WOW!!!!!!!!

Zaraz po świtaniu, ale na długo przed naszymi oczekiwaniami w miasteczku włączył się budzik. 1200 kogutów zamieszkujących tę sympatyczną osadę zaczęło budzić kury do grzebania w glinie i znoszenia jaj. Ludzie żyją tu z ptactwem w prawdziwej symbiozie. My im jeść, a w zamian one nam budzik bez opcji drzemki 😉 Jaja sobie robią… Wczoraj napisaliśmy krócej, ale musieliśmy zdążyć przed wyłączeniem w miasteczku prądu. Znika wtedy wszystko: internet, knajpki, maszynka do golenia 😉 Dodatkowo ja trzymałem kciuki za przyjaciół w Krakowie i mogłem pisać tylko małymi palcami (hasło: BANOLLI – mam nadzieję, że wszystko OK, pozdrawiam WAS SERDECZNIE). Przepraszam za osobisty wtręt.
Pogoda dziś jakby słabiej dopisała. Na niebie pojawiło się sporo chmur, które skutecznie zasłoniły niebiosa. Zaraz po kawce i ostatnim kawałku makowca z kraju, udaliśmy się w wyznaczone miejsce rozpoczęcia rejsu. Dokupiliśmy zapas filipińskiej coli, która jak większość znanych mi z różnych stron świata podróbek, smakiem bije na głowę oryginał. Cola ta smakuje nam tym bardziej, że wczoraj kupując u właściciela agencji turystycznej bilety na rejs (w całym miasteczku są w tej samej cenie), wynegocjowaliśmy sobie u przedstawiciela i hurtownika tego produktu w tej samej osobie, „dożywotni” rabat 20% na ten napój. Butelkę coli kupujemy tu taniej niż wodę! Niebawem pojawił się pan Romeo Capone (tak miał wypisane na identyfikatorze – mają na Filipinach poczucie humoru). Przedstawił się jako „poborca podatkowy” (nazwisko pasowało, a może to był zawód wykonywany) i powiedział, że zbiera datki na zbożny cel, który ma wspomóc tutejszą, jak widać niedoinwestowaną, ale za to biorącą przykład od najlepszych władzę. Chciał wypisać nam bileciki za wstęp do Parku Narodowego, ale zgodnie z prawdą poinformowaliśmy go, że kupiliśmy je już wczoraj. Bilety są ważne 10 dni. My kupiliśmy je z drugiej ręki od Rosjan (mówiących wyłącznie po angielsku i pracujących w Niemczech) za połowę ceny. Nie wiem czy Rosjanie nie kupili ich już wcześniej również z drugiej ręki, bo jakoś mi to do wizerunku Rosjan bardziej pasuje. Pan Romeo poszedł dalej. Rzucił nam się też w oczy szokujący widok, kiedy jakaś amerykanka wykonując prawdziwe akrobacje usiłowała przymierzyć płetwy. Bez nich wyglądała jak statystyczna „duża” amerykanka – 180 cm wzrostu i 140 kg wagi. W płetwach wyglądała jak wieloryb! Pamiętajcie! NIE fast foodom! Bez nich zawsze będziecie Syrenami 🙂
Wypłynęliśmy o 9:00 w ośmioosobowej grupie. Wycieczka trwała do godz 17:00. Odwiedziliśmy małą i dużą lagunę, była również tajemnicza laguna oraz tajemnicza plaża. Na koniec zaplanowaliśmy pobyt na plaży o bardzo męskiej nazwie „7 COMMANDO”. Cechą wspólną wszystkich wysepek rejonu są charakterystyczne skały, z których są zbudowane – według lokalnych mieszkańców jest to jak wspominaliśmy wcześniej niebieski marmur. Wypłynęliśmy mając przed oczyma wszystko to, co udało nam się obejrzeć wczoraj z daleka. Dziś było nam dane obejrzeć te miejsca z bliska. Obejrzeć je z perspektywy, która nie jest do powielenia aparatem fotograficznym. WOWWWW! Piękne, zachwycające, romantyczne, zupełnie niepowtarzalne miejsca!!!

day7_0


day7_1


day7_2


day7_3

Zwykle plaże omijamy z daleka. Nie przepadamy za nudą odwracania się z pleców na brzuch i odwrotnie w różnych cyklach czasowych. Ale pomimo to plaż widzieliśmy już bardzo wiele w rozmaitych miejscach świata. Zakątków takich jak na Palawanie w okolicy El Nido nie dane nam było odnaleźć nigdzie indziej wcześniej i jak mniemam długo takich nie znajdziemy. Mało tego, żadne nawet ku tym nie inspirują! Kształty harmonijne jak w rzeźbach Michała Anioła, kolory jak w obrazach impresjonistów. Tak żywe i kolorowe, że aż nienaturalne. Wierzcie nam. W takich miejscach łatwiej jest być poetą, kompozytorem, artystą. W takich jak te miejscach jedni odnajdują siebie, inni Boga. Każde takie miejsce to cud. Wybaczcie, że brak nam słów, aby właściwie opisać urok zatoki.

day7_4


day7_5


day7_8

Patrząc na zdjęcia, również tego, co chcielibyśmy Wam przekazać nie dostrzeżecie. Po prostu musicie tu przyjechać. Cały powrót z zatoki jakaś myśl zaprzątała nam głowy. Przedłużyliśmy pobyt w tym zakątku, dla którego Pan Bóg był tak hojny o dodatkowy, jedyny rezerwowy dzień jaki mieliśmy. Jutro kolejny rejs, aby zobaczyć jak najwięcej wspaniałości tej okolicy.

One Response to “WOW!!!!!!!!”

  1. admin Says:

    No nieźle! Jeśli już w pierwszych dniach wykorzystaliście całą rezerwę, którą mieliście zarezerwowaną na Filipiny to zaczęliście ostro z kopyta! 🙂 Widzimy, że snorkeling szedł pełną parą, a „fiordy Wam z ręki jadły” 🙂 Ech… gdzie te piękne chwile, które spędzaliśmy w takich rajskich warunkach na KohRong (Kambodża), KoPhayam (Tajlandia) czy Gili Trawangan (Indonezja). Kolory wody zapierające dech w piersiach, rajskie rybki, morskie żółwie… Tak więc ściska nas w gardle jak czytamy co przeżywacie. Duchem jesteśmy z Wami!

Leave a Reply