Khajuraho – święci grzesznicy ;-)

Pociąg, którym przyjechaliśmy z Varanasi w trakcie jazdy zwiększył swoje spóźnienie i do Khajuraho dotarliśmy już po godz. 6:00, ale dało to pozytywny efekt bowiem mogliśmy udać się bezpośrednio do hotelu w którym zaplanowaliśmy kolejne dwie noce. Po wyjściu z budynku stacji kolejowej szybko zostaliśmy otoczeni tłumem chętnych do zawiezienia nas choćby na księżyc 😉 Ponieważ wśród wysiadających znalazła się również inna para podróżników szybko uzgodniliśmy, że dla obniżenia kosztów pojedziemy jedną autorikszą (do miasta ze stacji kolejowej jest ponad 8 km). Sprawnie dotarliśmy więc do hotelu z którego akurat wymeldowywała się duża grupa turystów z Korei więc uprzejmi właściciele tego interesu dość szybko przygotowali nam pokój mimo, że doba hotelowa zaczyna się od godz. 13:00. W Indiach pojęcia Hotel, Guesthouse i Hostel są niestety stosowane zamiennie więc tak naprawdę skorzystaliśmy z uprzejmości właścicieli guesthousu 🙂
Trzeba przyznać, że nasz guesthouse oferował bardzo kulturalne warunki w dodatku w otoczeniu zieleni, której w Indiach nie jest łatwo doświadczyć. Urok tego spokojnego miejsca zepsuł potem (jak się okazało) hałaśliwy kiermasz, który zaczynał się od rana i trwał do późnego wieczoru. Wszystko dlatego, że święto ku czci Shivy, które zastało nas już w Varanasi jest tutaj szumnie obchodzone przez 5 kolejnych dni. Przypominało to ogromny odpust na którym bez przerwy leciała hinduska muzyka a na rynku w około toczył się głośny handel przeplatany wydobywającymi się z różnych głośników melodyjkami, okrzykami i śpiewami.
Nie zrażeni tym niespodziewanym hałaśliwym świętem po wykonaniu solidnego prania, które wywiesiliśmy do wyschnięcia na czystym i zadbanym (!) dachu naszego hotelu udaliśmy się na eksplorowanie miasta i jego słynnych zabytków. To świątynie Khajuraho są bowiem źródłem znanych na całym świecie scen erotycznych składających się na Kamasutrę.
Większość świątyń pochodzi z X i XI w.n.e. i jest zaskakująco dobrze zachowana. Ich przepych i misterne wykonanie, którego głównym elementem stanowią tysiące różnych postaci daleko wykracza poza czas w którym postały i równie dobrze dzisiaj zadziwiają swoim kunsztem i precyzją wykonania. Śmiemy twierdzić, że gdyby do zbudowania takich świątyń zabrała się grupa współcześnie żyjących Hindusów efekt byłby w porównaniu do tych zabytków bladziutki. Świątynie mimo wieku starszego niż te, które można oglądać w słynnym Angkor Wat w Kambodży zadziwiają swoim pietyzmem i są kolejną perłą Indii, której nie można pominąć.
Kompleks wschodni świątyń można odwiedzać bezpłatnie. Słynny zaś kompleks zachodni jest już traktowany jako główna atrakcja turystyczna i pobierane są opłaty (szczegóły w poradach praktycznych na końcu tego wpisu). Z tego kompleksu polecamy pięknie zachowane świątynie Parsvanath oraz Adinath.

khajuraho_parsvanath

Niedaleko kompleksu wschodniego można przejść się przez wioskę, która od wielu wieków zanim Khajuraho stało się turystyczną atrakcją stanowiła trzon tej miejscowości. Prawdę mówiąc czas stanął tu w miejscu i domostwa od setek lat zapewne niewiele się zmieniły. Chodząc zapylonymi wyschniętymi drogami z których gdzieniegdzie wystawały jakieś kamienie, na których ludzie prowadzają bydło lub osiołki a w wielkich saganach noszą wodę trudno było oprzeć się wrażeniu, że nic się tu chyba nie zmieniło od czasów chrystusowych bo spokojnie można by tutaj nakręcać kolejne ekranizacje historii spisanych przez biblijnych ewangelistów.

khajuraho_drogi

Sama wioska też podkreśla prymitywizm życia tutejszych ludzi i ich ogromną biedę. Swoją drogą patrząc na różne takie miejsca w Indiach zdaliśmy sobie sprawę, że jeżeli tak wyglądają miejsca do których dociera powszechna turystyka to w jak nędznym położeniu muszą znajdować się miejscowości, które nie mają szans na zostawiane przez turystów pieniądze…

khajuraho_wioska1

khajuraho_wioska2

Kompleks zachodni świątyń to ten do którego zmierzają niemal wszyscy turyści odwiedzający Khajuraho. Znajduje się tutaj bowiem aż dziewięć sporych świątyń z których większość poświęcona jest kolejnym inkarnacjom Vishnu. Oczywiście największą atrakcją stanową ozdoby świątyń w postaci posągów w różnych scenach w tym tych erotycznych.

khajuraho_swiatynie1

khajuraho_swiatynie2

khajuraho_swiatynie3

W tym kompleksie choć poza murami wydzielonego obszaru na który sprzedawane są bilety znajduje się również jedyna czynna dla wyznawców świątynia Matangesvara. Znajduje się w niej ponad 2,5-metrowy falliczny posąg Shivy i z racji święta, które nadal trwało do świątyni udawały się całe tłumy wiernych by składać ofiary temu Bóstwu.

khajuraho_matangesvara1

khajuraho_matangesvara2

W czasie dwóch dni, które spędziliśmy w Khajuraho mogliśmy cieszyć się nietypowym jak na warunki panujące w Indiach spokojem i relatywnym porządkiem jaki tu panował. Gdyby nie hałaśliwe obchody święta Shivy byłoby to kolejne po Bodh Gaya miejsce na mapie Indii w którym można uniknąć tłoku, smrodu i hałasu jaki charakteryzuje ten kraj.
Rozwinięta turystyka sprawiła również, że można tutaj znaleźć mnóstwo sklepików, które oferują różnego rodzaju pamiątki w całkiem rozsądnych w porównaniu do innych miast cenach (oczywiście po użyciu odpowiednich metod ustalania ceny ;-)). Jest też sporo miejsc w których można zjeść – również w stylu zbliżonym do europejskiego, tzn. podające dania kuchni zachodniej i normalną kawę (w Indiach w kubkach od rana rządzi tzw. czaj, które w wydaniu hinduskim oznacza gorącą herbatę z dużą ilością cukru i mleka – kawa jest tutaj niezwykłą rzadkością, a jeśli już pojawia się w menu to jest to mix kawy rozpuszczalnej z zabielaczem i cukrem). My jednak podróżując preferujemy kuchnię lokalną i również tutaj udało nam się znaleźć restaurację w której smacznie zjedliśmy za niewielkie pieniądze. W dodatku obyło się bez sensacji żołądkowych o które w Indiach z racji na warunki higieniczne (a raczej ich brak) dla nie zaprawionych w bojach turystów bardzo łatwo. Zjedliśmy tutaj duże thali (ryże z ciapatami i różnymi dodatkami, sosami itd.) oraz sałatki warzywne w cenie jedynych 100 rupii na dwie osoby w dodatku z dokładkami. Sympatyczny Hindus bez przerwy donosił nam dodatkowy ryż, warzywa i ciapaty tak więc w cenie jednego dania mieliśmy „all inclusive” 😉
W pobliżu przystanku autobusowego w Khajuraho można też skorzystać z komputerowego systemu rezerwacji kolei indyjskich w związku z czym udaliśmy się tutaj dokonać zmian w naszych rezerwacjach biletów na następny kurs – do Agry. Mimo upływu kilku dni od chwili zakupu biletów nadal znajdowaliśmy się na waitliście w związku z czym postanowiliśmy skorzystać z systemu szybkich rezerwacji uruchamianej na dzień przed odjazdem pociągu dla małej puli biletów. System nazywa się TATKAL i przy odrobinie szczęścia pozwala zakupić miejsce na oblegany kierunek oczywiście w wyższej niż standardowa cenie i bez możliwości zwrotu zakupionych biletów. Udało się! Poprzednie bilety odwołaliśmy a zakupiliśmy ostatnie dwa w klasie AC3. Dzięki temu nie musieliśmy nic zmieniać w naszych dalszych planach podróży. Spotkaliśmy tutaj również poznaną rano parę z którą przyjechaliśmy autorikszą. Chłopak z Niemiec i dziewczyna z Włoch od dwóch miesięcy podróżują po Indiach i męczą się z biletami kolejowymi do tego stopnia, że aż do dnia 7 marca 2012 żadnych biletów nie udało im się jeszcze potwierdzić. Tym bardziej byliśmy szczęśliwi z udanej akcji biletowej w naszym wykonaniu 🙂
Naszych nowych znajomych spotkaliśmy potem jeszcze trzy razy. Raz w kompleksie świątyń, wieczorem na posiłku w restauracji a następnego dnia jeszcze po prostu na ulicy. Biorąc pod uwagę liczbę turystów i różnych miejsc w jakich można tutaj spędzać czas było to dość niezwykłe. Uznaliśmy więc, że wyznacznikiem tej wyjątkowości naszych przecinających się linii będzie jeżeli spotkamy się również w Agrze do której udawali się dzień później niż my.
Wieczorem po drugim dniu spędzonym w Khajuraho udaliśmy się autorikszą na dworzec kolejowy by stamtąd pojechać do Agry. Stacja mimo swoich niewielkich rozmiarów wrzała od liczby oczekujących pasażerów. Jednak i ona podkreślała wyjątkowość Khajuraho. Nigdzie wcześniej nie widzieliśmy np. koszy na śmieci. Tutaj stały normalne kosze, a po peronach nie walały się kilogramy różnych papierów i odpadków. Brawo. Więc jednak można. Szkoda tylko, że w tym kraju jest to wyjątek i jako taki potwierdza jedynie regułę, że bałagan i niechlujstwo jest tutaj codziennością 😉

W tym miejscu prosimy o udzielenie pomocy dla niedożywionych dzieci z Polski przez kliknięcie w brzuszek Pajacyka na stronie www.pajacyk.org.pl. Z góry za to bardzo dziękujemy.

Porady praktyczne:
Autoriksza na odcinku dworzec kolejowy – centrum Khajuraho nie powinna kosztować więcej niż 80 rupii. W takiej cenie bez problemu można znaleźć transport.
Odległości w Khajuraho są bardzo niewielkie i nie ma co dawać się łapać wszędobylskim cwaniakom, którzy proponują rikszę lub autorikszę szukającym szybkiego zarobku na niezorientowanych turystach. Od wschodniego kompleksu do zachodniego kompleksu, czyli w zasadzie całe miasteczko pieszo można przejść w ciągu kilkunastu minut.
Jeżeli ktoś szuka oszczędności i nie chce płacić za oglądanie świątyń polecamy świątynie w kompleksie wschodnim: Parsvanath, Adinath oraz Shanti Nath. Są one niemal identyczne jak te w kompleksie zachodnim za wstęp do których trzeba zapłacić 250 rupii. Na dodatek ich wiek datowany jest na 950-970 r n.e. podczas gdy większość świątyń z kompleksu zachodniego jest młodsza o niemal 100 lat. W pobliżu kompleksu wschodniego można też zobaczyć bezpłatnie trzy inne świątynie: Brahma, Javari oraz Vamana.
Restauracja z której korzystaliśmy znajduje się vis a vis restauracji Agrasen (wąskie przejście prowadzi do głębiej położonej restauracji, która wygląda bardzo niepozornie, ale jest doskonałym wyborem dla smakoszy lokalnych posiłków.

9 komentarzy to “Khajuraho – święci grzesznicy ;-)”

  1. Gosia Says:

    Moi Drodzy podróżnicy 🙂 Cieszę się, że Wam również podobało Kadżuraho 🙂 to piękne i magiczne miejsce, z którego przywiozłam bardzo fajną pamiątkę! Ciekawa jestem czy i z Wami chodziła grupa dzieciaków z dwoma wyróżniającymi się przywódcami :))) Trzymajcie się ciepło!

  2. admin Says:

    Za nami zawsze chodzily jakies dzieci, ale takiego „ukladu sil” akurat nie spotkalismy 😉 Tak, Khajuraho na pewno sie jakos wyroznia w tym rejonie Indii. Czysciej, spokojniej i calkiem milo 🙂 Ot, taka mila przystan przed kolejnymi juz bardziej „zageszczonymi” miejscami. My tez pozdrawiamy!

  3. Ewa Says:

    Tak, warto pochodzić po tych kompleksach świątynnych, piękne miejsca, świątynie robią wrażenie. Ja nie mam żadnej pamiątki, jak wiecie, ale wspomnienia pozostały…

  4. rnhrd Says:

    Piękno i rozmiar tych pamiątek przeszłości robi wrażenie. Ale z drugiej strony Wasze wpisy podkreślają rozszczepienie tamtejszego świata – jednocześnie cuda architektury i sztuki oraz ubóstwo, bałagan i chaos. Tak się momentami zastanawiam, w jaki sposób ci ludzie żyją, skąd się tam biorą bogate, wykształcone warstwy społeczne. No i nie mniej istotne pytanie – dlaczego my narzekamy? Tak bardziej melancholijnie dzisiaj 😉
    Pozdrawiam

  5. Adam Says:

    Hej, hej 🙂

    Właśnie zerkam tu do Was i co widzę – świątynie 🙂 Uśmiechnąłem się sam do siebie bo właśnie dzisiaj opuściłem Angkor 🙂 Trzy dni pomiędzy tymi „kamieniami” wycisnęło ze mnie wszystkie poty ale warto było 🙂 Pozdrawiam zatem serdecznie z Phnom Penh 🙂 Doczytam jak wrócę bo ciągle jestem w niedoczasie a mówią, że Azja taka spokojna 🙂 Sajgon i PP chyba zatem nie są w Azji 🙂 Żartuję 🙂 Trzymajcie się i do „usłyszenia”.

    Adam

  6. admin Says:

    Rnhrd, chyba najważniejsze z tych pytań brzmi: dlaczego my narzekamy? W porównaniu do reszty świata należymy do niewielkiego marginesu najbogatszych i najlepiej sytuowanych osób na świecie. Zderzenie z tym truizmem powinno dać wiele do myślenia – i co ważniejsze do działania. Z biednych rejonów zawsze znajdzie się ktoś ponadprzeciętny, ale tylko nielicznym uda się przebić poza swoje środowisko. Reszta niestety przepadnie „jak łzy w deszczu”… 🙁 Smutne to ale prawdziwe. Tym bardziej doceniajmy to co mamy.

  7. admin Says:

    Hej Adam! Miło słyszeć, że eksplorujesz Kambodżę! Wybrałeś chyba najlepszy czas, żeby dać nogę (tak jak my) przed pogodą jaka ma miejsce w naszym kraju a Phnom Penh rzeczywiście może wycisnąć poty 😉 My z Phnom Penh mamy same dobre wspomnienia. Zapraszamy do uzupełnienia lektury naszego bloga i oczywiście zaglądamy również do Twojego! 🙂 Pozdrowionka z dala od Ojczyzny.

  8. Adam Says:

    Hej, hej 🙂
    Pewnie że z Waszego bloga „ściągałem” co się dało przed swoim wyjazdem. Uciekłem już z PP, muszę trochę odsapnąć, więc teraz 4 dni „bujania” się po Mekongu. Pozdrawiam z Chau Doc 🙂

    Skąd się w biednych krajach biorą bogacze? Opowiadał nam starszy pan z którym spędziliśmy 4 dni w Siem Reap. Zresztą w Kambodży (stolica i SR) ilość Lexsusów, Porshe i Mercedesów zadziwiła mnie tak samo jak Angkor. Zapytałem jak to jest takie auta a tylu biednych ludzi? Otóż tymi limuzynami jeżdżą np. Ci którzy nielegalnie handlują egzotycznym drewnem. On nazwał to mafią. Może będzie jeszcze czas aby pogadać na ten temat.

    Naprawdę jesteśmy uprzywilejowani w naszym życiu i powinniśmy to doceniać i wielu docenia 🙂

    Trzymajcie się do usłyszenia 🙂

  9. admin Says:

    Adam, racja całkowita. Dzięki, że z nami jesteś i dzielisz się swoimi odczuciami i co ważniejsze doświadczeniami. Pozdrowienia znad Morza Arabskiego 🙂

Leave a Reply