Raetihi i Taupo

Podróżując po północnej wyspie Nowej Zelandii trafiliśmy do małego miasteczka Raetihi znajdującego się na trasie z Whanganui do Taupo. To tutaj zatrzymaliśmy się na dłużej mając dobrą pozycję dojazdową do interesujących miejsc związanych z Parkiem Narodowym Whanganui oraz Parkiem Narodowym Tongariro. Raetihi leży dokładnie na styku tych parków.
Jadąc z miasteczka Wanganui w kierunku północnym po pokonaniu niemal 100 km dojeżdżamy do Raetihi. Miasteczko klimatem przypomina to co wiedzieliśmy na Australijskim outbacku tyle, że tutaj słońce nie pali nieznośnymi upałami (o tej porze panuje tu normalna chłodna jesień a potem zima). Niska drewniana zabudowa i małomiasteczkowa społeczność (ok. 1000 mieszkańców) korzeniami sięgająca do przełomu XIX i XX wieku – tak w skrócie można opisać Raetihi. Zresztą dzisiaj większą część mieszkańców nadal stanowią Maorysi.

Ulica w Raetihi

Niegdyś przez Raetihi przebiegała linia kolejowa dalej prowadząca na północ do Ohakune. Dziś po tej linii kolejowej zostały jedynie fragmenty torów i stacja kolejowa przypominająca o swojej historii. Za to pozostawione w miasteczku budynki sięgające tamtych czasów pozwalają nadal czuć się tak jakby czas nie imał się tego miejsca. Nadal na głównej ulicy stoi niezmieniony budynek „rzeźnika” z 1919 roku, biuro administracji miasteczka z 1922 roku, kawiarnia do której zajeżdżały dyliżanse a tuż obok stacji kolejowej znajduje się wolnostojący budyneczek celi więziennej o niewielkich rozmiarach. Sama stacja pochodzi z 1896 roku i działała nieprzerwanie do stycznia 1968 roku kiedy to zamknięto tutejszą linię kolejową.

Stacja kolejowa Raetihi

Mistrzostwem klimatu, który udało nam się uchwycić jest jednak jeden z prywatnych domków, wyglądający jak żywcem przeniesiony z tamtych czasów. Nawet drzewa i krzewy w wielu miejscach miasteczka przypominają ten XIX-wieczny klimat. Jeśli więc ktoś chce nakręcić jakiś film z historyczną fabułą to oprócz oczywistych rejonów spieczonej słońcem Australii i amerykańskiej Arizony polecamy chłodne Raetihi 😉

Domki Raetihi

Zresztą podobnie jak na australijskim pustynnym pustkowiu ludzie tutaj nie przepracowują się ani trochę. Godziny otwarcia większości obiektów handlowych świadczą o wyjątkowo luźnym podejściu do tematu. Wystarczy spojrzeć na poniższe zdjęcie zrobione w drzwiach jednego ze sklepów Raetihi 🙂

Godz. otwarcia sklepu...

Upodobania tutejszych mieszkańców też wydały nam się nieco dziwne. Przede wszystkim – ale to zjawisko, które obserwujemy w całej Nowej Zelandii – ludzie mimo późnojesiennego przenikliwego chłodu i wilgoci bardzo często chodzą tutaj zupełnie na boso i w krótkich szortach. Dla nas to kompletnie niezrozumiałe bo zazwyczaj w tych samym czasie nogi nam marzły w grubych skarpetach i normalnym obuwiu! A tutaj tuż obok nas potrafią boso biegać małe dzieci w krótkich spodenkach i t-shirtach. Inną ciekawą obserwacją jest hodowla kozy jako zwierzęcia domowego. No owszem koza jest zwierzęciem domowym, ale w nieco innym znaczeniu niż pies czy kot. A tutaj proszę, koza na łańcuchu przy budzie na podwórku, a czasem nawet biegająca po domu i zaglądająca „w garnki” gospodyni 🙂

Koza domowa :-)

Pokochaliśmy jednak tę miejscowość i zaprzyjaźniliśmy się tutaj z prowadzącą Snowy Waters Lodge tutejszą „lokaleską” Sandy (nazwa hoteliku zawiera nazwisko naszej znajomej – Waters – i tu ciekawostka: jej rodzice wykazali się wyjątkowym poczuciem humoru dając jej imię Sandy co przy tym nazwisku złożone razem znaczy „piaszczyste wody”, ale to nie wszystko – drugiemu dziecku – synowi nadali imię Storm co razem z nazwiskiem znaczy „sztormowe wody” :-)). Dzięki tej znajomości mieliśmy zresztą przyjemność brać udział w imprezie na której mogliśmy poznać rdzennych Maorysów. I trzeba przyznać, że to przesympatyczni ludzie, którzy mimo, że żyją w „uwspółcześnionym” środowisku zdominowanym przez anglosaską kulturę całkowicie zachowują przy tym swoją naturę i język (pieczołowicie je pielęgnując) tryskając humorem i zarażając nim innych.

Maoryski kolega

Wspaniale było poznać tu wielu sympatycznych ludzi i spędzić z nimi czas poznając historię Nowej Zelandii – tę sięgającą korzeniami rdzennej, maoryskiej przeszłości. Wspaniałe były również widoki rozpościerające się przy dobrej pogodzie na pobliskie góry i dominującą wśród nich wielką górą Ruapehu, która mimo sporej odległości od Raetihi wyglądała jak gdyby wyrastała tuż obok tej historycznej miejscowości.

Widok na Mt Ruapehu

Z Raetihi udaliśmy się dalej w kierunku północnym. Po drodze, ponad 100 km dalej mogliśmy odwiedzić najsłynniejsze w Nowej Zelandii jezioro Taupo i tak samo nazywające się miasto położone po stronie północnej tego jeziora. Samo jezioro ma ogromną jak na Nową Zelandię powierzchnię wynoszącą 606 km2 i zasłynęło między innymi z różnych scen kręconych na tym akwenie dla potrzeb „Władcy Pierścieni”. Poza tym jezioro wraz z okolicznymi rzekami jest światową stolicą wędkarstwa. Miasteczko Taupo jest jedną z najpopularniejszych destynacji turystycznych na wyspie północnej. Jest bardzo ładną, zadbaną miejscowością do której bardzo chętnie udają się na wypoczynek również nowozelandzkie rodziny. Można tu znaleźć wszystkie możliwe sieci fast foodowe i sklepy w których turyści zostawiają pieniądze.

Taupo

Taupo stało się też stolicą sportów podnoszących adrenalinę, a do najpopularniejszych tutaj należy jetboating (szybkie łodzie na rwącej rzece), skoki na bungy oraz skydiving (skoki spadochronowe w parach). Jest to jednak rozrywka dla osób o zasobniejszej kieszeni niż takiej jaką dysponuje przeciętny travelers 🙂 Wśród innych rozrywek, które uprawiane są przez Nowozelandczyków jest między innymi golf wraz z jego specyficzną wariacją polegającą na trafianiu do dołków położonych na pływającej na jeziorze w odległości kilkuset metrów platformie.

Golf w Taupo

Z Taupo udaliśmy się dalej w kierunku północnym do innego znanego na tej wyspie miasta Rotorua. Miejscowość ta słynie przede wszystkim ze swoich geotermalnych źródeł wulkanicznego pochodzenia, które sprawiają, że miejsce to jest wyjątkowo magiczne…

A teraz naszym zwyczajem bardzo prosimy o udzielenie pomocy dla niedożywionych dzieci z Polski przez kliknięcie w brzuszek Pajacyka. W imieniu dzieci dziękujemy!

Leave a Reply