Paris Je T’aime

Dzień zaczął się jak zwykle od piątej rano i pustki w głowie. Wystarczyła jedna chwila na pojawienie się świadomej myśli, która nasunęła cały ciąg stresujących pytań. Wszystko co ważne na miejscu załatwione? Nie zapomnieliśmy o czymś? A plecaki? Wszystko spakowane? Pewnie, że nie wszystko… Uzupełniamy gotówkę na kontach VVOIPowych, robimy kanapki, dopakowujemy bagaże. Jeszcze chwila prawdy na wadze. Plecaki mieszczą się w 15 kg. W granicach normy. Sprawdzamy naszą wagę. Również w granicach rozsądku. Sprawdzimy po powrocie jak skuteczna i pomocna w utrzymaniu przyzwoitego wyglądu okaże się filipińska
dieta. Po wcześniejszym wyjeździe straciłem 11 kg, a Rysiek 8. W 6 tygodni! Takie cuda potrafi zdziałać równomiernie duża, a czasem wręcz nierozważnie duża ilość wysiłku fizycznego. Cóż zrobić? Tak lubimy!!!
Za 20 minut godzina 8:00. Dzwonię do Łukasza, który ma nas podrzucić na lotnisko. Umówiliśmy się na 8:00. To był strzał w dziesiątkę. Zastaliśmy go w łóżku. Łukasz śpi (wielkie dzięki i pozdrawiamy Cię serdecznie). Znam Łukasza. Nie denerwujemy się. Będzie na czas. Ma 14 km po śniegu i ślizgawce na ulicach, które aura zafundowała nam w nocy. Poza tym Polska rzeczywistość dyscyplinuje wszystkich lepiej niż wojsko 🙁 Minutę po ósmej pakujemy się do samochodu Łukasza i ruszamy na pierwszy lot. Klasyczne procedury odprawy i jako ostatni szukamy miejsca w samolocie. 100% obłożenia. Gratulacje dla EasyJet. Ciekaw jestem ile bilet na ten lot kosztował w dniu wczorajszym. Kilkaset metrów ponad Ziemią znika ponurość i kapryśność pogody. Pozostaje tylko Słońce. Niestety nie na długo. Na lotnisku, Paryż powitał nas przenikliwym chłodem i mżawką. Przelot do Kuala Lumpur mamy jutro o 17:00. Decyzja o pobieżnym zwiedzeniu Paryża zapadła już wcześniej. Tak wypełnimy dzień w oczekiwaniu na samolot. Do centrum mogliśmy dojechać na dwa sposoby: pociągiem lub autobusem. Wszystkie pozostałe takie jak choćby taksówki, odrzucamy z definicji. Pociąg RER B kosztuje 8,90 EURO. Autobus linii 350 na dworzec wschodni to koszt 5,4 EURO. Kasuje się 3 bilety w cenie 1,8 każdy. Znalazłem informację, że przy zakupie 10 biletów w bloczku, 1 bilet wychodzi 1,2 EURO. Kłodą pod nogi okazuje się jednak mierna znajomość języka francuskiego, bo przecież tylko w tym języku można dogadać się we Francji (no może jeszcze po arabsku i wszelkich narzeczach afrykańskich). Niestety przez całe 4 lata nauki w liceum, wiedziałem, że język francuski to moja słaba strona. Nie znaleźliśmy ani automatów do sprzedaży biletów, ani nikogo kto wiedziałby, gdzie prócz kierowcy w autobusie takie bilety można zakupić. Niedziela. Pomimo tego, że na rozkładzie jest napisane, że powinniśmy się spodziewać autobusu za maksymalnie 0,5 godziny, pierwszy zabiera nas po 1,5 godziny oczekiwania. Już w autobusie widzimy, że Francja i Paryż to kraj „mniejszości” narodowych. Jeśliby sądzić po obłożeniu pasażerami to biali stanowią w tym mieście 4% społeczeństwa, a do Katedry Notre Dame dobudowują już minaret 😉 Niewiele się pomyliliśmy. Dotarliśmy na dworzec wschodni. Po dwukilometrowej przechadzce docieramy do bulwaru Richarda Lenoir. Pod numerem 35, gdzie spodziewamy się odnaleźć nasz hotel, znajdujemy jednak jakiś… luksusowy sklep. Pytamy w sąsiedztwie. Znają angielski, ale nie znają hotelu. I tu zaskoczenie. Szeroka ulica – Bulwar Richard Lenoir, to coś innego od wąskiej ulicy – Rue Richard Lenoir. Tę drugą odnajdujemy kilometr dalej. Wchodzimy do hotelu. Na ścianach teksty z Koranu i oko proroka. Gruby łańcuch na lodówce w napojami. Tak ten charakterystyczny klimat pokoju z pewnością pomoże nam na oswojenie się z warunkami hoteli klasy turystycznej na Filipinach. Ale jak na jednego z liderów Unii Europejskiej przystało, nawet w takim miejscu nie może zabraknąć gorącej wody pod prysznicem i ciepła w pokojach. Jest godzina 17:00. Wyruszamy na podbój Paryża. Teraz w skrócie: Plac de la Concorde, Plac Bastylii, Katedra Notre Dame, Luwr, Pola Elizejskie, Łuk Triumfalny, Wieża Eifla.

day1_1

day1_4

day1_3

day1_2

Przemykając uroczymi nawet w lutym uliczkami Paryża, gdzie co krok kuszą do zboczenia z drogi dodatkowe oznaczenia słynnych miejsc (dom Wiktora Hugo, Plac Ludwika XIII itd.), nie sposób jest poruszać się komunikacją publiczną. Efektem jest zwiedzanie wszystkiego na piechotę. Do hotelu wróciliśmy o 23:30 mając za sobą około 25 km marszu po Paryżu. Nie przesadzamy! Miasto jest naprawdę duże i choć zabrzmi to banalnie – całe naprawdę piękne. Odległości pomiędzy godnymi zobaczenia miejscami są bardzo niewielkie. To wszystko powoduje, że najlepszym środkiem komunikacji do zwiedzenia Paryża wydawał nam się… rower. Tak pomyśleli również i inni, bo samoobsługowe wypożyczalnie rowerów nęciły nas na każdym niemal kroku.

3 komentarze to “Paris Je T’aime”

  1. Stona Says:

    Hejka pozdrawiam Was serdecznie. Tak to ja zaspałem przed wylotem Mariusza i Ryśka. W Kraku sypie, musicie się teraz bardzo nasłonecznić 🙂

  2. Ewa Says:

    świetnie, że podjęliście się kontynuacji, ja chyba będę następna…
    Jak na początek, świetnie Wam idzie pisanie, poprzeczka była wysoko ustawiona a Wy z zapasem ją przechodzicie, tak trzymać – będę Was „śledziła”
    Bardzo mi się podoba, gratulacje. No a przepis na tanie latanie jest po prostu prowokacją dla każdego, w kim płynie choć kropla krwi włóczykija 🙂

  3. admin Says:

    Potwierdzamy! Język jak to ujął Adam „giętki” więc treści czyta się wyśmienicie! Czekamy na kolejne wieści! Z mroźnymi pozdrowieniami 😉

Leave a Reply