V-ce stolica

Liczyliśmy na to, że jednak uda nam się opuścić Bohol i udać w kierunku miasta Cebu na wyspie Cebu punktualnie o godzinie 9:30. A tu jak na złość rejs został odwołany. Kolejny pochmurny dzień przywitał nas dwu i pół godzinnym opóźnieniem. Jedynym pocieszeniem było to, że trafiliśmy na promocyjne bilety i zakupiliśmy dwu godzinne połączenie promowe o 40% taniej od taryfy standardowej. Do nabrzeża portowego Cebu dotarliśmy równo o godzinie 14. Cebu to drugie co do wielkości miasto Filipin. Nie spodziewaliśmy się tu zobaczyć nic nadzwyczajnego, ale trudno było je pominąć na trasie naszego wyjazdu. Jeśli będziecie planować podróż na Bohol, to pamiętajcie: dużo korzystniej finansowo jest polecieć tak jak my – prosto do Tagbilaran, niż skusić się na lot do Cebu z obowiązkowym wtedy promem na Bohol. Transport promowy jest tu bardzo drogi. Za przelot z Manilii do Tagbilaran zapłaciliśmy o 30% mniej, niż kosztują najtańsze bilety z wyspy na wyspę! Do ceny biletu promowego należy doliczyć dodatkowo opłatę portową i bagażową. Bagaż podlega odprawie podobnie jak na lotnisku. Dzięki tej odprawie bagażu mamy dziś w plecaku w sumie 6 kg mniej! Zabrali nam 3 muszelki… 🙁 W Polsce jeszcze groziliby więzieniem… Na Filipinach, podobnie zresztą jak w Polsce, nie ma szacunku do języka narodowego. Wszyscy, począwszy od żebraka, a skończywszy na elegancko ubranych pracownikach służb mundurowych pilnujących tu wejść do niemal każdego sklepu, mówią bardzo dobrze po angielsku. Czasem jest problem z translacją narzecza z filipińskiego angielskiego, na polski angielski, ale pomału przyzwyczajamy się do zamiany „f” na „p”. Tak więc 5 litrowa bańka wody kosztuje „pipty” pesos.

Zwiedzanie dwóch interesujących nas ulic miasta, poprzedziło uwolnienie się od wszelkich naganiaczy, taksówkarzy, naciągaczy, złodziei, bogatych żebraków (i pewnie niechcący tych prawdziwych nędzarzy również), psów, kotów i much. Ufff udało się przedrzeć poza teren portu. zaczęliśmy od zwiedzenia Fortu San Pedro.

day12_2

To jedna z największych atrakcji turystycznych miasta. Zajęło nam to z górą 10 minut, a to dlatego, że w środku znów natknęliśmy się na „dzwon życzeń”. Przy dzwonie stała para mieszana: filipińsko – europejska. On obowiązkowo po pięćdziesiątce, ona z definicji przed dwudziestką. Ona trzymała głowicę dzwonu, on robił jej zdjęcie. Życzenie musiało mieć siłę wyrazu, skoro odczytaliśmy je telepatycznie obaj w tym samym momencie: „jeśli nie chcesz mojej zguby, znów przywieź portfel… byle gruby” Turystyka mająca na celu zwiedzanie tych odrobinę bardziej ukrytych „atrakcji kraju” wydaje się być mniej popularna niż w Tajlandii, ale być może właśnie z tego powodu obrazy te mocniej skupiły na sobie naszą uwagę.

day12_7

Z fortu udaliśmy się wprost na główny plac miasta, gdzie na jednej linii są usytuowane: ratusz, krzyż Magellana i bazylika. Naszą uwagę zaabsorbował krzyż.

day12_3

Ma on największą wartość historyczną dla mieszkańców miasta. To on symbolizuje początek chrześcijaństwa w tym kraju. To Magellan w 1523 roku przywiózł im Boga i ten krzyż. Myśleliśmy, że jest on umiejscowiony w pobliskiej Bazylice Santo Nino, jednak stoi on pomiędzy nią, a ratuszem osłonięty kopułą.

day12_4

Zwiedziliśmy Bazylikę, a zaraz potem Katedrę.

day12_6

Przeszliśmy się w poszukiwaniu punktu wymiany pieniędzy i nawet nie wiemy kiedy zrobiło się dość późno.

day12_1

Do Manilii nie chcieliśmy wjeżdżać od samego początku tworzenia planu. Po przejściu się uliczkami Cebu wiemy, że z pewnością tego nie zrobimy. Każde bogate i duże miasto musi przyciągnąć wcześniej czy później różnej postaci zło. Im bardziej biednie w kraju, tym więcej skrajnej biedy w poszukiwaniu „okruchów z Pańskich stołów” musi pojawić się w miastach. To zło w postaci oszustów i złodziei, przestępców i wszelkiego rodzaju demoralizacji łączy się i miesza z prawdziwą biedą, ujmującą za serce głodówką małych dzieci.

day12_5

Wszyscy bez wyjątku posługują się tymi samymi gestami krzyża, a różnią ich tylko intencje… Trzeba być bez serca, aby móc na to wszystko patrzeć bez poruszenia sumienia, ale nie jest również ani rozsądne, ani racjonalne rozdawanie na prawo i lewo. To główny powód tego, aby nie spacerować dłużej uliczkami tego miasta, ale… nie chcielibyśmy robić tego również po zmroku. Już w dzień nie miało to nic wspólnego z przyjemnością. Wydawało się jakby te ulice czekały tylko na to, abyśmy niechcący przegapili porę zmroku… Jeepnejami z dwiema przesiadkami udaliśmy się na lotnisko. Wylot mamy o 5:55. Na nasze szczęście lotnisko w Cebu jest otwarte 24h na dobę :). Aha, przejazd na lotnisko z centrum ma Was kosztować w sumie… 25 peso (1 peso = 0,068 zł). Tyle wynosi cena bez „podatku turystycznego”

Leave a Reply