największe pieniądze. Takich, którzy chcą udzielić błogosławieństw czy sprzedać kwiatki jest tutaj całe mnóstwo i trzeba mieć oczy dookoła głowy. Nam dzięki czujności udało się uniknąć wszelkich takich pułapek.

varanasi_swieci1

varanasi_swieci2

Nad Gangesem największe jednak wrażenie robi rytualne żegnanie się ze zmarłymi, które z racji świętości tej rzeki przyciąga tutaj wiernych Hindusów, którzy chcą na koniec uświęcić swoich zmarłych. Nie każdego jednak na to stać. Spalenie ciała nad tą świętą rzeką słono kosztuje. Drewno składowane w pobliżu dwóch ghatów przeznaczonych do kremowania zmarłych składowane jest w wielkich stertach a jego cena za ilość potrzebną do spalenia ciała może sięgać nawet kilkuset dolarów! Niektórzy aby dokonać pożegnania zmarłych w tym miejscu przebywają po kilkaset kilometrów transportując zwłoki łodziami, samochodami, a czasem (uwaga!) publicznymi środkami transportu (autobusem lub pociągiem) – swoją drogą ciekawe czy w takiej sytuacji zwłoki przewożone jako bagaż…
Tak więc można sobie wyobrazić jak wiele wysiłku i pieniędzy kosztuje taki rytuał (najpierw transport, a potem wysokie ceny drewna i miejsca do spalenia). Przez trzy dni jakie spędziliśmy w Varanasi obserwowaliśmy kilkanaście rytuałów pożegnania się ze zmarłymi i szczerze mówiąc na osobach, które dokonywały tych obrzędów robiły one mniejsze wrażenie niż na nas. W naszej kulturze ciało zmarłej osoby obdarzane jest specjalnym szacunkiem i budzi respekt. Tutaj ciało nie wywołuje prawie żadnych emocji. Przynoszone jest nad Ganges przez samych mężczyzn (nie widzieliśmy ani jednej kobiety biorącej udział w rytuałach żegnania zamarłych), którzy wnoszą je na bambusowych noszach, zawinięte w białe chusty i przystrojone w złociste folie oraz pomarańczowe wieńce kwiatów splątanych wokół szyi. Idąc ciasnymi uliczkami mężczyźni wykrzykują marszową pieśń i szybkim krokiem schodzą po schodach a następnie wnoszą ciało do wody parokrotnie zanurzając zmarłego tak by mógł zostać uświęcony wodą Gangesu, następnie wodą skrapia się jeszcze zwłoki a potem leżą w oczekiwaniu na przygotowanie stosu do spalenia. Przy głowie zmarłego zapala się kadzidła. W tym czasie rodzina żywo dyskutuje, przenosi drewno z iejsca na mie, czasem śmieje się czy rozmawia przez komóri. Tuż obok inni dokonują rytualnej kąpieli zanurzając się w wodach Gangesu, ktoś obok pierze na kamieniach swoje ubrania lub ręczniki, zwierzęta kluczą pomiędzy rozpalonymi stosami a dzieci bawią się kawałkami niedopalonych gałęzi. Czasem jakieś zwierzę dopadnie leżące na noszach zwłoki i ściąga z nich w ramach posiłku kwiaty. Jeśli ktoś to zauważy przegoni żarłoczną kozę jeśli nie – nie ma z tym problemu. W końcu zwierzęta i ludzie żyją tutaj stadnie w ciągłej koegzystencji. Po ułożeniu stosu, na jego wierzchu układa się ciało, które polewa się jeszcze mlekiem i posypuje świętymi proszkami a następnie przykrywa się jeszcze kilkoma solidnymi kawałkami drewna. Nosze i przystrojenia odrzuca się na bok gdzie popadnie. Następnie przynosi się ogień na zapalonej słomie i od dołu stosu rozpala się drewno. Wysuszone na słońcu kawałki drewna spalają się bardzo solidnie i już po kilku-kilkunastu minutach zwłoki zaczynają zajmować się ogniem. W tym czasie rodzina nadal głośno dyskutuje, a czasem stoi obok i bambusowymi kijami po bezużytecznych już noszach popycha szczapy drewna by ogień dobrze się rozprzestrzeniał. Zadziwiającym jest jak sprawnie pali się ludzkie ciało. Dość szybko ciało zaczyna się palić żywym ogniem by powoli ulegać zwęgleniu. Czasem członkowie rodziny dopychają wystające części ciała kijem lub ręką by sprawniej się spalały. Łamanie palących się nóg czy przepychanie głowy do środka stosu nie jest rzadkością i po nikim nie widać tutaj jakiejkolwiek refleksji czy respektu. Czasem rodzina odchodzi nie pilnując już ognia i ciało pozostaje na stosie by spalić się zgodnie z siłami fizyki, wiatru i ilości drewna jakie ułożono na stosie. Takie spalania stosu może trwać do czasu wygaszenia nawet do trzech godzin. Czasem niektóre części ciała nie ulegają całkowitemu spaleniu i leżą wśród nieopalonych szczap, które wraz z ze stosem popiołu spycha się potem do rzeki. Można sobie wyobrazić jak wygląda „zawartość” tej świętej rzeki.

varanasi_drewno

varanasi_spalanie1

varanasi_spalanie2

varanasi_spalanie3

Rytuał spalania zwłok nie jest jedynym sposobem pożegnania się ze zmarłym jaki się tutaj stosuje. W sześciu konkretnych przypadkach zwłok nie spala się tylko zatapia się je bezpośrednio w wodach Gangesu. Takie przypadki dotyczą np. osoby ukąszonej przez węża, kobiety w ciąży, osoby chorej na jakąś specyficzną chorobę oraz osoby uznane za święte. Ponieważ spalanie zwłok ma charakter oczyszczający osoby, których zwłoki będą zatapiane uznaje się, że doznały już oczyszczenia samym aktem śmierci. Byliśmy świadkami również takich „pochówków”. Zwłoki podobnie jak przed kremacją leżą na bambusowych noszach i zapala się przy nich kadzidło, by potem umieścić je na łódce, przywiązać sznurem solidny kamień lub kawałek betonu, a potem po odpłynięciu od brzegu wyrzucić je wprost do rzeki. Cały proceder trwa wtedy zaledwie kilkanaście minut. Po czym rodzina zabiera się stamtąd w drogę powrotną do domu.
Szczerze mówiąc byliśmy mocno zadziwieni czego się w wodach Gangesu nie robi i ile ta rzeka może „wchłonąć”. Codzienne pranie ubrań czy zestawów pościeli i ręczników pobliskich hoteli i guesthousów jest tutaj normą. Kąpiele krów również. Mamy również przypuszczenia, że woda Gangesu służy również do serwowania posiłków w tutejszych restauracjach i płynie w tutejszych wodociągach. Jak na ilość ofiar, prochów, nieczystości i śmieci, które są do niej wrzucane jest jednak relatywnie przeźroczysta. Podobno Ganges ma jakieś niesamowite właściwości samooczyszczania się – widzieliśmy jak pływają w nim ryby – ale szczerze mówiąc po tym co widzieliśmy nie chcielibyśmy w niej zanurzyć nawet palca.

varanasi_pranie

varanasi_krowy

Wieczorem podczas zachodu słońca na Ganges wypuszczane są płonące wianki z kwiatów i świeczek, a na brzegach dokonywane są rytuały ku czci Boga Shivy. Varanasi ułożone jest w taki sposób, że całe miasto znajduje się tylko po jednej stronie rzeki w dodatku w jej zakręcie – jakby wszystkie zabudowania znajdowały się pod literą „U”, którą rzeka tworzy w tym miejscu, a nad literą znajdowały się łyse pola i łąki. W dodatku brzuszek litery U skierowany jest dokładnie ku zachodniej stronie więc słońce wschodząc wynurza się na wprost miasta oświetlając jego zabudowę i ghaty.
Właśnie dlatego warto wybrać się na oglądanie miasta i rytuałów również od strony samej rzeki wsiadając na łódkę. Można wtedy podpłynąć bliżej brzegu by przyglądać się temu wszystkiemu bez zbędnego tłoku. Można też niestety natknąć się na szokujące znaleziska. Podczas naszego pływania łódką byliśmy świadkami wypłynięcia z Gangesu jakichś zwłok, które dobiwszy do brzegu szybko wzbudziły zainteresowanie pobliskich zwierząt. Nie będziemy jednak umieszczać dokumentacji zdjęciowej z racji drastyczności tych obrazów, które na długo mogą zapaść w pamięci.
Nasz pobyt w Varanasi złożył się w czasie z największym świętem poświęconym Shivie w związku z czym do miast zaczęły napływać dziesiątki tysięcy Hindusów, a w dniu naszego wyjazdu zamknięto dla ruchu motorowego niektóre ulice – w tym te prowadzące w kierunku Gangesu. Bardzo cieszyliśmy się że akurat tego wieczora możemy opuścić miasto, bo tłok i hałas jaki się w nim wytworzył w związku z napływającymi rzeszami ludzi stawał się niewyobrażalny.

varanasi_tlok

Wieczorem udaliśmy się na dworzec kolejowy, który znajdował się w odległości około 5 km od naszego guesthouse. Ponieważ z racji wstrzymania ruchu motorowego trudno było złapać jakiś transport do zmasowanej akcji przystąpili rowerowi rikszarze. Jeden z nich zdołał nas przekonać, że zawiezie nas szybko i sprawnie w cenie normalnej autorikszy więc postanowiliśmy dać mu zarobić i po 20 minutach sprawnej jazdy znaleźliśmy się na dworcu z którego będziemy teraz jechać do Khajuraho – miasta słynącego ze świątyń stanowiących świadectwo i inspirację słynnej Kamasutry.

Dobrym zwyczajem prosimy w tym miejscu o udzielenie pomocy dla niedożywionych dzieci z Polski przez kliknięcie w brzuszek Pajacyka na stronie www.pajacyk.org.pl. W imieniu dzieci bardzo za to dziękujemy.

Porady praktyczne:
Wynajęcie łodzi w Varansi nie powinno kosztować więcej niż 100 rupii za godzinne pływanie przy wschodzie i zachodzie słońca. Poza tymi okresami można wynająć łódkę nawet za 50 rupii za godzinę.
Głównym ghatem jest Dasaswamedh Ghat. Tymi przy których można obserwować rytualne spalenia są dwa ghaty: Manikarnika Ghat (na północ od Dasaswamedh) oraz Mansarowar Ghat (na południe od Dasaswamedh). Ten drugi polecamy szczególnie, ponieważ mimo, że jest mniejszy od Manikarnika to są tam dobre warunki do uczestniczenia w ceremoniach bez niepotrzebnego przeszkadzania

2 komentarze to “Varanasi – życie i jego finisz w świętej rzece”

  1. rnhrd Says:

    nie jest dobrze – zdjęcia macie tak niesamowite, że przynajmniej 3 razy dziennie wchodzę na bloga sobie je poprzeglądać. Mimo, że już znam prawie na pamięć 😉

    pzdr 😀

  2. admin Says:

    Dzięęęęęęęęki! My też te zdjęcia oglądamy i mimo, że w tym wszystkim uczestniczyliśmy wracamy do nich bo jest w tym jakaś magia 🙂 Pozdrowienia!

Leave a Reply