Koh Rong – kolejna rajska wyspa Kambodży

Pisaliśmy już o cudownych wyspach Zatoki Tajlandzkiej leżących u wybrzeży Kambodży. Koh Khteah i Koh Russei zrobiły na nas ogromne wrażenie i natchnęły nas do tego by popłynąć na większą, ale dalej położoną wyspę Koh Rong.
Wyspa leży w odległości około 50 km od stałego lądu i jedynym środkiem transportu, którym można tam dotrzeć jest statek, który płynie tam około 2,5 godziny. W zasadzie jedynym regularnym statkiem, który tam dociera jest statek firmy organizującej szkolenia nurkowania. Poznaliśmy wcześniej szefa i właściciela tej szkoły – Rudiego, który zgodził się nas zabrać na wyspę z kolejną wyprawą nurkową. Płynięcie małym statkiem w kierunku wyspy nie należało do łatwych bo przez ponad dwie godziny łódką szarpało i bujało tak bardzo, że niektórzy pasażerowie uciekali się do tabletek, a z pokładu do wody zsuwały się różne akcesoria, raz po raz wyłapywane (nie zawsze z sukcesem) przez dziewczynę należącą do załogi.

Lodka na Koh Rong

Kiedy już dotarliśmy do wybrzeży wyspy naszym oczom ukazała się piękna wyspa gęsto porośnięta dżunglą a u jej brzegu ciągnęła się piękna biała plaża długa na kilka kilometrów.

Wybrzeze Koh Rong

Koh Rong to w zasadzie daleka od cywilizacji wyspa na której znajdują się cztery wioski, każda po 300-400 mieszkańców. Poza wioskami znajduje się tam restauracja i bambusowe bungalowy pod uroczą nazwą „Paradise” i nie ma w tej nazwie ani cienia przesady. Widok jaki się roztacza na piękną w zasadzie dziką plażę pokrytą delikatnym jak mąka, białym piaskiem i turkusowo-zieloną czystą jak kryształ wodę daje jednoznaczne skojarzenia z egzotycznym rajem, który znamy tylko z opowieści i filmów 😉

Plaza Koh Rong

Ponieważ przybyliśmy na wyspę zorientować się jak wygląda na niej życie i przyjrzeć się jej mieszkańcom poznaliśmy również właściciela „Paradise”, który ściśle współpracuje ze szkołą nurkowania i z Rudim. Irfan jest niesamowicie ciekawym człowiekiem. Mieszka na wyspie od 10 lat, jest pół Turkiem, pół Niemcem, a jego żona Japonką. Zna biegle sześć języków w tym khmerski, dzięki czemu współpracuje z lokalną społecznością i wraz z Rudim na wyspie realizują wiele projektów niosących pomoc tutejszym mieszkańcom. Dzięki ich działalności na wyspie wybudowano małą szkołę w której uczą angielskiego i podstawowych spraw związanych z turystyką jako, że to jedyna gałąź życia w której mieszkańcy tych wiosek mogą się w przyszłości realizować. Bieda nie pozwala im na jakiekolwiek wykształcenie więc to co dostają w tej szkole jest dla nich wymarzonym prezentem. Ponieważ życie na takiej wyspie nie jest łatwe a jednym z podstawowych problemów jest zachowanie jej naturalnej czystości więc wśród projektów uruchomionych przez Irfana i Rudiego dominują te, które służą czystości wyspy. Oprócz szkoły na wyspie wybudowano ekologiczną spalarnię śmieci, założono cztery filtry wodne dzięki czemu uzyskuje się zdatną do picia wodę i postawiono kilka toalet publicznych, ponieważ miejscowi mieszkańcy nie znają takiego pojęcia jak toaleta 😉 Na wyspie nie ma żadnych źródeł zanieczyszczeń chemicznych (bo niby skąd ;-)), a zasoby słodkiej wody pochodzą z jedynej małej rzeczki, więc oczyszczanie wody filtrami biologicznymi jest w miarę proste. Oczywiście te projekty i pomoc można by rozszerzać, ale potrzebni są ochotnicy, którzy w ramach wolontariatu będą prowadzić takie działania na wyspie. Docelowo przydałoby się tutaj dziesięć filtrów wodnych, więcej toalet i chętnych do uczenia dzieci.
Po tych rozmowach i „oględzinach” wyspy spodobaliśmy się na tyle, że zaoferowano nam tutaj pracę administracyjną nad projektami na wyspie. Czyli gdybyśmy tylko chcieli moglibyśmy zostać na rajskiej wyspie tak długo jak tylko byśmy chcieli i mielibyśmy zapewnione miejsce do spania i wyżywienie. Prawda, że brzmi niewiarygodnie? 🙂 A jednak to prawda. Powracając do naszego poprzedniego wpisu – który rozpoczęliśmy od wymarzonej pracy polegającej na zarządzaniu wyspą, którą kiedyś ogłoszono dla pary szczęśliwców i która dla tłumu chętnych pozostała jedynie marzeniem – z całą pewnością możemy teraz powiedzieć, że taka praca to nie jakieś „gruszki na wierzbie”. Jak widać niemal przez przypadek udało nam się znaleźć taką pracę i moglibyśmy stać się kolejną parą szczęśliwców żyjącą w rajskich warunkach na egzotycznej wyspie 🙂 Tak więc drodzy czytelnicy, jeśli ktokolwiek z Was marzy o takim życiu i wydaje mu się, że to zupełnie nierealne marzenie, stanowczo odpowiadamy, że jest to w zasięgu każdego kto tylko CHCE to zrealizować! My biliśmy się z różnymi myślami i rozważaliśmy tę propozycję, ale zdecydowaliśmy się kontynuować naszą podróż. Może kiedyś wrócimy do takiego pomysłu i staniemy się mieszkańcami rajskiej wyspy, realizując przy okazji szlachetne cele dla lokalnej społeczności – kto wie? 🙂
Powracając do inicjatyw Rudiego i Irfana to zapewniono tutaj również opiekę medyczną w postaci jednego lekarza wolontariusza, który służy mieszkańcom stosowną pomocą lekarską. Aż trudno uwierzyć, że zanim pojawił się tutaj ten lekarz żadna pomoc lekarska nie była możliwa. Dla przykładu warto wspomnieć, że ukąszenie kobry bez żadnej pomocy lekarskiej oznacza pewną śmierć w ciągu pięciu godzin. Dla dziecka czas ten jest jeszcze krótszy. W roku 2008 w Kambodży ukąszonych zostało 1500 osób z czego aż jedna trzecia zmarła, ponieważ nie trzymała pomocy medycznej!
Lokalna społeczność to naprawdę gościnni i uśmiechnięci ludzie! Mieliśmy okazję być goszczeni przez jedną z rodzin „na herbatce” i było to naprawdę miłe spotkanie (choć warunki higieniczne pozostawiały wiele do życzenia ;-)). Zajmują się głównie połowami owoców morza i ryb oraz uprawami. Niektórzy korzystając z dzikości wyspy z całą pewności uprawiają nie tylko warzywa 😉 Mieliśmy okazję zakupić niemałe ilości „trawki” zaoferowanej nam przez mieszkankę wyspy – uwaga! – tuż przed punktem medycznym 🙂 Szczerze mówiąc towar wyglądał bardzo solidnie i był równie solidnie zapakowany w gazetę przewiązaną gumką – pełen profesjonalizm 😉

Handel trawka

Chodząc po plaży czuliśmy magię tego miejsca. Na brzegu, na cudownie miękkim piasku leżały orzechy kokosowe a wśród nich można było znaleźć mnóstwo przepięknych muszli. Niektóre ogromne i kolorowe jakie widuje się jedynie na zdjęciach z nikomu nie znanych rajskich miejsc budzących jedynie spragnione westchnienia. W dalszej części plaży przyglądaliśmy się dwóm mężczyznom budującym łódź. Wrażenia rodem z powieści o Robinsonie na bezludnej wyspie…

Lodka

Żal było nam opuszczać tę cudowną wyspę i tych wspaniałych ludzi. Jesteśmy przekonani, że ich działania przyniosą jeszcze wiele dobrego dla wyspy i lokalnej społeczności. Życzymy im samych sukcesów. Kto wie, może kiedyś my też do nich dołączymy?

6 komentarzy to “Koh Rong – kolejna rajska wyspa Kambodży”

  1. Ewa Says:

    czytałam z zapartym tchem i nie mogłam zgadnąć – zostaniecie czy ruszycie w drogę. Zdyscyplinowana – doczytałam do konca i nie wiem co bym wolała – żebyście jechali dalej czy realizowali się na tej rajskiej wyspie – tak cudownie o niej pisaliście i o możliwości mądrej, pożytecznej pracy; z drugiej strony jeszcze tyle do zobaczenia i różne inne perspektywy!
    Ale jedźcie w świat, bo na końcu czekamy na Was! 🙂

  2. admin Says:

    Witamy. To prawda. Sami się biliśmy z myślami co dalej. Tym bardziej, że (o czym nie napisaliśmy we wpisie) pobyt na wyspie oznaczałby też bezpłatny kurs nurkowania, który w najtańszej wersji kosztuje 330,- USD od osoby. Więc poza bardzo pożyteczną pracą byłyby też realne wartości i nowe doświadczenia podwodne. A rafy tutaj są podobno przepiękne! Serdecznie Was pozdrawiamy!

  3. Basia Says:

    ja się jednak nie mogę pogodzić, że odrzuciliście tę propozycję. może chociaż jeden mały projekcik + nurkowanie + zaproszenie na weekend dla jednej losowo wybranej osoby z rodziny (chyba wiecie kogo mam na myśli 😉 ) ?

  4. ola Says:

    Szczerze mówiąc mamy nadzieję, że gdzieś dalej (w Malezji albo Indonezji) uda się znaleźć jakąś podobną opcję „rajskiej pracy” 🙂 Też nam strasznie szkoda, ale rozsądek musiał zwyciężyć, jeśli pozostałe kraje Azji Południowo-wschodniej chcemy odwiedzić przed porą deszczową. A zaproszenie zawsze aktualne! Nawet dla dwóch osób:) Co powiesz na relaks po zaliczonej sesji np w Indonezji? Kwestia tylko ustalenia szczegółów. Przemyśl to 🙂 buziaki!

  5. rysiek Says:

    no, ho-hoh-ho 😉

    chyba pora konczyc studia i zostac wolonatriuszem gdzies w swiecie, ale nie w jakiejs mega akcji typu ‚lekarze bez granic’ tylko wlasnie w taki sposob, na jakims zapomnianym przez ludzi krancu swiata, gdzie bedzie mozna w spokoju pracowac za miske i nie miec wielkich potrzeb, nie gonic bentleyow, garniturow DG czy krawatow versace 😉 wymarzona przyszlosc….tylko stala dostawe ksiazek bede musial obmyslic 🙂 jest to suuuper, jak traficie na jakas wyspe czy zapadla dziure w ktorej jeszcze absolutnie brak lekarza, a ktos chcialby go sprowadzic – bookujcie dla nas miejsce ;]

    buzix

  6. admin Says:

    Rysiek, takich miejsc sa miliony! mowie zupelnie serio! oczywiscie bedziemy miec oczy szeroko otwarte ale najwazniejsze to wiedziec jak i gdzie szukac a to juz wiemy:) wiec koncz te studia i w swiat 🙂

Leave a Reply