Bangkok – tutaj rządzi Król i turystyka :-)

Nasze eksplorowanie Bangkoku rozpoczęliśmy zgodnie z planem od najważniejszych obiektów tego miasta, czyli świątyń i kompleksu pałacowego. Na dalszy ogień poszły dzielnice i miejsca wskazywane przez tubylców i miłośników Bangkoku jako warte uwagi.
Bangkok to – jak się przekonaliśmy po kilkudniowych badaniach tej aglomeracji – miasto kontrastów. Sama jego pełna nazwa w tłumaczeniu na nasze języki bije wszelkie rekordy bowiem w tłumaczeniu brzmi ona „Miasto aniołów, wielkie miasto, wieczny klejnot, niezdobywalne miasto boga Indry, wspaniała stolica świata wspomaganego przez dziewięć pięknych skarbów, miasto szczęśliwe, obfitujące w ogromny Pałac Królewski, który przypomina niebiańskie miejsce gdzie rządzi zreinkarnowany bóg, to miasto dane przez Indrę, zbudowane przez Wisznu.”. I to prawda – obok tłoku, upału i hałasu, jest tu sporo magii i pięknych miejsc. Efekt jest taki, że miasto to przyciąga turystów z całego świata i sprawia, że jak już tu trafią to rodzi się w nich do niego miłość 🙂
To co rzuca się od razu w oczy przyjeżdżającym do Bangkoku to przemożny wpływ króla. Jego wizerunki, ołtarze itd. znajdują się niemal na każdym skrzyżowaniu. Król spoziera na swoich poddanych z różnych bogato przystrojonych bram nad ulicami, specjalnych ołtarzy, malowideł i obrazów, ogromnych zdjęć na ścianach wieżowców, banknotów oraz ścian ulicznych barów a nawet nocnych klubów 🙂 Z jednego z banknotów dowiedzieliśmy się również, że hobby króla to fotografia 🙂 Po prostu król rządzi i basta!

Krol rzadzi

Kompleks pałacowy jest chyba najbardziej obleganym i najchętniej odwiedzanym miejscem przez turystów. Wybraliśmy się tam z samego rana w normalny dzień tygodnia i już wtedy w jego kierunku zmierzały całe tłumy turystów. Mimo tego, największy nawał tłumów udało nam się wyprzedzić, w miarę sprawnie nabyć bilety po czym przejść do zwiedzania obiektów wchodzących w skład tego kompleksu. Jego różnorodna architektura i przepych może przyprawić o zawrót głowy i z całą pewnością zasługuje na miano Grand Palace jakim jest określany. W porównaniu do podobnego w swoim charakterze kompleksu pałacowego jaki oglądaliśmy w stolicy Kambodży Phnom Pen jest o wiele bardziej rozbudowany i lśni jeszcze większym przepychem. Jego powierzchnia wynosi 218 tys.m2 a długość otaczających murów przekracza 1900 m. W architekturze tutejszych świątyń i budynków pozwalających królowi sprawować władzę nad Syjamem widać zresztą wpływy khmerskie (kambodżańskie) i birmańskie. Na terenie tzw. górnego tarasu, który składa się z trzech ogromnych i mieniących się przepychem monumentów-świątyń (Phra Siratana Chedi, Phra Mondop i Prasat Phra Dhepbidorn), znajduje się nawet kilkumetrowa pieczołowicie wymurowana makieta bardzo dokładnie odtwarzająca kambodżański Angkor Wat. Mieliśmy więc teraz możliwość zobaczenia „z lotu ptaka” tego co widzieliśmy kilka tygodni wcześniej w skali 1:1 😉

Makieta Angkor Wat

Całość pałacowych obiektów jest niesamowicie zadbana i strojna, a prace renowacyjne nad tymi obiektami trwają niemal non stop. Część z budynków królewskich była nawet z tego powodu zamknięta, ale wśród takiego ogromu pięknych budynków nie miało to żadnego znaczenia. Malowidła pokrywające ściany zabudowy, przedstawiające różne historie z życia królów ciągną się przez niezliczone metry a ich kunszt przykuwa uwagę niemal każdego zwiedzającego. W czasie naszej wizyty również te elementy w niektórych miejscach pałacu były skrupulatnie konserwowane i odtwarzane. Widać, że pieniądze uzyskiwane ze sprzedaży biletów nie idą na marne i dobrze służą kompleksowi 🙂

Renowacja malowidel

Największe wrażenie robią chyba świątynie, które w swoim przepychu mienią się różnymi światłami, a najbogatsze wykończenia wykonane są ze złota i masy perłowej. Wejść do świątyń strzegą rozmaite złe duchy – demony, których bez względu na to czy w nie wierzymy – wielkość i zdobienia budzą respekt 🙂

Swiatynne demony

W jednej ze świątyń znajduje się słynny, przebierany o każdej porze roku w inne stroje Szmaragdowy Budda, któremu Tajowie przychodzą składać hołd i kierować modlitwy. Nie wolno mu robić zdjęć, ale nie jest on tak efektowny jak inne posągi Buddy, które można znaleźć w innych świątyniach Tajlandii czy Kambodży. Ma kilkadziesiąt centymetrów wysokości a jego „niski wzrost” nadrabia jego wysoko umiejscowiony tron na którym zasiada 🙂 Przed wejściem do świątyni ludzie gremialnie skrapiają głowy kwiatami lotosu zanurzonymi w święconej wodzie.

Kropienie lotosem

W całym kompleksie najważniejszy jest jednak budynek pałacowy Chakri Maha Prasat, w którym znajdują się trony i sale ministerialne. Jego otoczenie z pięknie przystrzyżonymi drzewami stanowi doskonałe uzupełnienie kunsztownej konstrukcji i wykończeń pałacu. Obecnie w zasadzie tylko część recepcyjna budynku jest wykorzystywana dla różnych celów. Podejmowani tu są również oficjalnie zagraniczni ambasadorzy oraz odbywają się bankiety z okazji wizyt mężów stanu.

Hakri Maha Prasat

Kolejnymi obowiązkowymi miejscami do odwiedzenia w Bangkoku są świątynie buddyjskie. Jest ich w całym mieście sporo więc warto zdecydować się, które z nich będą dla nas szczególnie interesujące. My wybraliśmy świątynie Wat Arun i Wat Pho. Ta pierwsza świątynia znajduje się na podobnej wysokości Bangkoku co kompleks pałacowy, ale po drugiej stronie przepływającej przez Bangkok rzeki Mae Nam Chao Phraya. Żeby do niej dotrzeć należy więc udać się do przystani promowej i przepłynąć do najbliższej przystani na drugi brzeg. Świątynia Wat Arun to przede wszystkim wysoka, ponad 80-metrowa wieża w typowo khmerskim stylu. Wybudowano ją w połowie XIX wieku za panowania króla Ramy II, a dokończona za panowania kolejnego króla Ramy III. Jej ściany są bogato przystrojone chińską porcelaną, której całe tony statki ówcześnie przybywające z Chin do Bangkoku stosowały jako balast. Daje to piękny efekt połysków i kolorów w prażącym niemiłosiernie słońcu, które w Bangkoku rzadko kiedy chce się schować za chmury 🙂

Wat Arun

Na wieżę można się wspiąć do mniej więcej połowy wysokości po bardzo stromych schodach (naprawdę trzeba uważać i o ile teraz wmontowano przy nich mocne metalowe poręcze ułatwiające wchodzenie, to aż trudno sobie wyobrazić jak to wyglądało kiedyś gdy tych poręczy nie było). Wejście na taras otaczający tę wieżę ze wszystkich stron daje możliwość podziwiania z góry Bangkoku, zatłoczonej rzeki, na której ruch wodny odbywa się niemal tak gęsto jak na normalnych drogach i wysokich wieżowców wyłaniających się od strony centrum miasta.

Bangkok z Wat Arun

Innym dużym kompleksem świątynnym jest Wat Pho. Wart jest odwiedzenia nie tylko ze względu na niesamowicie złożoną architekturę i mnogość świątyń, ale również przez największy na świecie posąg leżącego Buddy – w dodatku znajdującego się wewnątrz świątyni, więc zajmującego niemal całe jej wnętrze 🙂 Wat Pho to przepiękne świątynie i jeśli chodzi o Tajlandię, największa liczba posągów Buddy zgromadzona w jednym miejscu. Oprócz większych posągów Buddy w poszczególnych świątyniach, również wzdłuż ścian budynków znajdują się całe setki połyskujących złotem posągów.

Wat Pho

Największe wrażenie robi jednak rzeczony wcześniej posąg leżącego Buddy. Ogromny pokryty złotem posąg ma długość 46 metrów, a jego czubek głowy mimo pozycji leżącej, znajduje się na wysokości 15 metrów. Jego rozmiar przyciąga tutaj tłumy turystów, które w wystawionych szkatułach zostawiają mnóstwo monet, które potem z brzękiem wrzucane są do posągu, wywołując tajemnicze rozchodzące się echem w całej świątyni dźwięki.

Wat Pho 2

Wat Pho to również najwcześniejsze centrum edukacji publicznej założone w tym kraju. Miejsce to jest więc niemal obowiązkową pozycją dla miłośników świątyń buddyjskich.
Oczywiście w całym Bangkoku jest jeszcze wiele innych świątyń, które warto odwiedzić. Każda z nich ma swoją własną ciekawą historię i każda ma do zaoferowania niesamowity klimat i architekturę budynków. Niektóre z nich lśnią pięknem również w nocy kiedy to oświetlają je specjalnie przygotowane światła. Na zdjęciu poniżej Wat Suthat znajdujący się w centralnej części Bangkoku.

Wat Suthat

W następnym wpisie opiszemy nasze wrażenia z odwiedzin szczególnych miejsc i dzielnic Bangkoku 🙂
A teraz kliknij w brzuszek Pajacyka. Zapewnij w ten sposób polskiemu dziecku posiłek.

Kilka porad praktycznych:
Zwiedzanie: Na zwiedzanie kompleksu pałacowego i świątyń najlepiej wybrać się po godz. 8:00 rano. Są po temu dwa ważne powody: 1) o tej godzinie nie ma jeszcze „dzikich tłumów” turystów, którzy w większości wstają na śniadanko w eleganckich hotelach i dopiero po tym czasie udają się na zwiedzanie, 2) o tej godzinie słońce nie praży jeszcze pełną parą.
Uwaga na różnych chętnych do udzielania pomocy. I to nie tylko na „tuktukowców” czy obcych oferujących pomoc i udzielających porad, ale również na pracowników zwiedzanych miejsc. Bardzo często zdarza się, że celowo wprowadzają w błąd mówiąc, że „dziś pałac będzie otwarty dopiero od godz. X po południu” lub „świątynia jest zamknięta i posąg Buddy będzie można oglądać dopiero od godz. X” itp. Po tym jak zdezorientowany turysta będzie myślał nad zmianą planu, będą proponować podwiezienie w inne ciekawe do zwiedzania miejsce, a tak naprawdę chodzi o zarobek, który otrzymują za „naganianie” turystów w miejsca do robienia zakupów czy kupowania jakichś usług. Należy odmawiać pomocy i trzymać się obranego planu, gdyż niemal na pewno są to bzdury wyssane z palca.
Ubiór: do zwiedzania zarówno kompleksu pałacowego jak i świątyń potrzebny jest stosowny ubiór. Inaczej niestety nie można będzie zakupić biletu ani wejść na teren zwiedzanych obiektów. W praktyce wymagane są długie spodnie (do kostki) oraz bluzki czy koszulki zakrywające ramiona (niedozwolone są bluzki na ramiączkach). Te zasady przestrzegane są bardzo restrykcyjnie więc lepiej od razu przygotować sobie właściwy ubiór mimo upałów. W kompleksie pałacowym dla zapominalskich przygotowano wypożyczalnię ubiorów, które w razie czego można przywdziać. Kosztuje to 200 bathów i zwrot tej kwoty otrzymujemy po oddaniu ubioru. Uwaga: należy mieć przygotowaną równo kwotę gdyż w wypożyczalni nie wydaje się reszty ani nie rozmienia pieniędzy.
Transport: Jeśli chodzi o przeprawę na drugą stronę rzeki Mae Nam Chao Phraya najlepiej udać się do jednej z wielu przystani na nabrzeżu (należy sprawdzić miejsca na mapie) i tam za kwotę 3 bathów zakupić bilet uprawniający do przeprawy na drugi brzeg. Z takich przystani można również przedostać się jedną z kilku linii tzw. „wodnych tramwajów” do innego miejsca Bangkoku na wybraną przystań płacąc za ten kurs od 8 do 25 bathów. Należy jedynie sprawdzić w których przystaniach zatrzymuje się dana linia by móc wysiąść w odpowiednim miejscu. Mapy z zaznaczonymi przystaniami dla poszczególnych linii i cenami znajdują się na każdej przystani. Należy unikać tzw. „wodnych taksówek” (do takich przystani bez przerwy zapływa ich całe mnóstwo) i oferowanych turystycznych przejażdżek po rzece i kanałach gdyż jak wiadomo przewoźnikom będzie zależało na wyzyskaniu naiwnego turysty za cenę wielokrotnie wyższą niż standardowe ceny takich kursów.

5 komentarzy to “Bangkok – tutaj rządzi Król i turystyka :-)”

  1. Basia Says:

    Hej, a wiecie, że dzisiaj nasza drużyna piłki noznej grała w Tajlandii w pucharze króla Tajlandii?? Nie wiem jaki wynik, ale franciszek smuda nazwał chłopaków „składem nadziei” hłe hłe…
    pozdrawiam

  2. admin Says:

    Nie wiedzieliśmy, ale właśnie sprawdziliśmy informacje i… oczywiście przegraliśmy 🙂 No cóż, jesteśmy pewni, że chłopakom przeszkodziły wysokie temperatury, duszności i różnica czasowa (bo na to narzekano po przylocie do Bangkoku). Gdyby mecz odbywał się w Europie to na bank wygraliby ten mecz 😉 Ech… „skład płonnych nadziei”…

  3. Basia Says:

    żeby była jasność – już w pierwszych 10 minutach meczu komentator wspomniał, że nasi chłopcy przyjechali dopiero 4 dni przed meczem i chyba mogli nie zdążyć się zaaklimatyzować ;). No cóż – być może chociaż zdążyli zrobić sobie choć krótkie wakacje.
    Pozdrawiam

  4. Adam Says:

    Hej,
    Będąc w BKK mieliśmy takie powiedzenie: „Dzień bez Buddy, dzień stracony” Cudnie tak powspominać. Tylko dlaczego będąc w chińskiej dzielnicy nie poszliście zobaczyć Złotego Buddy? Mam nadzieję, że te 5 ton czystego złota ciągle tam jest?! Najlepsze było jednak to, że świątynia (Wat Traimiti) w której stoi ten szczerozłoty Budda z zewnątrz wyglądała jak drewniana szopa. Taki właśnie jest BKK nigdy nie wiesz gdzie znajdziesz 5 ton czystego złota 🙂 Pewnie ten blask Buddy dodałby Wam sił, ale cóż w takim razie my „czytacze” ślemy energię….. 🙂

  5. admin Says:

    Adam, w Chinatown byliśmy wieczorem wiec Złoty Budda „już spał” 🙂 A dodatkowo trzeba przyznać, że trochę za późno się dowiedzieliśmy, że on mieszka w tej „drewnianej szopie” i już nie mieliśmy kiedy wrócić. To na następną wizytę w Bangkoku, jak już nabierzemy znów ochoty na takie klimaty 🙂 Dzięki wielkie za energię! My dla „czytaczy” przesyłamy dużo ciepła i słońca. pozdrawiamy!

Leave a Reply