Archive for the ‘Przygotowania do podróży’ Category

Tuningowanie tras :-)

piątek, kwiecień 24th, 2009

W miarę przybliżania się terminu wyjazdu mamy kolejne uszczegółowienia planów. Korzystając z pomocy znajomych i porad osób, które niektóre obszary naszej podróży odwiedzali, ustaliliśmy kolejne poprawki dotyczące trasy, którą będziemy pokonywać.
Najciekawsze zmiany dotyczą trasy z Chin do Wietnamu i Laosu a dalej do Kambodży.
Nasz dobry kolega Marcin poradził by z Chin wjechać do Laosu przez Południowy Yunnan a nie jak planowaliśmy przez Wietnam.
Zasugerował też trochę ciekawych miejsc i plan został ponownie „stuningowany”  🙂
Z południowego Yunnanu wjedziemy do Laosu przez Mengla, potem w Laosie dotrzemy do Luang Nam Tha i stamtąd drogą przez dżunglę nad Mekong. Z Ban Houaxai możemy spłynąć rzeką do Louang Prabang, a tam zwiedzanie, relaks, jakiś spływ kajakowy (są fajne rzeki), potem może być płaskowyż Garów, a następnie zgodnie z pierwotnym planem udamy się do Wientiane.
Poniżej mapki z zaznaczonymi zmianami.

Przed…

zmiana-laos-przed-2009-04_resize

Po…

zmiana-laos-po-2009-04_resize

Druga i najważniejsza zmiana dotyczy trasy poprzez Pacyfik. Naszym planem było odwiedzić Fidżi a stamtąd udać się bezpośrednio do Ameryki Południowej. Niestety okazuje się, że nie ma bezpośrednich połączeń z Fidżi do Chile, ani innych państw Ameryki Południowej, w związku z czym należało przearanżować trasę.
Z Fidżi polecimy do Auckland (Nowa Zelandia) a dopiero stamtąd do Santiago de Chile. Nie ma tego złego… Mamy więc kolejną piękną wyspę i piękny kraj do odwiedzenia!  🙂
Zmianę trasy pokazują poniższe mapki.

Przed…

zmiana-fidzi-przed-2009-04_resize

Po…

zmiana-fidzi-po-2009-04_resize

Oczywiście mapa na stronie głównej została odpowiednio zmodyfikowana. Hej przygodo! 😉

Kabhi Khushi Kabhie Gham

niedziela, kwiecień 5th, 2009

 Wiosna zagościła w Polsce na dobre. I pomyśleć, że zaledwie dwa tygodnie temu w poniedziałek rano wychodząc na dwór zaskoczenie mieszkańców naszego kraju sięgnęło zenitu. Wszystko bowiem pokryte zostało prawie 20-centymetrową warstwą śniegu, mróz szczypał w nosy i uszy a zaskoczeni zimą (jak zwykle) drogowcy nie radzili sobie w przywracaniu porządku na drogach.

Dziś to już historia. Na ulicach mamy już pokaz nowych krojów mini-spódniczek i „krótkich rękawów” a dzieci szaleją na rolkach i rowerach. Słońce świeci w pełnej krasie a temperatura przekracza 20 st.C. Jednym słowem wiosna przegoniła na dobre czającą się za krzakami zimę, a ta pierzchła na północ globu by powrócić tu za jakieś osiem miesięcy. J

Te huśtawki pogody stały się dobrym punktem wyjścia do analizy z jakimi warunkami pogodowymi będziemy musieli się zmierzyć w czasie naszej podróży.

Nasz plan szczęśliwie zakłada podróż w takich rejonach globu i o takich porach roku, że w zasadzie okrążymy glob mając po drodze do czynienia z pięknym latem. J

Oczywiście byłoby niemożliwe ułożenie takiego planu by nad głową tylko świeciło słońce a chmury nie miały możliwości pokazania swoich możliwości ożywiania tego co się pod nimi znajduje 😉

Załączona poniżej tabelka pokazuje jakie temperatury będą nas gościć i jakiego prawdopodobieństwa opadów i ich wielkości możemy się spodziewać.

 

 

pogodatabelka-popr-v21

 

 Podsumowując przewaga pięknej pogody i „ludzkich” temperatur, choć oczywiście będzie „Kabhi Khushi Kabhie Gham” (dla niewtajemniczonych: to tytuł znanego filmu rodem z Bolywood J)

Naszym zdaniem to plan idealny. No, ale to tylko statystyki. Rzeczywistość pokaże na ile statystyki się sprawdzą. Choć jak mówią fachowcy „Forecast is always wrong”… J

 

… szczepienia czas zacząć

wtorek, marzec 3rd, 2009

Przygotowania do wyjazdu nabierają coraz większego rozpędu. Niby do lipca jeszcze daleko, ale już trzeba działać. Jedną z ważniejszych spraw o które musimy zadbać z odpowiednim wyprzedzeniem jest przyjęcie wszystkich koniecznych szczepień. Wiadomo, że podróże do dalekich krajów wiążą się z przebywaniem w strefach podwyższonego ryzyka, jeśli chodzi o najróżniejsze choroby.

Po wnikliwym przeanalizowaniu tabeli szczepień obowiązkowych i zalecanych oraz po konsultacjach z lekarzem w Sanepidzie wiemy, że musimy się zaszczepić przeciwko: WZW A i B, błonicy, tężcowi i polio, durowi brzusznemu i żółtej gorączce (czyli niemal wszystkie dostępne w Polsce szczepienia!).

No i pierwszy krok bohaterstwa mamy już za sobą! (tzn. ja mam  , bo M. nie brał udziału w pierwszej turze szczepionek, bo ma jeszcze aktualne z jakichś poprzednich wojaży). W poniedziałek o świcie, żeby zdążyć przed pracą, pojechałam do Sanepidu (z duszą na ramieniu szczerze mówiąc bo w nocy śniło mi się że umarłam w wyniku powikłań po szczepieniu). Byłam pierwsza w kolejce – wszystkie formalności, założenie karty, wskazanie koniecznych szczepień na podstawie listy krajów w których będę, odpowiednia opłata i po kilku minutach siedziałam przed bardzo miłą panią doktor która otwierając szeroko oczy ze zdumienia pytała: „Ale jak to możliwe jechać na tak długo? I w tyle miejsc? To w zasadzie trzeba się na wszystko zaszczepić! No ale i tak plan wygląda imponująco!”. Później chwila moment i już miałam oba ramiona pokłute oraz byłam dumną posiadaczką międzynarodowej żółtej książeczki szczepień a pierwsze wpisy w niej głosiły, że zostałam zaszczepiona przeciwko Polio (szczepionka Imovax Polio) oraz szczepionką Twinrix przeciwko WZW typu A i B.

Same zastrzyki nawet nie za bardzo bolały. To znaczy nie bolały w chwili przyjmowania. Później też w zasadzie było w miarę ok., choć trochę się czułam nieswojo, ale apogeum bólu przypadło na środę! Jak bomba z opóźnionym zapłonem :). Od samego rana bolały mnie ręce, nie mogłam podnieść nic ciężkiego, drętwiały przy pisaniu na klawiaturze, no po prostu jakiś koszmar! Ale na szczęście dziś jest już ok. i mam nadzieję, że kolejne dawki WZW i pozostałe szczepionki będę znosić łatwiej (przede wszystkim nie sama, bo już M. będzie chodził ze mną i tez będzie dostawał zastrzyki).

Następna porcja za 5 tygodni – przypomnienie już wpisane w kalendarz!

Trzeba będzie jeszcze pójść do lekarza od chorób tropikalnych żeby ustalić jak się chronić przed malarią i w zasadzie zagadnienia medyczne będziemy mieli załatwione.

Kurcze, niech ten czas mija jakoś szybciej trochę, no! Już się nie mogę doczekać!

Trafić na kraniec Ziemi :-)

piątek, luty 20th, 2009

Ziemia – piękna, zachwycająca, zapierająca dech – nasza miłość i życie. Planeta zamieszkana przez miliony gatunków, wliczając w to człowieka. Człowieka, który ją bada, podróżuje po niej by zobaczyć co też ciekawego się znajduje z jej drugiej strony… a może jednak nie jest kulista i dojedzie do takiej krawędzi poza którą można już tylko spadać i spadać… oderwać się gdzieś od jej przyciągania i przemierzać kosmos? 😉 Hmmm… żeby to sprawdzić trzeba ruszyć się z miejsca do którego się przyzwyczailiśmy, w którym przyszło nam dorastać, gdzie mamy przyjaciół, znajomych, miejsca gdzie posługujemy się naszym ojczystym językiem i zacząć jej eksplorację docierając do miejsc gdzie trzeba będzie porozumiewać się za pomocą hieroglifów 🙂

W związku z planowaniem, które ciągle trwa postanowiliśmy przygotować zestawienie miejsc i orientacyjnego czasu kiedy te miejsca znajdą się na trasie naszej podróży „Świat Pod Stopami”. Przy okazji zbadaliśmy jakie odległości przyjdzie nam pokonać by mogła się odbyć podróż dookoła świata w oparciu o już podjęte decyzje 🙂

Wynik tej pracy poniżej:

lista_krajow_ver1c

Okazało się, że cała podróż oznaczać będzie pokonanie ponad 57 tys. km. Jak to się ma do przejechania Ziemi faktycznie dookoła?

Otóż kiedyś grecki uczony Eratostenes wymierzył obwód Ziemi i wyszedł mu wynik: 39 650 km i 625m 🙂 Potem ludzie nauczyli się trochę więcej o zjawiskach fizycznych i trochę więcej już potrafili zrobić by wyliczyć ten obwód dokładniej. Dziś uważa się, że obwód Ziemi (przeciętnie) wynosi 40 041 km i 455 m. Stary poczciwy Eratostenes niewiele się zatem pomylił, a kto wie czy to właśnie on nie miał racji? 😉

Tak czy siak, wynika z tego, że nasza podróż będzie miała dystans o 43% dłuższy niż obwód Ziemi! Na dodatek trzeba tu uściślić, że te odległości liczone były od miejsca do miejsca po linii prostej – co mocno skraca faktyczne odległości jakie będą pokonywane (tym bardziej, że większa część podróży odbędzie się lądem). Jeśli dodamy do tych odległości jakieś 10% na te „zakręty” jakie będziemy pokonywać okaże się, że objedziemy Ziemię 1,5 raza… Suuuuuuper 🙂

Wdepnąć do Kambodży…

poniedziałek, luty 9th, 2009

No i mamy pierwsze zmiany do pierwszego planu podróży 🙂
Dotyczą one konkretnie odcinka podróży pomiędzy Chinami a Tajlandią. Pierwotnie założyliśmy, że będziemy podróżować z Wuhan do Hanoi (Wietnam) a potem stamtąd do Laosu i przez Viang Chan dalej już do Bangkoku (Tajlandia). Oczywiście drogą lądową czyli pociągami i innymi „wynalazkami”, które się znajdą po drodze 🙂
Wszelkie znaki na niebie i na ziemi wskazywały jednak, że to błąd niewybaczalny. „Obok” zostawilibyśmy przecież Kambodżę. A to jednak kraj, który trzeba zobaczyć będąc w tym rejonie.
Głównym natchnieniem do takiej zmiany stał się holenderski film dokumentalny z cyklu „Trails from the east”. Rob Hof przejeżdża bowiem Azję i rejestruje społeczeństwa wschodu pokazując jakie różnice dzielą poszczególne kraje, ale też prostotę i cierpienie zwykłych ludzi. Kambodża jest takim hardcorowym miejscem, że grzechem byłoby pominąć ten biedny kraj tętniący życiem. Reżim Pol Pota, który zdziesiątkował to społeczeństwo w latach siedemdziesiątych tak głęboko odbił się w pozycji tego kraju, że po dziś dzień linie kolejowe działają tylko „na słowo honoru” a pociągi przypominają raczej dziurawe wagony towarowe… Zresztą nie ma co się dziwić skoro w czasie dyktatury Pol Pota w 7,5-milionowym kraju zginęło ponad 2 mln ludzi. To ponad ¼ całej ludności Kambodży! Podczas gdy ludzie ginęli już za samo posiadanie okularów, czy znajomość języków obcych (dyktator wymyślił sobie, że Kambodża będzie potęgo rolniczą i zmuszał wszystkich do pracy na roli, niszcząc wszystkich i wszystko co nie pasowało do tego szablonu) świat pozostawał wobec tej tragedii obojętny… No więc trzeba tam jechać – kupić parę owoców czy miskę ryżu, przejechać się dziurawym wagonem i wspomóc tych biednych ludzi.
Drugim argumentem do odwiedzenia tego kraju jest konieczność zobaczenia Angkor Wat. Wszyscy podróżnicy, którzy widzieli tę świątynię jednoznacznie wskazują, że to po prostu trzeba zobaczyć. Cóż pozostało? 😉
Zawiniemy zatem z Hanoi do Laosu, a potem wrócimy do Wietnamu by przejechać się przez niemal cały Wietnam wzdłuż wybrzeża „Ekspresem Zjednoczenia” – koleją, która po długich walkach pomiędzy Północą a Południem jest niejako pokojowym łącznikiem tych dwóch części kraju. Stamtąd przebijemy się do Kambodży i po drodze odwiedzając Angkor przejedziemy przez granicę do Tajlandii.
Trasa ulegnie więc zmianie z takiej:

viet-nam-old1

Na taką:

viet-nam-new1

 

Pięknie, prawda? No, ale wiadomo, że rzeczywistość przyniesie pewnie jeszcze inny szlaczek zostawiony przez GPS na tej trasie… 🙂

Od poziomu do pionu, czyli ołówkiem po mapie… :-)

piątek, styczeń 16th, 2009

No i stało się. Opracowaliśmy już design stron www, design blogu, galerii itd.
Tak więc technicznie jesteśmy przygotowani na publikowanie zapisków z naszych podróży, doświadczeń itd., no i reklamowania naszych sponsorów 🙂
Zachęcamy, zachęcamy! Każdy grosz się przyda, skoro rzucamy pracę, pakujemy się i wyjeżdżamy w nieznane…
Jesteśmy pełni optymizmu. Ludzie, którzy podróżują bądź już wrócili z „wojaży” po Azji, Ameryce Południowej i różnych zakątkach świata twierdzą, że to najwspanialsze chwile życia… a jeszcze jak się ma obok ukochaną osobę… no to nic dodać nic ująć! Trzeba więc działać. Zbieramy doświadczenia, pieniądze i planujemy. Choć akurat wg mnie najlepszym planem w takiej podróży jest… brak planu! 🙂 Tzn. wiadomo, że zarys musi być (gdzie, którędy itp.) no i odpowiednie przygotowania formalnościowe (szczepienia, wizy…).
Dobrze, że nasz „travel manager” w osobie kochanego koteczka ma rękę na pulsie i ciągle się konsultuje z „fachowcami”, którzy już te etapy dawno mają za sobą 🙂 Mamy więc pod kontrolą tematy wszelkich formalności i nie ma mowy o tym, żebyśmy obudzili się „z ręką w nocniku”… Szczepienia będą, podstawowe „papierki” wyjazdowe, które trzeba załatwić tutaj na miejscu – też.

Plan trasy też już wyznaczony. Google Maps jest jak zwykle w tym przypadku nieocenionym narzędziem. Wymiata po prostu i tyle! (pierwsza wersja do wglądu we wcześniejszym wpisie). Ściana z mapą u koteczka też daje możliwości wizualizacji więc ołówek poszedł w ruch i „trejsruta” już naszkicowana 🙂
Jesteśmy świadomi, że taka „wersja alfa” planu podróży będzie pewnie zweryfikowana przez życie i wiele się na tej trasie może pozmieniać. Bo i po co się ograniczać skoro gdzieś może nam się spodobać na tyle, że nie będziemy chcieli się stamtąd ruszyć 😉 Nie po to zamiatamy po sobie w kraju, żeby potem gdzieś gonić jakby było gdzie i po co… Spodoba się gdzieś no to „zapuścimy kotwicę” na tak długo jak pozwoli nam sytuacja i możliwości prawno-formalne (ale mądre sformułowanie 😉 ).
Po całodniowym spędzeniu czasu na dyskusji w pionie przy mapie i w poziomie na tapczanie mamy więc efekt w postaci miejsc do których będziemy podróżować a także sposobu w jaki chcemy pokonywać tę trasę. W zasadzie pierwszy przelot chcemy zrobić dopiero z Malezji na Borneo. Do samej Malezji będziemy docierać po ziemi. Super sprawa. Zobaczymy jak się ten chytry plan powiedzie już „w praniu”…
Zaglądajcie więc i czytajcie. Będziecie wiedzieć na ile życie potrafi zweryfikować plany kreślone ołówkiem i myszką… 🙂

Pierwsze plany – czyli poszły konie po betonie… ;-)

czwartek, styczeń 15th, 2009

No więc plan jest! Co prawda wszyscy mówią, żeby jak najmniej planować a i tak do planów się zbytnio nie przywiązywać, żeby nie czuć szczególnego rozczarowania jak się okaże że na szybko trzeba coś zmieniać, coś pominąć, pojechać inną trasą. Ok., zgadzam się, ale jak już wiemy, że jedziemy, to nie da się nie myśleć o tym i nie planować! I tak bohaterstwem jest codzienne chodzenie do pracy i w miarę rzetelne wywiązywanie się z wszystkich obowiązków 🙂
Ale do rzeczy – właśnie dziś spędziliśmy cały dzień na myśleniu dokąd i którędy byśmy chcieli pojechać. Plan przedstawia się mniej więcej następująco (a dla wzrokowców – mapka):

swiat_pod_stopami_ver1

Pierwsza wersja naszego planu podróży

Warszawa – Moskwa
Moskwa – Pekin przez: Nowosybirsk, Irkuck, Ułan Bator
A następnie:
Wietnam
Laos
Tajlandia
Malezja
Indonezja
Australia
Fidżi
Ameryka Południowa (Chile, Argentyna, Peru…a może coś jeszcze? Się zobaczy!)
Meksyk
USA

Ładnie, prawda?
(BTW: ta trasa już jest namalowana wprawną ręką Miśka na wielkiej mapie, która wisi u mnie na ścianie :-))

Wyruszamy w lipcu 2009 i będziemy on the road jeśli wierzyć naszym planom ok. 13 miesięcy.

Na razie wiemy dokąd chcemy jechać, robimy listę wiz które musimy uzyskać w Polsce a które po drodze, planujemy szczepienia i co najważniejsze poznajemy ludzi, którzy albo właśnie są gdzieś we świecie albo już wrócili. Zbieramy ich rady, gromadzimy różne doświadczenia, ja ciągle piszę maile i wypytuję o różne szczegóły, a  wszyscy oni zgodnie mówią: „taka podróż to najlepsze, co można w życiu zrobić”. No więc skoro tak, to raczej nie mamy wyjścia 🙂